Rząd obawia się wariantu z Rumunii. Dlatego planuje zmianę przed wyborami w SN

Redakcja Redakcja Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 109
To nie Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego - zgodnie z ustawą - rozstrzygałaby o ważności wyborów, a Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych lub inne gremium w gronie sędziów - to pomysł, który kiełkuje w rządzie Donalda Tuska. Nowelizacja prawa obowiązywałaby tylko na czas przyszłorocznych wyborów prezydenckich.

O nowych planach koalicji rządowej pisze Onet, który przekazuje, że politycy obawiają się wariantu z Rumunii. Tam zwycięzca pierwszej tury wyborów prezydenckich nie może na razie zostać głową państwa, ponieważ Sąd Konstytucyjny unieważnił głosowanie, które wygrał Calina Georgescu. Dowodem mają być rzekome manipulacje treściami publikowanymi na Tik-Toku na korzyść kandydata, uznawanego za populistycznie prawicowego. Cień podejrzeń padł na Kreml. Opinia publiczna nie poznała jednak żadnych dowodów, zgromadzonych w sprawie ewentualnych nieprawidłowości w procesie wyborczym w Rumunii. 


Bukareszt w Polsce? 

- Sąd konstytucyjny Rumunii unieważnił I turę prezydenckich wyborów. Przyczyną są zagraniczne manipulacje w trakcie kampanii wyborczej. Nie miejmy złudzeń, z jakiego kraju było to sterowane. Obronimy Polskę przed podobnym scenariuszem - napisał Tomasz Siemoniak, szef MSWiA, kilka dni temu na portalu X. Nie bez przyczyny. 

Okazuje się, że rząd planuje nadzwyczajną zmianę prawa, dzięki której protesty wyborcze i orzekanie ws. ważności wyborów nie trafiałyby do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Gabinet Donalda Tuska nie uznaje jego uchwał i decyzji, przekonując, że zasiadają w nim nieuprawnieni do orzekania sędziowie. Jednocześnie na styczniowym posiedzeniu tejże izby ws. ważności wyborów do Sejmu i Senatu z ubiegłego roku, przedstawiciel prokuratora generalnego Adama Bodnara mówił do składu sędziowskiego per "wysoki sądzie". Od tamtej pory minister sprawiedliwości bojkotuje posiedzenia Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN. Uważa, że potwierdzenie ważności wyborów samorządowych czy europejskich jest "bez znaczenia prawnego".

Tak samo było w przypadku odwołań posłów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika od decyzji o wygaśnięciu mandatów poselskich. To też ta izba zbada odwołanie PiS od uchwały PKW, która zabiera partii Jarosława Kaczyńskiego blisko 100 mln złotych z subwencji i dotacji w tej kadencji Sejmu.


Specjalna nowelizacja tylko na czas wyborów prezydenckich

Dlatego rząd będzie chciał znowelizować kompetencje izb Sądu Najwyższego. Jednym z pomysłów jest to, by scedować rozpatrywanie protestów wyborczych i ważności wyborów na Izbę Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. - Nie możemy wykluczyć, że podobne próby ingerencji w wybory będą miały miejsce również w Polsce. Jeśli tak się stanie, to o ważności wyborów nie powinna rozstrzygać izba, co do bezstronności której mamy bardzo poważne wątpliwości - twierdzi jeden z ważnych polityków koalicji w rozmowie z Onetem. W tym celu projekt ustawy przeniósłby "te kompetencje na poziom zgromadzenia ogólnego Sądu Najwyższego, a może trzeba wrócić do rozwiązania, które obowiązywało wcześniej, czyli rozstrzygania o ważności wyborów przez Izbę Pracy Sądu Najwyższego". 

Pomysł byłby wdrożony tylko na okoliczność wyborów prezydenckich w 2025 roku. Musiałby na niego przystać prezydent Andrzej Duda. 


Fot. Sąd Najwyższy 

GW

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj109 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (109)

Inne tematy w dziale Polityka