ABW chciała pozwać dziennikarzy za tekst o ks. Olszewskim. Jest decyzja sądu

ABW domagała się sprostowania

W związku z artykułem „Lej do butelki – ksiądz dręczony przez funkcjonariuszy, premier straszy duchownego sądem" ABW domagała się sprostowania. Chodziło o dręczenie ks. Michała Olszewskiego, który był - według relacji przekazanej mediom - fatalnie traktowany tuż po zatrzymaniu. Nie pozwolono mu oddać moczu w normalnych warunkach, odmówiono picia i jedzenia przez kilkadziesiąt godzin. W konwoju policyjnym był prowadzony w kajdankach jak groźny przestępca.

"Pierwszy posiłek zjadłem po 60 godzinach, gdy do sądu mecenas przyniósł mi paczkę od brata. Pierwszy zaś kontakt z mecenasem miałem po 20 godzinach" - wynikało z relacji duchownego, która w lipcu została opublikowana w "Gazecie Polskiej Codziennie".

Prokuratura Krajowa i Służba Więzienna od miesięcy powtarzają, że warunki pobytu w izolacji ks. Olszewskiego, który kilka tygodni temu po 7 miesiącach opuścił areszt, były z poszanowaniem praw człowieka, a instytucje nie miały sobie nic do zarzucenia. Warszawski sąd wystąpił do ABW o nagrania z kamer po zatrzymaniu duchownego ws. Funduszu Sprawiedliwości, ale agencja przekonuje, że nie rejestrowała tych czynności.

Zobacz takżePolka i jej dzieci zamordowane w Belgii. Policja zatrzymała podejrzanego

ABW kontra "Gazeta Polska Codziennie"

Po publikacji materiału w lipcu ABW domagała się sprostowania od "GPC". W przeciwnym razie zagroziła wystąpieniem na drogę sądową.

- Zwyciężyła wolność słowa. Sąd zastosował przepisy prawa prasowego w sposób prokonstytucyjny. Stwierdził, że ABW zbyt obszernymi sprostowaniami próbowało ingerować w debatę publiczną. Sąd stwierdził, że "nie jest sądem, który ustala prawdę", jak było z ks. Michałem Olszewskim, ale pozew o sprostowanie okazał się niedopuszczalny - powiedział "Niezależnej" mecenas Michał Skwarzyński, reprezentujący duchownego. Sąd oddalił pozew ABW.