Decyzja o sprzedaży masła z rezerw strategicznych stała się przedmiotem politycznego sporu i wzbudziła duże emocje w społeczeństwie. Rząd broni interwencji jako niezbędnej, by pomóc konsumentom w obliczu drożyzny, natomiast opozycja zarzuca mu stosowanie metod z czasów PRL. W tle pozostaje pytanie: jakie skutki przyniesie wypuszczenie na rynek zapasów strategicznych?
Dlaczego masło podrożało?
Przyczyny wzrostu cen masła mają swoje źródła zarówno na rynku globalnym, jak i lokalnym. Eksperci wskazują, że globalna produkcja mleka zmniejszyła się w ostatnich miesiącach, co wpłynęło na wyższe koszty przetwarzania produktów mlecznych.
Ponadto drożejąca energia, paliwa oraz pasze dla zwierząt powodują, że przetwórcy podnoszą ceny swoich wyrobów.
Podwyżki cen dotykają nie tylko Polski, ale również inne kraje Europy, gdzie masło staje się coraz droższym produktem.
W Polsce rośnie spożycie masła na osobę. W 2000 r. wynosiło 4,2 kg, a w 2023 r. - już 6 kg. Według raportu UCE Research, średnia cena kostki masła wzrosła w Polsce o 30% rok do roku. W wielu sklepach za 200-gramową kostkę trzeba dziś zapłacić nawet 8-10 zł, co dla wielu rodzin stało się obciążeniem.
Rząd interweniuje – sprzedaż masła z rezerw strategicznych
W odpowiedzi na rosnące ceny rząd podjął decyzję o sprzedaży 1000 ton masła z państwowych rezerw strategicznych. Masło, przechowywane w blokach po 25 kg, ma trafić na rynek w wyniku przetargu organizowanego przez RARS. Rząd liczy, że taki krok obniży ceny i ustabilizuje sytuację na rynku.
Jak podkreśliła Kancelaria Prezesa Rady Ministrów w komunikacie: „Działanie to ma na celu przeciwdziałanie spekulacjom cenowym oraz zapewnienie Polakom dostępu do masła w rozsądnej cenie”.
Prezes RARS, Michał Kuczmierowski, wskazał na załamanie na rynku żywności, zwłaszcza w sektorze mleczarskim, co uzasadniało interwencję agencji.
- To pełnowartościowe masło. Takie, które kupujemy w sklepach. Zanim zostanie ono skonfekcjonowane i opakowane, obrót masłem odbywa się w takich blokach masła mrożonego. Właśnie z niego producenci wytwarzają produkt, który kupujemy w sklepie. To masło, które kupujemy na co dzień - przekonuje minister. Do przetargu będą mogli stanąć producenci masła, którzy później sprzedadzą produkt sklepom - wyjaśnia Jan Grabiec.
Polityczna burza wokół masła
Decyzja o interwencji wywołała gorące reakcje wśród polityków różnych opcji. Przedstawiciele rządu bronią decyzji jako odpowiedzialnego działania w obliczu kryzysu cenowego. Minister rolnictwa Czesław Siekierski ocenił decyzję jako słuszną i potrzebną, podkreślając, że może ona przyczynić się do obniżenia cen masła w sklepach:
- Nie możemy pozwolić, by Polacy płacili horrendalne kwoty za podstawowe produkty spożywcze. Sprzedaż masła z rezerw pomoże obniżyć ceny i wesprzeć konsumentów - przekonuje Siekierski.
Rząd podkreśla, że rezerwy strategiczne są właśnie po to, by interweniować w sytuacjach kryzysowych, a rynek potrzebuje szybkiej reakcji.
Opozycja nie szczędzi krytyki, porównując działania rządu do metod stosowanych w czasach gospodarki centralnie planowanej. Poseł opozycji, Jan Kowalski, powiedział: „To jest gospodarka rodem z PRL-u. Zamiast rozwiązać problem strukturalny i wesprzeć rolników, rząd sięga po masło z magazynów. Czy niedługo będziemy stać w kolejkach po reglamentowane towary?”.
"Jak w grudniu uwolnienie rezerw strategicznych, to w styczniu pewnie wejdą kartki na masło. Zaproponowana przez RARS cena za 25 kg bloków masła daje w przeliczeniu 6 zł za kostkę. Cały zaproponowany zapas wystarczy do pokrycia miesięcznego spożycia 2 mln Polaków" - wyliczył Janusz Cieszyński z PiS.
Zdaniem opozycji, rząd powinien skoncentrować się na długofalowych rozwiązaniach wspierających producentów, zamiast doraźnych działań.
Polacy z niepokojem obserwują sytuację. Dla wielu rodzin masło stało się symbolem drożyzny. W mediach społecznościowych pojawiają się komentarze, że „masło stało się luksusem”. Z drugiej strony, pojawia się nadzieja, że działania rządu faktycznie obniżą ceny w sklepach, choć nie wszyscy są optymistami.
Co się stanie po wypuszczeniu 1000 ton masła na rynek?
Wypuszczenie masła z rezerw strategicznych może przynieść następujące skutki:
- Tymczasowy spadek cen – zwiększona podaż masła może przejściowo obniżyć jego cenę na rynku detalicznym.
- Pomoc dla konsumentów – osoby najbardziej dotknięte drożyzną odczują ulgę, przynajmniej na kilka tygodni.
- Krytyka ze strony producentów – producenci mleka i przetwórcy obawiają się, że interwencja wpłynie negatywnie na ich dochody, jeśli ceny spadną zbyt gwałtownie.
- Jeśli takie interwencje staną się częste, mogą zniechęcić inwestorów i producentów do angażowania się w sektor mleczarski, obawiając się niestabilności rynku.
Ekonomiści i analitycy rynku spożywczego podkreślają, że interwencja rządu może przynieść krótkoterminową ulgę, ale nie rozwiąże problemów systemowych. Jak ocenił ekspert ds. rynku rolnego, dr Marek Nowak: „Sprzedaż 1000 ton masła może przejściowo obniżyć ceny, ale to kropla w morzu potrzeb. Prawdziwe problemy wynikają z kosztów produkcji i globalnych niedoborów mleka, a na to rząd ma ograniczony wpływ”.
Prof. Marek Zieliński z Uniwersytetu Ekonomicznego uważa, że: "wprowadzenie na rynek 1000 ton masła może krótkoterminowo obniżyć ceny, ale nie rozwiąże strukturalnych problemów rynku mleczarskiego".
Dr Ewa Kowalczyk, analityk rynku spożywczego, podkreśla, że: "interwencje tego typu mogą prowadzić do destabilizacji rynku i zniechęcać producentów do inwestycji w rozwój".
Z kolei ekonomistka dr Anna Nowak zauważyła, że takie interwencje mogą zaburzać mechanizmy rynkowe i prowadzić do nieprzewidzianych konsekwencji. "Zamiast doraźnych działań, potrzebne są systemowe reformy wspierające producentów i konsumentów" – dodała.
red.
Zdjęcie ilustracyjne, fot. Canva
Inne tematy w dziale Polityka