Śmierć podejrzanego w konwoju. Już raz minister podał się do dymisji w podobnej sprawie

Redakcja Redakcja Śledztwa Obserwuj temat Obserwuj notkę 106
Onet nieoficjalnie donosi, że podejrzany, który wczoraj poderżnął sobie gardło w policyjnym konwoju, był zamieszany w aferę Collegium Humanum. Tragedia wstrząsnęła polską policją, ale nie politykami. W Salonie24 przypominamy, że już raz po podobnym zdarzeniu minister sprawiedliwości przed laty musiał podać się do dymisji.

Tragedia w policyjnym konwoju

Przewożony w piątek w konwoju policyjnym 42-letni mężczyzna śmiertelnie zranił się w gardło, będąc skuty od przodu w kajdankach i w asyście policji. Nieoficjalnie to właśnie kajdanki posłużyły podejrzanemu do zadania sobie ciosu. Według Onetu, była to osoba z zarzutami w aferze Collegium Humanum, ale służby nie potwierdziły dotąd tej informacji. 

- Potwierdzam, że doszło do takiego zdarzenia. 42-letni mężczyzna, który był osadzonym w Areszcie Śledczym w Warszawie — Białołęce, w zmarł w trakcie przewożenia przez funkcjonariuszy Wydziału Konwojowego Komendy Stołecznej Policji. Przeprowadzone zostały już czynności z udziałem prokuratora, w tym oględziny zwłok oraz oględziny pojazdu. Ciało zostało zabezpieczone do wykonania sekcji zwłok, która ma ustalić przyczynę zgonu - przekazał prok. Norbert Woliński, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga. 

- Nie znaczy to, że ktokolwiek w bezpośredni sposób przyczynił się do śmierci mężczyzny. To jest standardowy paragraf, z którego wszczynane jest postępowanie w tego typu przypadkach. (…) Trwa wyjaśnianie przyczyn i okoliczności tego zdarzenia - dodał. 


Dymisja ministra sprawiedliwości sprzed lat 

Tajemnicza śmierć osadzonego w dziwnych okolicznościach nie jest pierwszą w Polsce. W 2008 i 2009 roku ginęli kluczowi świadkowie w sprawie uprowadzenia Krzysztofa Olewnika - jego mordercy. Najpierw w więzieniu samobójstwa dokonał Sławomir Kościuk, a rok później Robert Pazik, skazani za zabójstwo syna znanego przedsiębiorcy z branży mięsnej. Eksperci nie mieli wątpliwości, że nie był to przypadek, a ktoś im pomógł.  

W Polsce rozpętała się polityczna burza. Do dymisji podał się minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski. 

- Po godzinnej dyskusji, wobec tego, że wczoraj rozpętała się duża wręcz bym powiedział histeria i polityczna, i medialna (...), dlatego oddałem się do dyspozycji pana premiera i pan premier przyjął moją rezygnację, uznając, że jest to najlepsze w tej aktualnej sytuacji - mówił prawnik po rozmowie z premierem Donaldem Tuskiem w styczniu 2009 roku. 

- Z politykami jest tak jak z saperami: saper myli się raz, ale ja nie czuję się winny, nie widzę mojej winy w tym co się stało. Już mówiłem, że w ubiegłym roku było znacznie mniej śmierci samobójczych w więzieniach niż w latach 2006 - 2007 - tłumaczył mediom Ćwiąkalski. 

- Nie zamierzam tolerować żadnych zaniechań, nawet jeśli dotyczą dobrych ministrów w moim rządzie. Odpowiedzialność najwyższą ponosi zwierzchnik - mówił Donald Tusk po serii samobójstw morderców Olewnika w więzieniach. Na chwilę obowiązki Ćwiąkalskiego w resorcie przejął Jacek Czaja. Po kilku dniach Tusk postawił na Andrzeja Czumę. 

Od wczoraj żaden urzędnik państwowy nie zabrał głosu ws. śmierci podejrzanego, który targnął się na swoje życie w policyjnym konwoju, będąc skutym w kajdankach w obstawie policji. 

Fot. Policja/PAP

GW

 


Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj106 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (106)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo