Wystawienie Przemysłąwa Czarnka byłoby działaniem adekwatnym do radykalnego zwrotu w prawo. Postawieniem na takiego polityka, który będzie starał się skonsolidować całą, wyraźnie prawicową część polskiej opinii publicznej. I zapewne były minister edukacji wejdzie do drugiej tury. Ale bardzo jestem ciekaw, jak, jeśli do tej drugiej tury dojdzie, pan Czarnek będzie pozyskiwał centrowy elektorat. Jak to zrobi z tym bagażem swoich licznych wystąpień, nacechowanych zachowaniami pozbawionymi elementarnej kultury osobistej, które przez lata prezentował. Życzę powodzenia, prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu, wszystkim sztabowcom. Alleluja i do przodu! - mówi Salonowi24.pl prof. Antoni Dudek.
Prawie codziennie pojawiają się nowe doniesienia dotyczące potencjalnych kandydatów na prezydenta. Coraz więcej wskazuje na to, że kandydatem Prawa i Sprawiedliwości będzie Przemysław Czarnek. Czy taka decyzja, jeśli rzecz jasna to się potwierdzi, będzie zaskoczeniem i co ona oznacza?
Prof. Antoni Dudek: Oznacza, że PiS konsekwentnie skręca w prawo. I w tym kontekście, pewnej konsekwencji, nie jest to zaskoczeniem. Bo PiS najpierw sobie wziął na pokład ziobrystów, łącząc się w jedną partię z Suwerenną Polską. A wystawienie Czarnka byłoby działaniem adekwatnym do tego radykalnego zwrotu w prawo. Postawieniem na takiego polityka, który będzie starał się skonsolidować całą, wyraźnie prawicową część polskiej opinii publicznej. I zapewne były minister edukacji wejdzie do drugiej tury.
Natomiast bardzo jestem ciekaw, jak, jeśli do tej drugiej tury dojdzie, pan Czarnek będzie pozyskiwał centrowy elektorat. Jak to zrobi z tym bagażem swoich licznych wystąpień, nacechowanych zachowaniami pozbawionymi elementarnej kultury osobistej, które przez lata prezentował. Ja życzę powodzenia, prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu, wszystkim sztabowcom. Alleluja i do przodu!
Jakiś czas temu mówił Pan, że będą dwie grupy PiS-u, można powiedzieć dwie twarze: jedna bardziej umiarkowana w postaci kogoś w rodzaju Mateusza Morawieckiego i druga właśnie Przemysława Czarnka. Czy może dojść do sytuacji, w której partia rozpadnie się i powstaną dwie formacje, centroprawicowa i bardziej radykalna?
Zobaczymy, jaki wynik uzyska kandydat PiS-u w wyborach prezydenckich. Tak naprawdę na sto proc. nie wiemy leszcze, czy na pewno będzie to Czarnek. Natomiast, gdybym miał mówić o jakimkolwiek rozpadzie czy naprawdę potężnych tarapatach PiS-u, to dojdzie do nich tylko w sytuacji najczarniejszego i mało realnego, to podkreślam, scenariusza, w który kandydat PiS-u nie wchodzi do drugiej tury wyborów prezydenckich. Wtedy rzeczywiście w tej partii nastąpiłoby największe trzęsienie ziemi w jej dziejach i być może nawet prezes Kaczyński mógłby go nie przetrzymać.
Natomiast, ponieważ ten scenariusz uważam za mało prawdopodobny, to sądzę, że w razie porażki w drugiej turze prezes PiS uzna, że zrobił wszystko, co powinien. Rozczarowanym wyborcom powie, że „moce ciemności okazały się znowu potężniejsze, różni nasi zagraniczni wrogowie i agenci w Polsce zmobilizowali wszystkie siły, mają ogromną przewagę w mediach, no i znakomitego kandydata na ostatniej prostej zaszczuli. Dlatego nie wygrał, ale jedziemy do przodu, za dwa lata będą wybory parlamentarne, odegramy się” – takiej narracji w przypadku porażki w drugiej turze możemy się spodziewać z ust prezesa. I to ten scenariusz wydaje mi się bardzo prawdopodobny. I on nie zwiastuje jakiegoś rozpadu PiS-u.
Jednak te dwie twarze istnieją. Czy w dłuższej perspektywie partię czeka rozłam, czy może te grupy stoczą ze sobą bój sukcesję?
Właśnie kiedy mówiłem o dwóch twarzach PiS-u, myślałem o pewnej dłuższej perspektywie. I tu tak naprawdę wszystko zależy od Mateusza Morawieckiego. Były premier to jest człowiek o ogromnym majątku osobistym, pewnej niedużej, ale jednak istotnej grupie zwolenników w PiS-ie i on na pewnym etapie może powiedzieć, „słuchajcie, mnie już nie po drodze ani z ziobrystami, ani z panem Czarnkiem, jako kandydatem na prezydenta, ani z prezesem Kaczyńskim jako człowiekiem, który stale dokręca śrubę, skręcając w prawą stronę. Dlatego tworzę nowe polskie centrum”.
Czy on to zrobi, trudno powiedzieć. Sądzę, że on to rozważa, ale na razie nie widzę jakichś objawów zewnętrznych, żeby ku temu zmierzał, więc zapewne czeka na rozwój wydarzeń. Natomiast nie wiem, czego się spodziewa po PiS-ie, bo moim zdaniem walka o sukcesję rozgrywa się właśnie w tym momencie. I za sprawą większości działaczy tej partii, następcą Kaczyńskiego będzie w niej ktoś czarnkopodobny, a nie morawieckopodobny.
O czarnym scenariuszu dla PiS, w którym kandydat tej partii nie wchodzi do drugiej tury, mówił Pan jakiś czas temu także w Salonie 24. Tu jednak są dwie możliwości. Pierwsza, w której trzeci kandydat typu Kukiz sprzed lat, lub Sławomir Mentzen z Konfederacji, będzie miał lepszy wynik od Przemysława Czarnka, wejdzie do drugiej tury. Druga możliwość, że do drugiej tury w ogóle nie dojdzie, bo już w pierwszej zwycięży przedstawiciel Koalicji Obywatelskiej. Czy można uznać, że przy obecnych tarciach w partiach koalicyjnych (np. rozłam partii Razem spory Trzeciej Drogi) Donald Tusk podejmie próby takiego osłabienia koalicjantów, by kandydat PO obojętnie kto nim będzie, miał szansę na wygraną już w pierwszej turze?
Moim zdaniem to, że Tusk gra na osłabienie koalicjantów, jest jasne. Natomiast premier nie jest naiwny i zdaje sobie sprawę, że mieliśmy w polskich dziejach na razie jeden taki fenomen, który się nazywa małżeństwo (podkreślam: małżeństwo!) Aleksandra i Jolanty Kwaśniewskich, którzy zdołali wspólnym wysiłkiem, dzięki niewyobrażalnej pracy medialnej itd. osiągnąć zwycięstwo w pierwszej turze wyborów prezydenckich w 2000 roku.
To się szybko nie powtórzy, chociażby dlatego, że dzisiaj Polska jest podzielona jednak nieco w inny sposób. Dwa obozy są bardziej wyrównane, oba mają po trzydzieści kilka procent i szansa, że któryś z nich nagle z trzydziestu kilku skoczy w pierwszej turze na pięćdziesiąt tylko dlatego, że nie wystartuje np. Szymon Hołownia, jest iluzoryczna, a wiara w to moim zdaniem jest naiwnością. Ten scenariusz nie wydaje mi się prawdopodobny.
Dojdzie raczej do sytuacji, w której w drugiej turze zamelduje się kandydat PiS-u i kandydat Platformy, obaj wyraźnie przed całą resztą. Osiągając wyniki, najprawdopodobniej zaczynające się od cyfry 3 na początku. W drugiej turze nastąpi to zasadnicze starcie. Prognozuję, że to nie będzie zwycięstwo jakąś miażdżącą większością. To znaczy, uważam, że Polska jest po prostu kolejną spolaryzowaną demokracją, w której wybory prezydenckie rozstrzygają się minimalną większością, co jest niestety ze szkodą dla demokracji. Taki sobie jednak zafundowaliśmy system polityczny i będziemy teraz cierpieć z tego powodu.
Dziesięć lat temu przedstawiciele lewicy i ludowców wystawili słabych kandydatów, co teoretycznie powinno pomoc w wygranej urzędującego prezydenta już w pierwszej turze. Niespodziewany sukces odniósł wtedy jednak Paweł Kukiz, który zdobył ponad 20 proc. A Bronisław Komorowski nie tylko nie wygrał w pierwszej turze, ale w drugiej przegrał z Andrzejem Dudą...
Właśnie, dlatego mówię, że naprawdę na poważnie o wyborach prezydenckich zaczniemy mówić na przełomie stycznia i lutego, jak się nam uformuje cała lista kandydatów. Zobaczymy, jak się to kształtuje w sondażach. Dzisiaj to wszystko jest moim zdaniem grubo przedwczesne. Nie znamy ostatecznej listy kandydatów, a co jest najistotniejsze, do końca nie wiemy też, jakie będą nastroje społeczne po Nowym Roku, w którą stronę będą się zmieniały, albo nie będą się zmieniały. Jeśli się nie będą zmieniały, to ten scenariusz, o którym mówiłem wcześniej, czyli druga tura przedstawiciela KO i PiS, będzie najbardziej prawdopodobny. I przebieg ostatniej debaty obu kandydatów albo brak tej debaty, może być rozstrzygający.
Źródło zdjęcia: Przemysław Czarnek. Fot. PAP
Inne tematy w dziale Społeczeństwo