Do wyborów w USA pozostały niecałe dwa tygodnie. Kamala Harris i Donald Trump walczą o każdy głos, który może przesądzić o wyniku. Kandydaci mocno skupiają się również na polskiej społeczności. "Ostatnim razem, gdy polscy wyborcy byli tak ważni w amerykańskich wyborach prezydenckich, był prawdopodobnie rok 1976" – zauważa "New York Times".
Harris i Trump walczą o głosy Polonii
Pensylwania to jeden z tzw. wahających się stanów (swing states), który może zadecydować o wynikach wyborów prezydenckich w USA. Dlatego zarówno Republikanie i Demokraci walczą tam o każdy głos, również ten należący do Amerykanów polskiego pochodzenia.
Podczas wrześniowej debaty z kandydatem Republikanów Kamala Harris zwróciła się bezpośrednio do "800 tys. polskich Amerykanów tutaj, w Pensylwanii", mówiąc, że Trump sprzeda Ukrainę Putinowi, a następnym celem Moskwy będzie Polska.
Także kandydat Republikanów wielokrotnie mówił o Polakach i udzielił nawet wywiadu w Telewizji Republika, gdzie powiedział, że "żaden prezydent nie zrobił więcej dla narodu polskiego". Co więcej, Trump w poszukiwaniu poparcia u Polaków w USA oddał nawet cześć ks. Popiełuszce.
"Ostatnim razem, gdy polscy wyborcy byli tak ważni w amerykańskich wyborach prezydenckich, był prawdopodobnie rok 1976, kiedy prezydent Gerald Ford powiedział na scenie debaty, że nie sądzi, aby 'Polacy uważali się za zdominowanych przez Związek Radziecki'. Komentarz ten sprawił, że Ford okazał się głęboko naiwny w kwestii żelaznej kurtyny - i rozgniewał wyborców o wschodnioeuropejskim dziedzictwie" – ocenia "New York Times".
Harris wydaje pieniądze na reklamy dla Polaków
Pojawia się więc pytanie, jak Polacy mogą zagłosować? "Podczas gdy Polacy mieszkający w USA są często postrzegani jako dość konserwatywni ze względu na swoje katolickie korzenie, Demokraci mają nadzieję zdobyć poparcie tych, którzy są zaniepokojeni inwazją Putina na Ukrainę i obawiają się powiązań Trumpa z rosyjskim prezydentem. Kampania Harris pracuje nad dotarciem do tych wyborców w terenie, podczas gdy jej sojusznicy twierdzą, że wydali ponad 1 milion dolarów na reklamy cyfrowe skierowane do polskich i ukraińskich Amerykanów w Pensylwanii" – pisze "New York Times".
Dokładnie chodzi o organizację wspierająca Demokratów Super PAC, America's Future Majority Fund, która przeznaczyła około 1,2 miliona dolarów na trzy filmy i inne reklamy cyfrowe, które mają przemawiać konkretnie do polskich i ukraińskich wyborców w Pensylwanii, przywołując historię obu narodów i sojusz między tymi narodami a Stanami Zjednoczonymi.
Angażują się też gwiazdy
O tym, ile znacząc Polscy wyborcy w USA, przemawia też zaangażowania gwiazd. Christine Baranski, aktorka znana m.in. z filmu "Mamma Mia" czy serialu "Żona idealna" przekonywała polonijnych wyborców do głosowania na Kamalę Harris. Objechała Pensylwanię i pukała do drzwi potencjalnych wyborców oraz wzięła udział w wiecu w Wilkes-Barre.
– Mój tata i moi dwaj wujkowie walczyli w II wojnie światowej. Tata przewróciłby się w grobie, gdyby wiedział, że na prezydenta kandyduje człowiek, który przymila się do rosyjskiego dyktatora zamiast wspierać naszych sojuszników z NATO, którzy walczyli o ochronę Europy Wschodniej – mówiła aktorka na wiecu zorganizowanym przez grupę Polish Americans for Harris (Polonia dla Harris) w Wilkes-Barre, jednym ze skupisk Polonii w Pensylwanii.
– Możecie być pewni, że (prezydent Ukrainy) Wołodymyr Zełenski i przywódcy Europy Zachodniej modlą się o zwycięstwo Harris, bo Trump chce dać zwycięstwo Putinowi. To naraża Polskę i Europę Wschodnią na ryzyko, a także ośmiela dyktatorów na całym świecie – dodała.
Trump faworytem u Polaków
Akcja Demokratów może jednak nie wystarczyć. "Polacy z Pensylwanii deklarują się jako wyborcy Donalda Trumpa" – pisało w ostatnich dniach Politico.
Jak zauważyło serwis, "większość Polaków bardziej martwi się problemami ekonomicznymi Amerykanów niż wojną w Ukrainie, a za te problemy większość wyborców Trumpa obwinia Harris i prezydenta Joe Bidena". – Każdy chce iść do pracy, zarabiać pieniądze, wracać do domu, cieszyć się rodziną. To wszystko. (...) Dajemy Ukrainie miliardy dolarów. A co z naszymi ludźmi, w pierwszej kolejności? – powiedział Politico członek zarządu Polish American Citizens Club w Dupont w Pensylwanii, 58-letni John Kuna.
Cześć amerykańskiej Polonii sądzi, że zakończenie wojny w Ukrainie powinno być priorytetem amerykańskiej polityki. Zwolennicy Trumpa oczekują zawarcia jak najszybciej porozumienia pokojowego, nawet za cenę oddania części ukraińskiego terytorium Rosji. Kandydat Republikanów wielokrotnie podczas kampanii wspominał, że jest politykiem, który mógłby zmusić europejskie kraje do zwiększenia wydatków na obronność.
Politico podkreśliło, że poglądy polityczne amerykańskiej Polonii zmieniają się jednak z wiekiem głosujących. 78-letni Jacek Kuligowski z Polish American Citizens Club w Dupont zapewnił, że zagłosuje na Demokratkę, do czego motywuje go stanowisko tej partii wobec inwazji Rosji w Ukrainie. – Dla mnie Putin jest bękartem Józefa Stalina – podkreślił. Inna rozmówczyni Politico, Magdalena, będąca przykładem młodego pokolenia, powiedziała, że ostrzeżenia Harris dotyczące Polski "nie obchodzą ją". – Już tam nie mieszkam. Interesuje mnie to, co tutaj. A tu ludzi nie stać na artykuły spożywcze – dodała.
MP
Walka o wyborców z Polski w USA. Fot. EPA/ERIK S. LESSER
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka