Bicie w dzwony przeszkadza aktywistom Fot. Pixabay zdj. ilustrac.
Bicie w dzwony przeszkadza aktywistom Fot. Pixabay zdj. ilustrac.

Chcą zakazać bicia w dzwony. „Muezzin z minaretu przeszkadzać im nie będzie” (WYWIAD)

Redakcja Redakcja Kościół Obserwuj temat Obserwuj notkę 108
Często jest tak, że zwykłe nieuctwo jest przykrywane wzniosłymi hasłami o inkluzywności, tolerancji, o wielokulturowości. Tyle że gdyby współcześni rewolucjoniści więcej poczytali, to by wiedzieli, że przez długie wieki dźwięk dzwonów regulował tryb życia wszystkich ludzi. To nie była tylko liturgiczna czynność, tylko coś, co ustalało na przykład rytm prac polowych. Może niedługo okaże się, że np. zakaże się w podręcznikach datowania, czyli używania formy przed Chrystusem i po Chrystusie, gdy chodzi o kwestie chronologii. Sprzeciw wobec takich działań to nie kwestia religii, światopoglądu. Chodzi o zdrowy rozsądek, zabezpieczenie pewnej sfery naszej egzystencji przed ingerencją państwa – mówi w rozmowie z Salon24 profesor Grzegorz Kucharczyk, z katedry historycznej Polskiej Akademii Nauk.

Kilka lat temu było głośno o historii zagranicznego trenera piłkarzy Legii Warszawa, któremu przeszkadzały kościelne dzwony. Pytał się, jak je wyłączyć, bo przeszkadzają mu w treningu. Wtedy rozśmieszyło to wszystkich, od prawa do lewa. Teraz mamy informację, że miasto Poznań wysyła do parafii protest przeciwko biciu dzwonów, odkreślając je jako „hałas w zakładzie”, który zakłóca życie mieszkańcom. Jak możemy ocenić tego typu zmianę w ogóle podejścia, nawet w języku urzędniczym wobec Kościoła w Polsce?

Prof. Grzegorz Kucharczyk:
To jest antykatolicka bigoteria. Może nie będę oryginalny, ale czy jeśli za jakiś czas będzie sytuacja, w której z minaretu muezzin nawoływać będzie wiernych muzułmanów do modlitwy, to wtedy władze miasta Poznania także będą tak odważne, żeby napisać tego typu pismo? Nie trzeba być wybitnym profetą, żeby wiedzieć, że nie. Jako historyk mogę powiedzieć, że wszystkim rewolucjonistom poprzez wieki bardzo przeszkadzały kościelne dzwony. Począwszy od rewolucji francuskiej, która zakazała w nie bić, bo stwierdziła, że jest to dźwięk związany z zabobonem i nietolerancją. Zważywszy na to, że w tradycyjnej pobożności katolickiej dzwon jest namaszczany świętymi olejami, uważane się, że jego dźwięk działa odstraszająco na złe duchy, to może tutaj jest klucz. A jeśli władze Poznania pójdą dalej tym tropem, to może się zdecydują na zmianę herbu stolicy Wielkopolski. Przecież w herbie Poznania mamy dwóch świętych i to filarów Kościoła rzymskiego, świętego Piotra i świętego Pawła. Chyba czas najwyższy coś pomyśleć na ten temat.

Zmienił się stosunek do kapłanów i tradycji. Dawniej nawet osoby niewierzące i niechętne Kościołowi za plecami na księdza mogły nadawać, ale chciały koniecznie mieć ślub kościelny, czy posłać dziecko do komunii. Teraz tej obłudy nie ma, ale poszło to w inną stronę. Coraz częściej w przestrzeni publicznej zdarzają się np. osoby, które mówią do księży „per pan”. Do nawet byłego posła mówią „panie pośle”, do inżyniera „panie inżynierze”. Tradycyjny zwrot „proszę księdza” nie ma nacechowania religijnego, ale jest zwyczajnym podkreśleniem profesji…

No tak, ale tutaj dochodzimy do innej płaszczyzny, tak zwanej kindersztuby, czyli do wychowania i obyczajów. Jeżeli ktoś jest bigotem, to znika wszystko: wszelkie zasady, choćby uniwersalne. Liczy się tylko to, żeby postawić na swoim. Proszę sobie porównać zachowanie takiej postaci jak Józef Oleksy, a jakiegoś reprezentanta tak zwanej nowej lewicy. Mamy różnice klas. Józef Oleksy to była postać obca mi ideowo, ale mówię o pewnej klasie, o pewnym zachowaniu, wysławianiu się, budowaniu zdań, posługiwaniu się polszczyzną. To jest zupełnie co innego niż współczesna lewica. A często jest tak, że zwykłe nieuctwo jest przykrywane wzniosłymi hasłami o inkluzywności, tolerancji, o wielokulturowości. Tyle że gdyby najgłośniejsi i najradykalniejsi przedstawiciele skrajnej lewicy poczytali więcej, to by wiedzieli, że przez długie wieki dźwięk dzwonów regulował tryb życia wszystkich ludzi. To nie była tylko liturgiczna czynność, tylko coś, co ustalało na przykład rytm prac polowych i tak dalej. Wystarczy poczytać dzieła polskiej literatury, chociażby „Chłopów” Władysława Reymonta, którego stulecie nagrody Nobla w tym roku obchodzimy.



Kolejny przykład zmiany – w latach dziewięćdziesiątych propagandysta stanu wojennego, Jerzy Urban i jego pismo było bardzo popularne, ale ludzie trochę wstydzili się je czytać. Przyznawali się do tego bywalcy budek z piwem. Dzisiaj przez wiele środowisk jest szanowany bądź przedstawiany jako postać co najwyżej kontrowersyjna.

Z tygodnikiem „NIE” w latach 90. było trochę tak, jak z kupowaniem tak zwanych „świerszczyków”. Ludzie czytali, ale uważali, że jest to jednak jakiś wstyd. Dorosła jednak nowa generacja. Ci, którzy z fascynacji, ale w ukryciu w latach dziewięćdziesiątych czytali pismo urbanowe, wychowali swoich uczniów. Pamiętajmy, że tygodnik ten czytali szczególnie często nauczyciele, także inni reprezentanci tzw. zawodów inteligenckich. Nowe pokolenie Urbana nie tylko się nie wstydzi, ale nawet go afirmuje jako prekursora otwartego społeczeństwa itd. To jest tak, że pytanie o rewolucjonistów zawsze powinno dotyczyć ich ojców, nie tylko biologicznych, ale też intelektualnych. No i tutaj mamy właśnie potwierdzenie tej reguły.

Czy dwa lata po śmierci Urbana i 40 lat po śmierci Jerzego Popiełuszki można uznać, że to były rzecznik peerelowskiego rządu wygrał zza grobu?

U pewnej części ludzi na pewno tak. On już wtedy wygrywał, nie oszukujmy się. Natomiast oczywiście nie należy popadać w drugą skrajność i wierzyć, że będzie to triumf w całym społeczeństwie. I, że sukcesem zakończą się np. takie przedsięwzięcia jak w wyciszenie dzwonów w Poznaniu. Ciekaw jestem na przykład, czy prezydent Jaśkowiak ruszy teraz na Ostrów Tumski, katedrę, bo tam też są dzwony. Czy przy zbliżających się obchodach tysiąclecia koronacji Chrobrego, które odbędą się w Gnieźnie, ale także w Poznaniu, bo przecież pierwszy król Polski jest tam pochowany, władze miasta zakażą bić dzwony. I nie jest to kwestia religijna, ale społeczna. Nie tylko katolicy, chrześcijanie, ale właściwie wszyscy ludzie dobrej woli i o zdrowym rozsądku powinni przeciwko akcjom takim, jak próby zakazania bicia w dzwony, protestować. Bo tutaj mamy do czynienia nie z krytyką ludzi Kościoła, ale po prostu z klasyczną antykatolicką bigoterią, uprzedzeniem w czystej postaci.

W okresie rządów PO z lat 2007 – 2015, szczególnie w okresie po 2010 roku, widać było skręt młodych ludzi w prawo, modę na upamiętnienie Żołnierzy Wyklętych itd. Z kolei w okresie rządów PiS, wahadło poszło mocno w lewo, PiS stało się obciachem, nastąpiła gwałtowna laicyzacja i wzrost postaw antykościelnych. Czy teraz może być zwrot w drugą stronę?

Oczywiście jest taki mechanizm, że młodzież każdorazowo najchętniej buntuje się przeciwko sprawującym władzę. To jest jasne, ale tutaj chyba chodzi o coś innego, znacznie głębszego. O budowanie trwałej katolickiej opinii, która może pociągać wszystkich, także ludzi młodych. Także bronić podstawowych zasad nie tyle religii, ile zdrowego rozsądku. W przypadku wspomnianych dzwonów mowa jest o sferze dźwięku, a może niedługo okaże się, że np. zakaże się w podręcznikach datowania, czyli używania formy przed Chrystusem i po Chrystusie, gdy chodzi o kwestie chronologii. Sprzeciw wobec takich działań to nie kwestia religii, światopoglądu. Chodzi o zdrowy rozsądek, zabezpieczenie pewnej sfery naszej egzystencji przed ingerencją państwa. Bo to się sprowadza do tego, że władze zaraz będą nam dyktować sferę dźwięku, mierzenia czasu, a w przyszłości może uznają, że jednak procesje Bożego Ciała powinny być wewnątrz kościoła, a jak już będą wewnątrz kościoła, to może tylko w głównej nawie. Mamy podobne przykłady w historii, także Polski. Zwróćmy uwagę, że komuniści, deklarujący się jako ci, którzy chcą rozdziału Kościoła od państwa, opublikowali dekret o obsadzaniu stanowisk kościelnych, który oddawał państwu, wtedy komunistycznemu, wpływ na obsadę wszystkich stanowisk od proboszcza do arcybiskupa. Prymas Stefan Wyszyński odpowiedział twardym non possumus i trafił do więzienia. Więc warto budować opinię katolicką, czy też szerzej opinię ludzi dobrej woli i zdrowego rozsądku, by przeciwstawiać się absurdalnym pomysłom i totalitarnym zapędom.


na zdjęciu: bicie w dzwony przeszkadza aktywistom. fot. Pixabay, zdj. ilustracyjne.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj108 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (108)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo