Gdy w styczniu 2022 r. na współorganizowanej przez Marcina Najmana pato-gali MMA VIP pojawił się Andrzej "Słowik" Zieliński, jeden z przywódców gangu pruszkowskiego, rozpętała się ogólnopolska afera medialna. Co gorsza, gangster odpowiedzialny za zabójstwa, uprowadzenia i rozboje, został okrzyknięty "bossem" federacji oraz potraktowano go jako godnego czci gwiazdora i usadzono na złotym tronie. Film Krzysztofa Stanowskiego na ten temat spowodował, że Najman znalazł się w ogniu krytyki, a MMA VIP straciła wsparcie wszystkich sponsorów, odwołano także niektóre z zaplanowanych wydarzeń.
Najman: wziąłem "Słowika" na siebie
Sportowiec pojawił się w poniedziałkowym odcinku podcastu "WojewódzkiKędzierski". Zapytany przez prowadzącego o aferę sprzed niemal trzech lat, Najman stwierdził, że odpokutował już swoje winy, a odpowiedzialność za całą aferę wziął na siebie. Wciąż jednak zdaje się nie rozumieć, co tak naprawdę wywołało oburzenie ludzi...
– Nigdy nie rozwodziłem się za bardzo na ten temat. Ja Andrzeja Zielińskiego ps. "Słowika" poznałem 15 minut przed konferencją. Całe uderzenie przyjąłem na siebie i nigdy się od tego uderzenia nie uchylałem, nigdy nie zganiałem na nikogo i nigdy nie dopuściłem do tego, by ta gala się nie odbyła. (...) Gdybym ja wiedział, że Krzysiek [Stanowski] naprawdę ma z tym problem – tłumaczył się Najman.
– Nie ja byłem pomysłodawcą. W tej spółce [MMA VIP] miałem jeszcze czterech wspólników. Byłem prezesem, moja żona była mniejszościowym udziałowcem. (...) Padła propozycja i ja jako jeden ze wspólników powiedziałem, że to nie wyjdzie nam na dobre i to zły pomysł. Natomiast byłem w mniejszości. Mówię: "Okej". Przyjąłem to uderzenie na siebie – wyjaśnił sportowiec.
Najman bronił "Słowika" w 2022 roku
Fot. Marcin Najman/YouTube
Salonik24
Komentarze
Pokaż komentarze (3)