Wydatki na cele obronne nie zostaną wyłączone z unijnej procedury nadmiernego deficytu - przyznał minister finansów Andrzej Domański w rozmowie z agencją Reuters. To ogromny cios dla rządu, który liczył, że w ramach solidarności międzynarodowej instytucje UE uwzględnią polskie wydatki na obronność i dadzą nam taryfę ulgową.
Polska postulowała o wyłączenie wydatków obronnych z procedury nadmiernego deficytu
Polska oraz 17 innych krajów członkowskich UE złożyły już plan budżetowy do Komisji Europejskiej. Kraje objęte procedurą nadmiernego deficytu, w tym Polska, muszą pokazać dodatkowo, w jaki sposób zamierzają zrównoważyć budżet.
W swoim planie polski rząd podkreślił, że celem jest sprowadzenie długu do poziomu poniżej 60 proc. PKB, ograniczenie deficytu sektora finansów publicznych do poziomu poniżej 3 proc. PKB i w rezultacie wyjście z procedury nadmiernego deficytu w okresie czterech lat.
"Polska mierzy się obecnie z problemem rosnących kosztów obsługi długu, które są konsekwencją wzrostu tego długu. Wynika on, z jednej strony, z efektów łagodzenia gospodarczych i społecznych konsekwencji kryzysu spowodowanego pandemią (Covid-19), a także koniecznych działań osłonowych związanych z podwyższoną inflacją wywołaną napaścią Rosji na Ukrainę. Z drugiej zaś – z wysokich, najwyższych spośród krajów UE i NATO, nakładów na wydatki obronne" - czytamy w dokumencie.
Ponadto rząd zwrócił w nim uwagę, że rozbudowa zdolności obronnych jest jednym z czterech wspólnych priorytetów UE określonych w rozporządzeniu o planach budżetowych. "Z tego względu na znaczące inwestycje obronne realizowane przez Polskę należy patrzeć także z perspektywy europejskiej. Wydatki Polski na obronność w relacji do PKB są największe spośród państw UE i NATO, służą szerszemu celowi, jakim jest wzmacnianie bezpieczeństwa Europy" - zaznaczył rząd.
Dlatego też w ramach solidarności międzynarodowej, i zgodnie z rozporządzeniem o procedurze nadmiernego deficytu, wydatki na obronność powinny być uwzględniane przez instytucje UE w kolejnych etapach procedury. "Polska inwestuje w dobro publiczne, jakim jest zapewnienie integralności granic UE, lecz równocześnie musi ponosić ciężar tych wydatków w postaci pogorszenia sytuacji budżetowej. Gdyby nie inwestycje w bezpieczeństwo UE, deficyt i dług sektora instytucji rządowych i samorządowych w Polsce byłyby na radykalnie niższym poziomie" - zauważył polski rząd.
Komisja Europejska potraktowała Polskę bez taryfy ulgowej
Tymczasem okazuje się, że Komisja Europejska odmówiła Polsce wyłączenia wydatków na obronność z procedury nadmiernego deficytu. Jest potwierdzone, że nie zostanie to wyłączone — powiedział minister Andrzej Domański w rozmowie z Reutersem. omański stwierdził, że, co oczywiste, Polska przyjęłaby z zadowoleniem unijne wsparcie dla polskich wydatków na obronność, ale minister zdaje sobie sprawę, że "nie jest to łatwy proces".
Przez takie podejście unijnych decydentów wyjście z procedury nadmiernego deficytu może być trudniejsze, niż się wydawało i Polska może nie spełnić założonego planu o "wyjściu na prostą" w ciągu 4 lat.
We wtorek premier Donald Tusk przyznał także, że tegoroczny deficyt budżetowy będzie większy niż zakładano, choć nie oznacza to cięcia wydatków, Szef rządu nie przekazał o ile deficyt zostanie powiększony. Jak podkreślił, wpływy do budżetu są mniejsze m.in. z powodu spadku inflacji poniżej poziomu założonego w ustawie budżetowej na 2024 r.
Rząd przyznał: Deficyt będzie większy, ale bez konieczności cięć wydatków
- Wpływy do budżetu państwa są wyraźnie mniejsze, bo inflacja jest mniejsza niż zakładano w budżecie. (...) Jeśli ktoś na inflacji zarabia (...), to państwo zarabia, bo jest dużo większy VAT, kiedy jest wysoka inflacja. To, że inflacja w skali roku jest o połowę niższa niż zakładali twórcy tego budżetu, oznacza także mniejszy wpływ z tytułu podatków. (...) Poprzednicy także wpisali na rok 2024, że 6 mld zł zysku Narodowy Bank Polski wpłaci do budżetu państwa, a Narodowy Bank Polski poinformował nas już dawno temu że jest na stracie, więc także z tego źródła pieniędzy nie ma i to się składa na ten powiększony deficyt - powiedział premier.
- Deficyt jest większy, ale nie oznacza to cięcia wydatków. Właśnie dlatego robimy tę nowelę budżetową, żeby poinformować, że będzie większy deficyt i powiększony deficyt oznacza, że nie będzie potrzeby jakichkolwiek cięć - zapowiedział premier.
Jak w piątek przekazała PAP dyrektor Biura Analiz Makroekonomicznych PKO BP Marta Petka-Zagajewska, zmiana deficytu w tegorocznym budżecie sięgnie 15-20 mld zł.
Zgodnie z ustawą budżetową na 2024 r. dochody budżetu państwa mają wynieść 682 mld zł, a wydatki ok. 866 mld zł. Z kolei deficyt zaplanowano w wysokości nie większej niż 184 mld zł.
Procedura nadmiernego deficytu wobec siedmiu krajów, w tym Polski, została uruchomiona w lipcu. Procedura nadmiernego deficytu jest uruchamiana, gdy w danym kraju UE deficyt sektora finansów publicznych przekroczy 3 proc. PKB lub dług publiczny jest wyższy niż 60 proc. PKB. Polska była do tej pory objęta procedurą dwukrotnie: w latach 2004-2008 oraz 2009-2015. Oprócz Polski obecnie procedurą zostały objęte: Francja, Włochy, Belgia, Węgry, Malta i Słowacja. Kraje te będą miały od czterech do siedmiu lat na realizację działań naprawczych.
ja
Na zdjęciu premier Donald Tusk i minister finansów Andrzej Domański, fot. PAP/Tomasz Gzell
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Polityka