Donald Trump już wykorzystuje sprawę odebranej wiewiórki właścicielowi z Nowego Jorku, by pokazać, jak opresyjna jest administracja Stanów Zjednoczonych. "Peanut" to jeden z najpopularniejszych okazów na świecie i gwiazda Instagrama. Żeby się do niej dobrać, władze wysłały po nią "armię" służb.
Wiewiórka "Peanut" ma konto na Instagramie, które śledzi pół miliona internautów ze świata. Teraz stała się viralem końcówki kampanii w USA - już 5 listopada odbędą się wybory prezydenckie. Sztab Kamali Harris przedstawia je jako szansę na uratowanie demokracji, natomiast republikanie z Donaldem Trumpem na czele chcą zakończyć czas rządów demokratów, którzy - ich zdaniem - nie radzą sobie z kryzysem wewnętrznym i zewnętrznym. Wiewiórka na finiszu wyścigu spadła politykom jak manna z nieba.
Nalot służb po wiewiórkę "Peanut"
Do domu Marka Longo zapukały ostatnio służby wysłane przez urzędników Departamentu Ochrony Środowiska stanu Nowy Jork. Powodem odebrania zwierzęcia były pogłoski o złym traktowaniu pupila. Siłowo zarekwirowano wiewiórkę Markowi Longo. Ten w mediach mówił, że nie wie, czy jego zwierzę nie zostało uśpione. Nie ma pojęcia, gdzie zostało wywiezione.
Oficjalnie powodem reakcji władz Nowego Jorku były "liczne zgłoszenia dotyczące potencjalnie niebezpiecznych warunków przetrzymywania dzikich zwierząt, mogących przenosić wściekliznę" - podaje BBC. "Peanut" trafiła do domu Marka Longo dosłownie z ulicy. Mężczyzna przygarnął ją siedem lat temu, gdy auto przejechało matkę "Orzeszka". Właściciel odchował wiewiórkę, a jej historię i codzienne perypetie przedstawiał na Instagramie. Wiewiórka od kilkunastu godzin staje się sprawą polityczną.
Musk oskarża demokratów
- Warto zauważyć, że przestępcy w zdecydowanej większości głosują na Demokratów, ponieważ jest to partia łagodnie traktująca przestępców. Partia Demokratyczna jest dosłownie partią przestępców! Po prostu stwierdzenie faktu - komentował Elon Musk, szef portalu X, który wspiera w kampanii Donalda Trumpa.
Dlaczego sprawa "Peanut" wzbudza aż takie emocje w USA? Odpowiada na to pytanie we wpisie ekonomista Mikołaj Pisarski. - Jaka chora reguła lub absurdalnie idiotyczny przepis doprowadził do tego, że kilkunastu funkcjonariuszy otrzymało NAKAZ PRZESZUKANIA domu celem złapania i uśpienia „najpopularniejszej wiewiórki na świecie” która, po tym jak została odratowana po śmierci jej mamy, i tak nie była w stanie żyć sama na wolności, a w swoim nowym domu mieszkała od lat? - pytał.
Bezwzględny aparat państwa
- Faktem jest jednak to, że biurokratyczno-policyjna machina zadziałała dokładnie tak jak można się było tego spodziewać. Z całą mocą państwa uderzyła na dom niewinnych, nie karanych ludzi na których nigdy wcześniej nie złożono nawet skargi. Parę właścicieli wiewiórki przetrzymywano poza ich domem przez 5 godzin. Uniemożliwiono im samodzielne korzystanie z toalety. Kobietę przesłuchiwano na okoliczność dokumentów imigracyjnych. A ostatecznie złapano i zabito ich ukochane zwierzątka - opisał Pisarski szczegóły akcji służb w Nowym Jorku na podstawie doniesień mediów.
- Kluczowy problem jakiego nie chcą zaakceptować notoryczni poprawiacze cudzych żyć to nieelastyczność reguł i zasad jakie wprowadza państwo. (...) jeżeli żyjesz w kraju w którym bez zapowiedzi do Twoich drzwi może zapukać kilkunastu uzbrojonych facetów tylko po to żeby zabrać i zabić Twoje zwierzątko domowe to naprawdę nie musisz być libertarianinem, żeby załapać, że coś jest tu poważnie nie tak - podsumował Pisarski.
Fot. Kamala Harris, wiewiórka Peanut, Donald Trump/PAP/EPA/Instagram
GW
Inne tematy w dziale Polityka