Na portalu i Facebooku Radia Zet ukazał się wywiad, w którym przy okazji święta zmarłych ekspertka wypowiada się o śmierci zwierząt. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby redakcja nie nazwała czworonogów... "osobami zwierzęcymi".
Żałoba po "osobach zwierzęcych", "osoba psia"
"Żałoba po osobie zwierzęcej to nie wymysł. "Stratę będziemy nosić w sobie do końca życia" - brzmi tytuł wywiadu na portalu Radia Zet. Czytamy w nim: "W naszym języku brakuje określeń, które nadawałyby szacunek istotom żywym. Określenia: osoba psia, osoba kocia, chociaż mogą na początku brzmieć nieco dziwnie, są wyrazem szacunku. Pozbywamy się z języka przejawów rasizmu, dlaczego więc nie pozbywać się także gatunkowizmu?" - pyta Łucja Lange, wykładowca akademicki Instytutu Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego.
"W moim przypadku w procesie żałoby zawsze pomocne okazywały się wszelkie działania kreatywne: pisanie, fotografia, tworzenie wydawnictw, malowanie, śpiewanie, nawet robótki ręczne czy szycie. Pamiętam, że po pewnej stracie zapisałam się do chóru akademickiego i tam odczułam oczyszczenie. Zdziwiona zaczęłam na ten temat czytać i okazało się, że praktyki artystyczne często stosuje się w żałobie" - mówi Lange dla Radia Zet. Nie o żałobie po bliskim człowieku, a zwierzęciu.
"Dlatego staram się używać określenia: osoby zwierzęce, które może być dla wielu kontrowersyjne. Dla mnie jest po prostu wyrazem szacunku dla istot, z którymi wchodzę w relacje. W trakcie swojego życia tworzymy różne rodzaje relacji. Mamy relacje zarówno z ludźmi, zwierzętami, jak i z przedmiotami. Telefonu komórkowego, nie nazwę osobą. Natomiast tego 15-latka, który siedzi obok mnie i ma bardzo oceniający wzrok, już tak (wskazuje na kota). On jest istotą żywą" - przekonuje Lange.
Bralczyk znienawidzony przez lewicę
W wywiadzie poruszono też temat opinii prof. Jerzego Bralczyka. Językoznawca podpadł lewicy tym, że uważa, iż pies zdycha a nie umiera. W odpowiedzi został gremialnie nazwany "dziadersem" przez wielu progresywnych internautów.
Profesor Bralczyk wystąpił w lipcu w programie "100 pytań do", w którym miał okazję opowiadać o poprawnej polszczyźnie. Uwagę widzów i internautów zwróciła jedna konkretna wypowiedź, która dotyczyła zwierząt. Stwierdził, że w odniesieniu do nich woli używać formy "zdychać" niż "umierać". - Nie, nie pasuje mi (forma umieranie - red.) - odpowiedział. Tak samo, jak nie pasuje mi na przykład "adoptowanie zwierząt". Też mi nie pasuje. Jednak co ludzkie, to ludzkie. Jestem starym człowiekiem i te tradycyjne formuły i tradycyjny sposób myślenia... Nawet mówienie, że choćby najulubieńszy pies "umarł", będzie dla mnie obce. Nie, pies niestety "zdechł". Bardzo lubię zwierzęta, naprawdę - ocenił.
- Wiem, że jest bardzo dużo osób, które nie akceptują tego, że zwierzęta mogą umierać, więc debata, która pojawiła się w mediach, mnie nie zaskoczyła. Profesor Jerzy Bralczyk jest przedstawicielem tradycjonalizmu, więc nie zdziwił mnie swoim podejściem do tej kwestii. Natomiast bardzo pozytywnie odebrałam reakcję społeczną. Komentarze poszczególnych osób – również medialnych – pokazały, że w czasach, w których żyjemy, nieakceptowalne staje się mówienie o żywych istotach, z którymi mamy bardzo bliskie relacje, w sposób przedmiotowy. I to jest bardzo dobra informacja - odniosła się do analizy Bralczyka Lange.
GW
Inne tematy w dziale Kultura