Targowiska i bazarki w Polsce przez dekady były sercem lokalnych społeczności, oferując nie tylko produkty codziennego użytku, ale także możliwość budowania relacji międzyludzkich. Niestety, ich rola zaczyna stopniowo zanikać, co związane jest z szeregiem wyzwań, przed którymi obecnie stoją. Wyjaśnimy, jakie są główne problemy targowisk w Polsce i czy tradycyjny handel ma jeszcze szansę przetrwać w obliczu nowoczesnej konkurencji?
Liczba targowisk i bazarów w polskich miastach oraz na obszarach wiejskich systematycznie maleje. Jest to wynik zmian w preferencjach zakupowych konsumentów oraz rosnącej konkurencji ze strony dyskontów i handlu internetowego.
Spadająca liczba klientów
Jednym z największych problemów targowisk, takich jak Pasaż Zielińskiego we Wrocławiu czy targowisko "Piast" w Nowej Hucie, jest wyraźny spadek liczby klientów. Jak wskazują sprzedawcy, coraz więcej osób przenosi swoje zakupy do internetu oraz centrów handlowych, które oferują szeroki wybór towarów w jednym miejscu. Jak podkreślają handlarze z Nowej Huty, jeszcze kilka lat temu targowisko tętniło życiem, a dziś w wielu punktach handlowych brakuje zarówno klientów, jak i pracowników. Podobnie jest na bazarze "Tomex". Zmniejszono go o połowę, a wciąż są puste stoiska czekające na wynajem. W Warszawie z problemami zmaga się legendarny Bazar Różyckiego na Pradze Północ. Z 43 dostępnych pawilonów jedynie 10 zostało wydzierżawionych.
Konkurencja ze strony dyskontów i galerii handlowych
Rozwój sieci dyskontów, takich jak Biedronka czy Lidl, przyciąga klientów niskimi cenami i dostępnością produktów pod jednym dachem. Dla porównania, produkty na targowiskach, choć często wyższej jakości, bywają droższe, co zniechęca część konsumentów. Jak zauważa sprzedawczyni z Pasażu Zielińskiego, warzywa i owoce w marketach mogą smakować gorzej, ale są znacznie tańsze. Choć Pasaż Zielińskiego słynął z tego, że przyciąga seniorów, którzy cenią sobie bezpośredni kontakt z kupcami i spokojniejszą atmosferę, to oni także zaczynają się przenosić do dużych marketów ze względu na coraz chudsze portfele.
Także pandemia COVID-19 przyspieszyła zmiany w nawykach konsumenckich. Klienci, którzy w czasie lockdownu przenieśli swoje zakupy do internetu, w dużej mierze pozostali przy tej formie handlu. W połączeniu z rozwojem e-commerce i usług dostawy, targowiska tracą na znaczeniu jako miejsce codziennych zakupów.
Wysokie koszty prowadzenia działalności
Wysokie koszty wynajmu stoisk oraz prowadzenia działalności gospodarczej to kolejny cios dla właścicieli małych biznesów. Z danych zebranych przez „Rzeczpospolitą” wynika, że w pierwszej połowie 2024 roku z polskich bazarków zniknęło blisko 800 punktów detalicznych, a 3200 firm zawiesiło działalność, czyli razem to aż 4 tys. podmiotów. Dla wielu handlarzy prowadzenie stoiska przestaje być opłacalne, zwłaszcza w sezonach zimowych, gdy liczba klientów spada do minimum.
Brak młodych pracowników
Dużym problemem jest również starzenie się społeczności handlowców. Wielu sprzedawców przeszło na emeryturę, a młodsze pokolenia nie są zainteresowane przejęciem stoisk. Jak zauważa jeden z kupców z Pasażu Zielińskiego, praca na targowisku wiąże się z dużym wysiłkiem – długimi godzinami pracy oraz trudnymi warunkami atmosferycznymi. To wszystko sprawia, że młodzi wybierają inne ścieżki zawodowe.
Wiele stoisk na bazarach to jednak biznesy rodzinne, które przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Dzięki temu zachowane zostają nie tylko produkty i receptury, ale również sposób prowadzenia działalności w duchu tradycyjnego handlu. Na warszawskim Bazarze Olimpia funkcjonują stoiska, które są prowadzone przez te same rodziny od dziesięcioleci, co podkreśla ich zakorzenienie w lokalnej historii.
Czy jest nadzieja na poprawę sytuacji?
Pomimo licznych problemów, sprzedawcy nie tracą nadziei. Przykładem może być targowisko "Piast" w Nowej Hucie, gdzie lokalni handlarze liczą na zainteresowanie mieszkańców nowo powstających osiedli. Jak zauważa jeden z handlarzy, świadomość konsumentów rośnie – coraz więcej osób docenia zdrową, lokalną żywność oraz chce wspierać małych przedsiębiorców. Bazarki umożliwiają bowiem zakup świeżych, sezonowych produktów bezpośrednio od producentów, co zachęca do zdrowszego stylu życia i ogranicza ślad węglowy związany z transportem towarów. Widać to na wiosnę, gdy pojawiają się nowalijki, to handel na targowiskach zwykle ożywa, a sprzedawcy mogą liczyć na większy ruch i zysk.
Bazarki pełnią też ważną rolę kulturową i społeczną. co może być kluczem do ich przetrwania. To nie tylko przestrzeń handlowa, ale także miejsce, gdzie mieszkańcy mogą się spotykać, rozmawiać i budować relacje. Starsze pokolenia przychodzą tam regularnie, traktując zakupy jako okazję do spotkania znajomych i wymiany codziennych doświadczeń. Targowiska są nośnikami lokalnych tradycji i smaków. Można na nich znaleźć produkty charakterystyczne dla danego regionu, takie jak lokalne sery, wędliny czy wypieki, które nie są dostępne w supermarketach. Np. na krakowskim Kleparzu można kupić oscypki, prawdziwe małopolskie kiełbasy czy regionalne miody, które reprezentują kulturę kulinarną Małopolski.
Podsumowanie
Z tego tekstu dowiesz się, że:
- Coraz mniej osób odwiedza targowiska, preferując zakupy w internecie lub centrach handlowych.
- Sieci takie jak Biedronka i Lidl przyciągają klientów niskimi cenami, co osłabia pozycję targowisk.
- Wynajem stoisk i utrzymanie biznesu na targowiskach stają się coraz mniej opłacalne, szczególnie w zimie.
- Młodsze pokolenia nie są zainteresowane ciężką pracą na bazarkach, co prowadzi do starzenia się społeczności handlowców.
- Pandemia i rozwój e-commerce spowodowały odpływ klientów z tradycyjnych targowisk.
- Targowiska ożywają wiosną, gdy sprzedaż wzrasta, ale zimą są niemal opustoszałe.
- Promocja lokalnych produktów, wspieranie małych przedsiębiorców i zwiększanie świadomości konsumentów mogą pomóc w przetrwaniu targowisk.
Zdjęcie ilustracyjne przedstawiające handel na bazarze, fot. gov.pl
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo