Przemoc, alkohol, śmierć. Polski ksiądz w zapomnianym kawałku świata

Redakcja Redakcja Wideo Salon24 Obserwuj temat Obserwuj notkę 6
- Film kręciłam w maju, gdy każdego wieczoru na niebie pojawiały się fioletowo- różowe światła. Szłam wtedy na cmentarz za wioską, gdzie są dziesiątki grobów. Wszędzie krzyże, na których pozawieszane są sztuczne kwiaty, rodzinne zdjęcia i maskotki, bo te groby nalezą głównie do młodych ludzi- dzieci, nastolatków i młodych dorosłych, którym te zabawki przynoszą ich osierocone dzieci - mówi reżyserka filmów dokumentalnych Katarzyna Dąbkowska, twórczyni m.in. filmu „Między światami” na temat życia rdzennych Innuitów.

OD REDAKCJI: Podczas tej rozmowy będzie pojawiał się temat depresji i samobójstw. Jeśli słucha nas osoba, która zmaga się z takimi problemami, zachęcamy, by zwrócić się po pomoc. 116 123 to numer telefonu zaufania dla dorosłych w kryzysie, a 116 111 to numer telefonu zaufania dla młodzieży.

Wywiad składa się z fragmentów nowego programu Salon24.pl „Tłumaczymy, jak się nie poddać” prowadzonego przez Mariannę Fijewską- Kalinowską. Cały odcinek programu znajdziesz tutaj:


Marianna Fijewska-Kalinowska: By nakręcić swój film dokumentalny „Między światami” na kilka tygodni wyjechałaś na Północ Kanady do małej wioski rdzennych Innuitów, a konkretnie do parafii prowadzonej przez polskiego księdza- oblata, ojca Daniela Szwarca. Co to za miejsce?

Katarzyna Dąbkowska: W parafii ojca Daniela toczy się życie kulturalno-towarzysko-społeczne. Film kręciłam w 2013 roku i wtedy do prowadzonej przez niego świetlicy przychodziło bardzo dużo dzieci. Bawiły się w innuickie zabawy, uczyły języka innuickiego albo oglądały filmy po innuicku.

Ośrodek prowadzony przez polskiego księdza na końcu świata to doskonały temat, ale nie był to temat twojego filmu.

Wyjechałam tam, ponieważ poruszył mnie temat samobójstw. Dowiedziałam się, że wśród Innuitów zarejestrowano jeden z najwyższych wskaźników samobójstw wśród dzieci i młodzieży i że problemem wcale nie jest klimat: ciemność i bardzo niskie temperatury, a raczej my, biali ludzie, którzy pojawili się tam lata temu i wyrządzili rdzennej ludności ogromne krzywdy.

Skoro biały człowiek nie kojarzy się Innuitom dobrze, przynajmniej w kontekście historycznym, jak reagowali na ciebie?

Moje przyjęcie było cudowne, ale tylko dlatego, że ojciec Daniel przyjął mnie do siebie, a on cieszy się tam ogromnym zaufaniem. Zdaję sobie sprawę, że to absolutnie nie był typowy sposób, w jaki Innuici przyjmują do siebie kogoś z zewnątrz.

Pamiętasz pierwszą osobę, która się przed tobą otworzyła?

To było jeszcze na lotnisku, przez śnieżyce utknęłam w jakiejś małej miejscowości z grupą innych pasażerów. Długo czekaliśmy, więc wyjęłam kamerę i zaczęłam z nimi rozmawiać, pytać o samobójstwa w ich społeczności. To byli młodzi ludzie, bardzo otwarcie rozmawiający na ten temat. Jeden z chłopaków powiedział mi, że wśród nich właściwie nie ma osoby, która nie jest dotknięta tematem samobójstw. Każdy ma kogoś bliskiego, kto odebrał sobie życie lub próbował to zrobić i przeżył, ale wciąż funkcjonuje w depresji. (…)

Która z rozmów, jakie odbyłaś podczas pracy nad filmem, poruszyła cię najbardziej?

Pod koniec mojego wyjazdu spotkałam Teresę, młodą kobietę, która przyszła odebrać swoje dziecko z parafii. Płakała, była w absolutnej depresji. Zapytałam ją, czy zgodzi się na nagranie i odpowiedziała, że tak. To było niezwykłe 40 minut, które ona przepłakała i ja również przepłakałam, słuchając jej opowieści. Kryzys psychiczny, alkohol, narkotyki, więzienie jej partnera, kryzys w związku, problemy rodzinne - wszystko, o czym ona opowiadała, było niestety uniwersalne dla tej społeczności. (…)


Przemoc domowa, dostęp do broni, narkotyki i inne wszelakie używki - to są ich codzienne problemy. Nie zapominajmy o tym, że społeczeństwo innuickie dopiero od około 30 lat stara się stanowić o sobie, bo dopiero wtedy zaczęły pojawiać się instytucje, które ich reprezentowały, które oddały im głos. Te instytucje walczą o prawa Innuitów, starają się zapobiegać samobójstwom czy odtwarzać ciągłość kulturową. I moim zdaniem to jest najważniejsze - żeby ta pomoc nie stała się przemocą, żeby nie szła odgórnie, od białego człowieka, który najpierw ich skolonizował, potem maltretował i wykastrował kulturalnie, a teraz jeszcze im pomoże, bo on wie najlepiej, jak. (…) Żeby wyobrazić sobie specyfikę społeczności innuickiej, musimy uzmysłowić sobie, że oni żyją w rejonie, który ma trzy miliony kilometrów kwadratowych, dla porównania można powiedzieć, że jest to podobny rejon do rejonu Indii, jednak w Indiach żyje półtora miliarda ludzi, a tam około 65-70 tysięcy osób, co jest porównywalne do populacji Siedlec.

Mieszkańcy Siedlec w Indiach!

Widzimy teraz, jaką skalę ma tam izolacja społeczna. (…)

Czy uważasz, że to źródło cierpień Innuitów bierze się z tego, że odebrano im możliwość życia w dawny sposób?

Innuitów wysiedlono i wybudowano im wioski. Z jednej strony dostali dostęp do medycyny, nie umierają z głodu, wyniszczenia i chorób, które można uleczyć, ale z drugiej strony zostali wykastrowani kulturowo, pozbawieni możliwości życia w taki sposób, który od lat pozwalał im przeżyć. Jako przykład mogę podać sytuację kobiet. Kobiety w społeczności innuickiej zawsze były bardzo silną grupą, ale wraz z kolonializmem przyszedł również europejski model funkcjonowania i kobiety zostały bardzo mocno zdegradowane. Patriarchat przejęty przez Innuitów bardzo brutalnie odbija się na kobietach. One oczywiście dochodzą do głosu i radzą sobie w niezwykle ciekawy sposób. Jednak trzeba czasu, by Innuici odnaleźli swoją drogę.

W jaki sposób kobiety radzą sobie z tymi problemami?

Można powiedzieć, że wśród Innuitów są trzy rodzaje kobiet. Najstarsze, seniorki, które jeszcze pamiętają dawne czasy, nomadyczny tryb życia, traumy historyczne, przesiedlenia i polowania. Znają język i podania. Są nośnikami kultury. Aktualnie kanadyjski rząd oraz młodzi Innuici doceniają te najstarsze kobiety coraz bardziej i zdają sobie sprawę, jak cennymi wartościami te kobiety mogą się dzielić. Z kolei kobiety w średnim wieku są aktywne zawodowo, starają się uzyskać niezależność, stanowić o sobie.


Często tworzą organizacje społeczne, które zrzeszają np. kobiety zajmujące się sztuką albo walczące o swoje prawa. Jest też pokolenie nastolatek, młodych Innuitek, które coraz częściej są aktywne w social mediach i chcą mówić o sobie, o swojej depresji, o traumach, odkrywając swoją kulturę na nowo. Starają się w swoich środkach wyrazu, np. innuickich śpiewach, tatuażach, rękodziełach czy trendach modowych, łączyć rdzenną kulturę z nowoczesnym zaśpiewem. (…)

image

Jaki jest stosunek Innuitów do osób zmarłych?

Film kręciłam w maju, gdy każdego wieczoru na niebie pojawiały się fioletowo-różowe światła. Szłam wtedy na cmentarz za wioską, gdzie są dziesiątki grobów. Wszędzie krzyże, na których pozawieszane są sztuczne kwiaty, rodzinne zdjęcia i maskotki, bo te groby należą głównie do młodych ludzi: dzieci, nastolatków i młodych dorosłych, którym te zabawki przynoszą ich osierocone dzieci. Sam fakt, że cmentarz jest tak blisko wioski, pokazuje, że Innuici odczuwają obecność zmarłych jako naturalną część życia, które nie kończy się w momencie śmierci. Te duchy - w sensie dusze - towarzyszą im. Innuici, jak wiele kultur żyjących bardzo blisko natury, mają swoją intensywną duchowość. Ja nie spotkałam się tam z żadnymi przejawami szamanizmu, raczej z symbiozą Kościoła katolickiego oraz rdzennych wierzeń dotyczących bardzo intensywnej obecności zmarłych, którą paradoksalnie najlepiej rozumiał właśnie ojciec Daniel. Bo z kim innym oni mogliby porozmawiać na ten temat, kto by ich nie wyśmiał? (…)

Na koniec opowiedz nam coś o ojcu Danielu. Ten człowiek musi być niezwykłą postacią.

Ojciec Daniel mawia, że zimno to najmniejszy problem. A tam jest naprawdę bardzo zimno. Codziennie wieczorem ojciec Daniel odprawia mszę, czasem dla jednej osoby, ale zawsze pod koniec dnia ta msza jest. I zawsze pod koniec dnia, przed powrotem dzieci ze świetlicy do domów, ojciec Daniel wspólnie z nimi odmawia modlitwę za ich rodziców czy bliskich, którzy zmarli. To taka skromna, cicha modlitwa. Taka drobinka. Ojciec Daniel jest tam właśnie takim płatkiem śniegu, który niewiele może zmienić, ale dla tej społeczności zmienia ogromnie dużo. A potem dzieci wracały do domu, zresztą wiele z nich wcale nie chciało wracać, obawiały się trochę, nigdy nie wiedziały, co czeka w domu, a w parafii było bezpiecznie. I na sam koniec dnia Daniel zostawał sam w ciszy, w pustce swojego mieszkania. Wtedy sobie uświadamiałam, że misjonarz w ciągu dnia jest pochłonięty słuchaniem i działaniem, ale ostatecznie, wieczorem, zostaje sam z tym wszystkim. To piękne i przejmujące jednocześnie.

image

Fot:  Kard z filmu „Między światami”/ reż Katarzyna Dąbkowska

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj6 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo