Trzaskowski zaskoczy wszystkich. Chce zerwać z łatką lewicowca

Redakcja Redakcja Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 92
Zdejmowanie krzyży z warszawskich urzędów? Nic z tych rzeczy. Rafał Trzaskowski ma na poważnie powalczyć o prezydenturę i nie lekceważyć Karola Nawrockiego. W tym celu zamierza wysłać sygnały do konserwatywnych wyborców, którzy są niezdecydowani, kogo poprą. Prezydent stolicy nie wyklucza nawet starego pomysłu ulicy im. Lecha Kaczyńskiego w kampanii.

Sztaby zgłoszonych przez największe partie polityczne kandydatów grupują swoich ludzi. Karol Nawrocki ogłosił, że pracami jego ludzi będzie zarządzał w najbliższych miesiącach Paweł Szefernaker, który szlify zbierał przede wszystkim w kampanii Andrzeja Dudy w 2015 roku. Z kolei z Rafałem Trzaskowskim mają współpracować Cezary Tomczyk, Sławomir Nitras, Wioletta Paprocka-Ślusarska z ratusza, a także Łukasz Pawłowski, prawa ręka w urzędzie prezydenta miasta.

Nawrocki już zaczął objazd po Polsce. Zaczął szybciej od faworyta w prezydenckim wyścigu. Dziś był w Sochaczewie, gdzie upominał się o pomoc dla niepełnosprawnych i wyremontowanie budynku warsztatów terapii zajęciowej. Zamierza odwiedzić każdy powiat do maja, choć będzie to niezwykle trudne logistycznie.


Trzaskowski będzie na wschodniej ścianie 

Trzaskowski rozpocznie podróże po kraju od stycznia. Na pierwszy ogień pójdzie ściana wschodnia, gdzie KO tradycyjnie ma gorsze poparcie. Wcześniej, bo 7 grudnia przedstawi pierwsze postulaty programowe na konwencji w Gliwicach. 

- Boimy się jednego: mamy bardzo dobre sondaże, pogłębione badania, które zamówiliśmy, a przewidują dokładnie to samo: Rafał ma największe szanse na wygraną. Jeśli ta wiedza nas uśpi, wówczas przegramy minimalną różnicą głosów - opowiada "Gazecie Wyborczej" jeden z polityków partii Donalda Tuska. Otoczenie Trzaskowskiego zapowiada ogromną ofensywę, bowiem - jak tłumaczą - mają o wiele więcej czasu niż ponad 4 lata temu, gdy prezydent Warszawy musiał zmienić Małgorzatę Kidawę-Błońską przed ostatnią fazą kampanii.  


Ingres abp Galbasa i ulica im. Lecha Kaczyńskiego?

KO zastanawia się, jak przeszkodzić opozycji w mobilizacji prawicy i przekonywaniu niezdecydowanych o konserwatywnych poglądach. Rafał Trzaskowski w tym celu ma nie epatować lewicowymi poglądami. A nawet więcej. - Nie po to, aby zdobyć ich poparcie, tylko osłabić ich mobilizację. Być może tydzień po naszej konwencji prezydent Warszawy będzie obecny na ingresie nowego metropolity warszawskiego abp Adriana Galbasa i wróci do pomysłu nadania imienia Lecha Kaczyńskiego jednej z ulic w stolicy. Ale to tylko luźne propozycje, być może wybierzemy coś innego - twierdzi informator "Gazety Wyborczej". 

Ulica im. Lecha Kaczyńskiego jako neverending story

Przypomnijmy, że na mocy zarządzenia wojewody mazowieckiego w 2017 roku aleja Armii Ludowej została przemianowana na ulicę Lecha Kaczyńskiego, ale w 2018 roku Naczelny Sąd Administracyjny uchylił tę decyzję. NSA zdecydował o przywróceniu starej, komunistycznej nazwy. 

Prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski, wielokrotnie deklarował poparcie dla upamiętnienia postaci Lecha Kaczyńskiego poprzez nadanie jego imienia jednej z ulic w stolicy. Dodawał jednak, że moc w tej sprawie ma Rada Miasta, a ta dotychczas nie wyraziła zgody na taką zmianę. Większość w stołecznym samorządzie ma Koalicja Obywatelska.  

 

Fot. Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy/X @Rafał Trzaskowski

GW


Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj92 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (92)

Inne tematy w dziale Polityka