Stawką prawyborów w Platformie Obywatelskiej jest nie tylko wybór kandydata tej partii na prezydenta Polski. Ale też wybór modelu zarządzania Rzeczpospolitą – bo przecież przedstawiciel PO będzie faworytem walki o najważniejszy urząd w kraju. Kiedy przyjrzymy się kandydaturze Rafała Trzaskowskiego, zobaczymy, że stoi za nim neofeudalny układ budowany na zależnościach finansowych, służbowych i rodzinnych - pisze Marcin Torz.
Samorządowcy – przekonani o swojej wielkości – uznali jakiś czas temu, że mają taki potencjał, że mogą pokusić się również o przejęcie kontroli nad partiami rządzącymi Polską, z PSL-em i Platformą Obywatelską na czele. Chcieli w ten sposób odwrócić żelazną zasadę działania polityki opartej o system partyjny. Programy partyjne były realizowane przez przedstawicieli – w parlamencie i samorządach.
Neofeudalizm i neoaparatczykowie
Dziś to samorządowcy chcą kontrolować partie. W ich mokrych snach ma być jak w PRL: myśl polityczna ma płynąć z ratuszowych gabinetów, które zastąpią komitety partyjne. Prezydenci miast z kolei przejmą rolę sekretarzy wojewódzkich, decydujących o losach politycznych, urzędowych i biznesowych karierach działaczy wraz z ich rodzinami. Życie partii ma się toczyć w urzędzie, a aparat urzędniczy – zespolić się z aparatem partyjnym. Pogłębi to tylko patologie życia partyjnego, ze względu na podległość służbową, która oznacza bezwzględne podporządkowanie szefowi – w tym przypadku prezydentowi miasta.
Jest to rachunek do zapłaty za drogę na skróty do dobrych pieniędzy i łatwego życia. Niezależni od urzędów działacze partii zostaną zmarginalizowani, bo stosunki wewnętrzne dyktować będzie neofeudalna klasa neoaparatczyków. Profesjonalnych, dobrze opłacanych specjalistów od tkania sieci zależności i politycznych intryg. Będą mieli wszystkie narzędzia, by skutecznie koncentrować wokół szefów władzę ekonomiczną, medialną i polityczną. Lokalni władcy budują wokół swoich urzędów sieci koterii, klik na zasadzie oligarchicznej. Wszyscy biznesmeni są co prawda równi, ale niektórzy równiejsi i dostają co lepsze kąski z pańskiego stołu.
Samorządowcy chcą być jak Sutryk
Na tym został zbudowany system władzy Jacka Sutryka. Sieć układów i wzajemnych powiązań została doprowadzony do takiej doskonałości, że samorządowcy wybrali go sobie na szefa Związku Miast Polskich. Stał się symbolem nowych trendów, które miejscy aktywiści nazwali dziś na konferencji pod Sejmem #LexSutryk.
Co zakłada pakiet zmian postulowanych przez ZMP? Rodząca się na naszych oczach neoklasa polityczna chce więcej władzy, więcej pieniędzy i więcej przywilejów - bo chce poszerzać swoje imperia. Chce likwidacji ograniczenia zasiadania w prezydenckim fotelu do dwóch kadencji, chce przywrócenia możliwości zasiadania w radach nadzorczych, sprzeciwia się nowej ustawie medialnej zakazującej samorządom wydawania gazetek, przez złośliwych zwanych wręcz „gadzinówkami”.
Własne media samorządowcom nie wystarczają. Już dziś obserwujemy żenujące spektakle audycji prowadzonych przez spolegliwych względem włodarzy dziennikarzy i dziennikarki, liczne próby wpływania na linię redakcji, nawet próby zwalniania niewygodnych dziennikarzy. Próbowali tego ze mną w lokalnej telewizji "Echo 24", o czym pisała "Gazeta Wyborcza", a prokuratura rozpoczęła śledztwo. Był też przypadek redaktora Dariusza Wieczorkowskiego, świetnego wywiadowcy, jednego z najlepszych dolnośląskich dziennikarzy. Został wyrzucony z Radia Wrocław po tym, jak.. w uczciwy sposób przeprowadził wywiad z Sutrykiem.
Do domknięcia systemu, który zapewni im bezkarność potrzebują większego wpływu na politykę centralną i na służby. Wtedy będą mogli dzielić, rządzić i zarabiać z rozmachem Sutryka, ale bez ryzyka wpadki. Dlatego potrzebują Rafała Trzaskowskiego na urzędzie prezydenta. To bardzo ważny przyczółek do ataku na kolejne instytucje państwa. Brzmi jak scenariusz filmu political fiction? Możliwe. Ale niebawem taka właśnie rzeczywistość nas może czekać.
Neofeudalizm ala Sutryk to zagrożenie dla demokracji
W długim okresie konsekwencje dopuszczenia tego niebezpiecznego środowiska do większej władzy niesie olbrzymie zagrożenia. Powielanie wynaturzonych schematów w rozpocznie się po wyborach. W sytuacji, w której Trzaskowski zostałby prezydentem rozpoczęłaby się ostra walka pomiędzy pałacami – prezydenckim i kancelarią prezesa rady ministrów,
Wyzwanie rzucone premierowi może zagrozić spoistości Platformy Obywatelskiej i całej koalicji rządzącej. Podważanie władzy Tuska i zwalczanie wszystkich działaczy spoza urzędniczo-partyjnego aparatu samorządowców doprowadzi do brutalnej i bezwzględnej walki, której skutki są trudne do przeszacowania.
Konsekwencje będą ponosić wszyscy Polacy, bo w coraz bardziej skomplikowanej rzeczywistości międzynarodowej, gospodarczej i społecznej brak będzie sterowności i zdolności do podejmowania decyzji.
Ostatnie wygrane wybory przez KO
Nawet jeżeli KO wygra wybory prezydenckie – napięcia będą musiały narastać. Pogłębi je drugie największe zagrożenie dla demokracji, które wiąże się z dopuszczeniem do władzy współczesnych neofeudałów. Lokalne układy przeniosą się na wyższy poziom i utworzą całą piramidę politycznych zależności. Hermetyczna struktura z ograniczonymi możliwościami awansu zatrzyma naturalny proces krążenia elit. Będzie źle.
Już teraz wiele kontrowersji budzi na przykład model finansowania spotkań w kampanii Rafała Trzaskowskiego. Okazało się, że za szereg wydarzeń – salę, telebim, transport – płaciły zapraszające prezydenta Warszawy samorządy. Wszystko obraca się wokół ostrej wewnątrzpartyjnej rywalizacji, a działalności politycznej nie można przecież finansować z budżetu osób prawnych, na co zwrócił dziś uwagę w RMF FM Marek Sawicki z PSL.
To skutek stanu umysłu samorządowców i powrót do średniowiecznych układów władzy. Granica między tym co publiczne i prywatne się zaciera. Lokalni władcy traktują podległe im instytucje niczym udzielne księstwa – na zasadzie, że wszystko co należy do mojego miasta jest moje. W ich postrzeganiu świata nie ma już budżetu miasta. Jest skarbiec władcy. W prywatnych rozmowach nie mówią – nasza gmina wybudowała np. basen. Mówią: JA go wybudowałem. W domyśle: wy mnie popierajcie i nie przeszkadzajcie. Znacie to skądś? Wrocławianie znają.
Wokół Trzaskowskiego zgromadziła się olbrzymia grupa polityków z ambicjami zdobycia coraz większej władzy. Zaczyna się rysować podział na dwie grupy - skupionych wokół Trzaskowskiego widzianego jako przyszłego prezydenta i grupa popierającą Donalda Tuska, który będzie zmuszony walczyć w przyszłości na wielu frontach. Czeka nas interesujący, ale równie często gorszący czas starć, walk i politycznego chaosu.
Co czeka nas wiosną?
Dzisiaj na sytuację polityczną większość z nas patrzy przez pryzmat sondaży. A te obecnie wskazują, że dziś wybory prezydenckie raczej wygra kandydat KO.
Ale czy tak samo będzie za pół roku? Czy każdy ze wskazanych kandydatów będzie miał podobne szanse? Czy nastroje społeczne, stosunek do rządu nie zmieni się na tyle, że łatwa wygrana zostanie poddana w wątpliwość? W takiej sytuacji legendarnym czynnikiem X będzie klasa, przygotowanie i jakość otoczenia kandydata.
O tym, że Trzaskowski jest politykiem plastikowym i nie radzi sobie z właściwym i szybkim reagowaniem na zmieniającą się rzeczywistość napisano już wszystko. Gdy brakuje czasu na samodzielne przygotowanie, gdy wianuszek asystentów nie dostarczy sondażowych podpowiedzi – Trzaskowskiemu często brakuje instynktu, by podjąć właściwe kroki.
Wczoraj miałem okazję obserwować jego wrocławski wiec, gdzie nie wytrzymał presji mediów i pytań o jego powiązania z Jackiem Sutrykiem. Zamiast podjąć jedyną racjonalną decyzję, odciąć się od patologii i zgodnie z obietnicami porozmawiać z dziennikarzami po spotkaniu wybrał ucieczkę, którą osłaniali jego kompletnie pogubieni (i przez to agresywni) współpracownicy. Doszło do przepychanki, zasłaniania obiektywów kamer i aparatów oraz ogólnego niesmaku.
We właściwej kampanii będzie tylko trudniej. 5 lat temu był kandydatem opozycyjnym, jedyne co musiał robić to atakować. Dziś będzie musiał mierzyć się z obciążeniami wynikającymi z decyzji rządu. Również trudniej będzie po ewentualnych wygranych wyborach. W rozmowach z wielkimi tego świata musimy mieć człowieka, którego osobowość wytrzyma olbrzymią presję. Od niej zależeć będzie przyszłość naszego kraju.
Na problemy Tusk
Część z Czytelników nie może sobie odpuścić, by przy różnych sytuacjach nie wypomnieć mi, że uważałem, że kandydatem na prezydenta będzie Donald Tusk. A ja nadal tak sądzę. Bo tylko Tusk jest w stanie swoim autorytetem pogodzić wszystkie partie, partyjki, frakcje i koterie tworzące obóz rządowy.
Pamiętajmy jednak, że Małgorzata Kidawa-Błońska zanim została kandydatką również wygrała prawybory. A ostatecznie w wyborach wystartował ktoś inny. Działacze KO zadecydują, ale jeżeli wybiorą Trzaskowskiego – możemy oglądać podobny spektakl co w 2020 roku. I wtedy premier, chcąc nie chcąc, będzie musiał ratować honor Koalicji Obywatelskiej. Działacze KO muszą już teraz wziąć to pod uwagę.
Marcin Torz
Na zdjęciu Rafał Trzaskowski i Jacek Sutryk w kwietniu 2024 roku, fot. Facebook/Prezydent Wrocławia Jacek Sutryk
Inne tematy w dziale Polityka