Zadzwonił do mnie klient z Hiszpanii. Bardzo smutny i przygnębiony, mówiąc, że żona zabrała dzieci i uciekła od niego do Polski. Powtarzał, jak tęskni za swoją rodziną. Przyjęliśmy to zlecenie. Mieliśmy udokumentować, gdzie ona przebywa. Znaleźliśmy ją w biurze nieruchomości. Umówiliśmy się na prezentację nieruchomości jako rzekomi klienci, a potem ustaliliśmy, gdzie przebywa wraz z dziećmi. W toku śledztwa detektyw prowadzący czynności nawiązał z nią kontakt i dowiedział się, że jej mąż jest oprawcą. Że w ich związku była przemoc ekonomiczna, psychiczna i fizyczna. Była też przemoc seksualna, bo kobieta była wykorzystywana przez swojego męża i jego kolegów. Była więziona. To człowiek z półświatka, a ona ze strachu przed nim zabrała dzieci i uciekła w bezpieczne miejsce – mówi w Salon24.pl Katarzyna Bracław (IG: @detektyw_jest_kobieta), prywatna detektyw.
Wywiad składa się z fragmentów nowego programu Salon24.pl „Tłumaczymy, jak się nie poddać” prowadzonego przez Mariannę Fijewską- Kalinowską. Cały odcinek programu znajdziesz tutaj:
Od dziennikarza, po prywatną detektyw
Marianna Fijewska- Kalinowska: Początkowo pracowałaś jako dziennikarka, ale dziś jesteś prywatnym detektywem. Jak to się stało?
Katarzyna Bracław: Przez całe życie marzyłam, by zostać dziennikarzem i swoją edukację ukierunkowałam w tę stronę. Kiedy już pracowałam w redakcji, to było ponad 11 lat temu, dostałam zlecenie przeprowadzenia rozmowy z detektywem. Spotkaliśmy się. Opowiedział mi o zleceniach, jakie dostaje i zobaczyłam, że w tej pracy jest niezwykle dużo adrenaliny i że podobnie, jak dziennikarstwo, polega ona na zdobywaniu informacji. Spodobało mi się. W przeciągu kilku tygodni zmieniłam miejsce pracy, a z człowiekiem,z którym wtedy rozmawiałam, współpracuję do dziś.
Pamiętasz, co najbardziej cię urzekło podczas tego wywiadu?
Pamiętam jedną historię, którą mi opowiedział. Przyszedł do niego klient, który siedząc w aucie w korku, zobaczył na przejściu na pieszych kobietę i zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. To znaczy, on twierdził, że się w niej zakochał. Mi się wydaje, że to musiało być zauroczenie. Ale ten mężczyzna nie mógł przestać o niej myśleć, próbował ją odnaleźć, ale sam nie potrafił i zwrócił się o pomoc do detektywa.
Jaki był finał tej historii?
Wzięli ślub! To piękna historia i zupełnie wyjątkowa. Nikt by nie pomyślał, że na tym może polegać praca detektywa.
Jak wygląda praca prywatnego detektywa
Więc powiedz nam, na czym właściwie ta praca polega? Siedzisz w aucie i obserwujesz, czy raczej szperasz w internecie za biurkiem albo udajesz kogoś, kim nie jesteś?
Działania detektywistyczne polegają głównie na obserwacji czy najstarszej, klasycznej, a jednocześnie najbardziej skutecznej i wiarygodnej metodzie. Ale inne metody takie jak przeszukiwanie mediów społecznościowych czy wypytywanie otoczenia o osobę, na temat której zbieramy informacje, to również niezbędne metody pracy. To wszystko musi być zrobione, jeśli zlecenie ma być dobrze wykonane.
Jakie zlecenia dostajecie najczęściej?
Rozwody. Cały czas rozwody. Klienci, którzy do nas przychodzą, rzadko kiedy mają wątpliwości, czy są zdradzani. Oni raczej to wiedzą, ale chcą, aby ktoś pomógł im zebrać dowody, którymi posłużą się w sądzie podczas sprawy rozwodowej z orzeczeniem o winie. Choć zdarza się, że sprawa zaczyna toczyć się własnym torem i finalnie nie muszą tych dowodów wykorzystywać.
Ile kosztuje udokumentowanie winy drugiej strony?
To zależy od tego, ile czasu trzeba prowadzić czynności. Materiał dowodowy musi spełniać określone wymogi, aby mógł być użyty w sądzie, np. regularność spotkań z kochankiem czy kochanką. Nie wystarczy udokumentowanie jednej randki. Myślę, że średnia minimalna kwota takiego zlecenia to 10 tysięcy złotych.
Jaka była najbardziej zaskakująca sprawa rozwodowa w twojej karierze?
Zadzwonił do mnie klient z Hiszpanii. Bardzo smutny i przygnębiony, mówiąc, że żona zabrała dzieci i uciekła od niego do Polski. Powtarzał, jak tęskni za swoją rodziną. Przyjęliśmy to zlecenie. Mieliśmy udokumentować, gdzie ona przebywa. Znaleźliśmy ją w biurze nieruchomości. Umówiliśmy się na prezentację nieruchomości jako rzekomi klienci, a potem ustaliliśmy, gdzie przebywa wraz z dziećmi. W toku śledztwa detektyw prowadzący czynności nawiązał z nią kontakt i dowiedział się, że jej mąż jest oprawcą. Że w ich związku była przemoc ekonomiczna, psychiczna i fizyczna. Była też przemoc seksualna, bo kobieta była wykorzystywana przez swojego męża i jego kolegów. Była więziona. To człowiek z półświatka, a ona ze strachu przed nim zabrała dzieci i uciekła w bezpieczne miejsce.
Jak to się skończyło? Odmówiliście klientowi przekazania informacji?
Nie możemy robić takich rzeczy, przekazaliśmy mu informacje, które ustaliliśmy, ale współpracowaliśmy również z pełnomocnikiem tego klienta i zarówno jemu, jak i pełnomocnikowi powiedzieliśmy, że wiemy o wszystkim, znamy tło tej sprawy i dysponujemy informacjami, które mogą tej kobiecie bardzo pomóc. Przeprowadziliśmy tę rozmowę, aby klient wiedział, że nie jest bezkarny, w ten sposób zabezpieczyliśmy ją przed działaniami, które mógł podjąć.
Czy praca detektywa wypływa na życie prywatne
Widząc tyle zła, tyle zdrad, zmieniłaś swoje przekonanie o ludziach?
Doktor House powiedział, że wszyscy kłamią i tak jest. Nawet nasi zleceniodawcy kłamią. Bardzo często, szukając dowodów, okazuje się, że klient powiedział nam tylko pół prawdy albo że tak naprawdę to klient ma coś za uszami i przy naszej pomocy chce znaleźć dowody obciążające żonę czy męża. Pamiętam Polaka mieszkającego za granicą, którego żona raz w miesiącu na kilka dni przyjeżdżała do Polski i on zlecał nam obserwację jej przez te kilka dni każdego miesiąca. Obserwowaliśmy ją, jak spędza czas z rodziną i przyjaciółmi. Nie zrobiła absolutnie nic złego. Obserwacje trwały wiele miesięcy i koniec końców udokumentowaliśmy, jak spotyka się z jakimś mężczyzną. Gdy przekazaliśmy dowody klientowi, wyznał nam, że to był tester wierności, którego on sam wynajął, żeby mieć dowód, że żona ma romans, bo on już układał sobie życie z inną kobietą. To wszystko było sprowokowane przez klienta, dlatego my nie świadczymy usług związanych z testerami wierności. To jest manipulacja rzeczywistością.
Widziałaś tyle związków, które się rozlatywały, masz może jakieś przemyślenia, dlaczego tak się stało? Jakieś powtarzające się czynniki, które według ciebie niszczyły te relacje?
Ludzie ze sobą nie rozmawiają. Ulegają codziennemu pędowi, zarabiają pieniądze, nie spędzają razem czasu. Po prostu rozchodzą się w swoim codziennym życiu i powstaje pustka, którą każdy próbuje sobie jakoś zapełnić.
Nie masz awersji do relacji? Gdybym widziała tyle zdrad, ciężko byłoby mi komuś zaufać.
Ta praca nie odbija się na mnie, bo czerpię wzorce z osób mi bliskich. To tak jakbyś zapytała karnistę, czy nie kusi go żeby kraść.
Przecież są znane przypadki sędziów, którzy kradli!
Są… ale ja obserwuję moich rodziców, którzy są po ślubie od ponad 40 lat, są sobie wierni i szczęśliwi, i dzięki nim wiem, że tak można. (…)
Ciekawe zlecenia detektywa
Opowiedz nam o sprawie, podczas której musiałaś wcielić się w kogoś innego.
To moje ulubione zlecenia! Pewnego dnia poszłam na rozmowę o pracę do byłego wspólnika naszego klienta, który założył firmę, bazując na całym know how z poprzedniej firmy, którą współtworzył z moim klientem. Działalność założył na szwagra, ale prawda była taka, że sam wszystkim zarządzał, a moim zadaniem było udokumentowanie tego. Stworzyłam sobie CV handlowca, wparowałam do firmy i powiedziałam, że chcę dla nich pracować. Wszystko nagrałam. No i dostałam tę pracę. A potem musiałam iść do sądu i zeznawać.
Twój niedoszły szef tam był? I powiedział: „To Ty! Oszukałaś mnie!”?
Tak, mniej więcej tak to wyglądało. Ale mimo to uważam, że to fajne zlecenia, bo można się wtedy naprawdę wykazać. (…)
Które zlecenie z perspektywy ponad 11-letniej pracy w zawodzie jest dla ciebie szczególnie wyjątkowe?
Mam bardzo dużo wyjątkowych zleceń (…) Jedna sprawa jest bardzo świeża, bo zaledwie sprzed kilku miesięcy. Klient zlecił nam obserwację swojej dziewczyny na babskiej imprezie, na którą szła z przyjaciółkami. Razem z drugą detektyw pojechałyśmy do klubu i obserwowałyśmy. Dziewczyny bawiły się super, widać było, że są zaprzyjaźnione i cieszy ich wspólne spędzanie czasu, ale nasza obserwowana wcale nie bawiła się tak dobrze, bo ciągle wisiała na telefonie. Myślałyśmy, że może się z kimś umawia i za chwile zniknie nam z oczu. A więc, jak to w klubie, udało nam się podejść blisko i przez ramię sprawdzić, z kim się kontaktuje. Okazało się, że cały czas rozmawiała ze swoim partnerem, czyli z naszym klientem. To było dla mnie bardzo smutne. Dziewczyna miała zaledwie 20-kilka lat, była przygaszona, nie miała w sobie radości. Muszę przyznać, że jej mina zrobiła na mnie wielkie wrażenie i pamiętam ją do tej pory. Nie zasłużyła sobie na to, nic nie zrobiła, ale wdała się w związek z bardzo toksyczną, kontrolującą osobą.
Na zdjęciu: prywatna detektyw Katarzyna Bracław. Fot. Instagram/@detektyw_jest_kobieta
Inne tematy w dziale Społeczeństwo