na zdjęciu: manifestacja wsparcia dla Libanu i Palestyny w Jemenie. fot. EPA/YAHYA ARHAB/PAP
na zdjęciu: manifestacja wsparcia dla Libanu i Palestyny w Jemenie. fot. EPA/YAHYA ARHAB/PAP

"Ci, którzy straszą trzecią wojną światową, chyba sami by bardzo jej chcieli" (WYWIAD)

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 88
Jak słucham niektórych głosów, to odnoszę wrażenie, że oni chyba by bardzo by chcieli, by taki globalny konflikt się rozpętał. Bo w tej chwili nie widzę żadnych symptomów wskazujących na to, że ma z tego wybuchnąć trzecia wojna światowa. Owszem, angażuje się w konflikt Korea Północna. Robi to jednak w taki sposób, że ze swoich żołnierzy robi najemników. Koreańczycy z Północy po prostu są najemnikami strony rosyjskiej, ich wynajęcie na pewno nie jest żadnym sygnałem, który miałby świadczyć o zagrożeniu III wojną światową – mówi Salonowi 24 generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.

Od lat zapalnym punktem na świecie jest Bliski Wschód. W nocy znów doszło do ataku, tym razem ze strony Izraela na Iran. Czy Pana zdaniem ten rejon świata jest już standardowo zapalnym punktem, gdzie jednak jak skończy się na strachu, czy też przeciwnie, z tego może zrodzić się coś większego?

Gen. Waldemar Skrzypczak: Cały czas w ostatnich latach rejon ten był w sferze zagrożenia, ale konflikt był raczej uśpiony. Tam się cały czas działy różne rzeczy, zamachy terrorystyczne, ale nie było wielkoskalowych działań. W tej chwili do nich doszło. Świadczy o tym, chociażby to, że Izrael uderzył na Liban i na Strefę Gazy, gdzie swoim potencjałem dąży do wybicia ostatniego żołnierza Hezbollahu i Hamasu. Natomiast to, że Hezbollah i Hamas były wspierane przez Iran, sprawia, że Iran teraz ponosi tego konsekwencje. Przy czym Izrael jest jak najbardziej do odwetowych działań uprawniony, ponieważ Iran cały czas wspierał tych, którzy dokonywali zamachów w Izraelu.


Żołnierze Korei Północnej wzmocnili rosyjską armię na Ukrainie. Czy faktycznie można obawiać się, że to poszerzenie działań będzie preludium dla trzeciej wojny światowej?

Faktycznie niektórzy mówią, że wręcz już trwa trzecia wojna światowa. Szczerze mówiąc, jak ich słucham, to odnoszę wrażenie, że oni chyba by bardzo by chcieli, by taki globalny konflikt się rozpętał. Bo w tej chwili nie widzę żadnych symptomów wskazujących na to, że ma z tego wybuchnąć trzecia wojna światowa. Owszem, angażuje się w konflikt Korea Północna. Robi to jednak w taki sposób, że ze swoich żołnierzy robi najemników. Koreańczycy z Północy po prostu są najemnikami strony rosyjskiej. Przecież tam nie ma innej formy współpracy, oni będą opłacani przez Putina, są zwyczajnymi jego najemnikami. Rosyjski dyktator wszędzie szukał tych najemników, w różnych miejscach. Poszukiwania te nie przyniosły rezultatu, więc Władimir Putin dogadał się z koreańskim dyktatorem, Kim Dzong-Unem, że będzie płacił za najemników z armii Korei Północnej. I to się dzieje. Jeżeli miałaby ona wybuchnąć, to nasuwa się proste pytanie, kto z drugiej strony miałby się w nią zaangażować. W tej chwili nie widzę jakiegoś zagrożenia ani nie widzę jakiegoś zapału z czyjkolwiek strony do tego, żeby się w ten konflikt włączyć. Myślę, że nikt nie będzie chciał się w Ukrainie angażować. A więc mówienie o globalnym konflikcie jest przesadą. I wynajęcie najemników na pewno nie jest żadnym sygnałem, który miałby świadczyć o zagrożeniu III wojna światową.

Oczywiście sam udział najemników w wojnie nie świadczy o tym, że będzie ona eskalować. W przypadku dołączenia Korei są jednak obawy, że z kolei Rosja potem wesprze KRLD w ataku na Koreę Południową. A to by jednak mocno eskalowało konflikt i zaangażowało w niego USA?

W takiej sytuacji na pewno tak. Pamiętajmy, że na Półwyspie Koreańskim stacjonuje 24 Dywizja Amerykańska. Ona jest tam od zakończenia wojny koreańskiej. Ma tam swoje bazy, ona jest na wysokim poziomie gotowości bojowej i atak na Koreę Południową byłby również atakiem na Stany Zjednoczone, które są sojusznikiem Korei Południowej i utrzymują swoje wojska na jej terytorium. Tu rzeczywiście mogłoby to wywołać może nie konflikt o charakterze globalnym, ale wojnę w dużo większej skali, niż lokalna. Mimo to atak wspartej przez Rosję Korei Północnej na Południową wydaje się bardzo mało prawdopodobny. Bo ja cały obserwuję postawę Chin. Bo po pierwsze, to co się wydarzyło, jeśli chodzi o udział żołnierzy Korei Północnej w wojnie w Rosji, to nie dzieje się to bez zgody Pekinu. Putin, zanim się zwrócił do Kim Dzong-Una, musiał mieć akceptację Chin, które są tutaj obserwatorem. Tu, mimo że chińscy politycy mówią, że w Ukrainie należy zaprzestać działań zbrojnych, że trzeba wojnę zakończyć, dążyć do deeskalacji, godząc się na udział Korei Północnej w wojnie w Ukrainie, zgadzają się na coś wręcz przeciwnego, czyli eskalację konfliktu. Czyli godzą się na to, że ten konflikt, jeżeli chodzi o Ukrainę, w konflikt globalny wprawdzie się nie przerodzi, ale będzie mieć trwały charakter. I tu mamy moim zdaniem konkretny interes Pekinu, który patrzy na to przez pryzmat zaangażowania Amerykanów w Azji. To jest głównym motywem działania Chin.

Czyli to jest tak, że my się boimy tego, że jakaś zawierucha w Azji spowoduje, że Amerykanie tam się zaangażują, przez co odwrócą oczy od Europy, a Chińczycy patrzą odwrotnie, zaangażowanie Korei na Ukrainie sprawi, że Amerykanie bardziej będą patrzeć na to, co dzieje się w naszym regionie, odwracając uwagę od działań Chin?

Moim zdaniem na to wszystko trzeba patrzeć właśnie w ten sposób. Chiny aprobują to, co się dzieje w tej chwili, jeśli chodzi o postawę Korei Północnej. Bo obecność Koreańczyków w Ukrainie musi mieć miejsca wyraźnie za zgodą Chin. Inaczej nie byłoby o czym rozmawiać.

na zdjęciu: manifestacja wsparcia dla Libanu i Palestyny w Jemenie. fot. EPA/YAHYA ARHAB/PAP

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj88 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (88)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo