Europoseł KO Krzysztof Brejza. Fot. PAP/Paweł Supernak
Europoseł KO Krzysztof Brejza. Fot. PAP/Paweł Supernak

Brejza przed komisją śledczą ds. Pegasusa. Polityk KO mówił o Pereirze

Redakcja Redakcja Sejm i Senat Obserwuj temat Obserwuj notkę 41
W poniedziałek przed sejmową komisją śledczą ds. Pegasusa stawił się europoseł KO Krzysztof Brejza, który miał być inwigilowany z wykorzystaniem oprogramowania Pegasus w 2019 roku. Uważam, że prokuratura powinna zbadać wątek tego, jak doszło do nielegalnego wycieku moich wiadomości, które zostały zamieszczone przez Samuela Pereirę na portalu tvp.info - powiedział w poniedziałek przed komisją śledczą ds. Pegasusa europoseł KO Krzysztof Brejza.

Brejza przed komisją ds. Pegasusa. Wskazuje na Kaczyńskiego

Sejmowa komisja śledcza ds. Pegasusa przesłuchuje w poniedziałek europosła KO Krzysztofa Brejzę, który miał być inwigilowany z wykorzystaniem oprogramowania Pegasus w 2019 roku; Brejza ówczesny poseł, był w 2019 r. szefem kampanii KO przed wyborami parlamentarnymi.

Przesłuchanie polityka rozpoczęło się od jego swobodnej wypowiedzi. Brejza ocenił, że „to, co się stało w wyborach w 2019 r. było przeprowadzeniem tych wyborów przez służby specjalne opanowane przez ludzi PiS”. Działalność PiS określił jako „układ zamknięty” i jako zamienianie Polski w państwo paraautorytarne.

– Struktury państwa, instytucje były degenerowane przez grupki ludzi na różnych szczeblach aparatu władzy, którzy swoją nikczemność, niemoralność przenosili na państwo – mówił Brejza. Jak ocenił, Pegasus był używane wobec niego ze względu na to, że był osobą, która ujawniała wówczas szereg afer władzy PiS. Wskazał na aferę „lewych nagród w rządzie PiS, które doprowadziły w ciągu miesiąca do spadku sondażowego o 10-12 pkt proc.”.

– Drugim wektorem była osobista niechęć do mnie ze strony Jarosława Kaczyńskiego, ponieważ podważałem jego rzekomy antykomunizm – zaznaczył europoseł. Jak dodał, ujawnił też, że środowisko PiS wzbogaciło się na uwłaszczeniu majątku narodowego.

Świadek mówił też o nielegalnych przeciekach zmanipulowanych materiałów do mediów w trakcie kampanii wyborczej, z „żądaniem, żebym zniknął ze sceny politycznej”. Wskazał, że szkalowano jego rodzinę: ojca, żonę oraz matkę. – To jest dowód na to, że garstka złych ludzi rozsianych w różnych instytucjach potrafi zdegenerować państwo – podkreślił Brejza. – Czyli mieliśmy do czynienia z działalnością układu zamkniętego – podsumował.

Polityk podkreślił jednocześnie konieczność ścisłego nadzoru na kontrolą operacyjną. – Potrzebna jest ścisła sądowa kontrola – mówił Brejza.


Brejza: W jaki sposób doszło do nielegalnego wycieku do Pereiry?

Europoseł został zapytany przez komisję, co wie o istnieniu „pasa transmisyjnego” między Pegasusem, służbami, prokuraturą i Telewizją Publiczną.

Brejza stwierdził, że to wszystko rzeczywiście było wówczas zespolone. – To był mechanizm stworzony do niszczenia polityków opozycyjnych, a z drugiej strony wpływania na opinię publiczną i uciszania wszelkich środowisk, które mogą postawić się prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu – powiedział.

– Co wiem o samym wycieku (moich wiadomości – red.)? Wiem na pewno, że te materiały były w dyspozycji służb nadzorowanych przez pana Mariusza Kamińskiego. I uważam, że ten wątek powinna zbadać prokuratura, tego w jaki sposób doszło do nielegalnego wycieku do pana Samuela Pereiry – podkreślił Brejza. Chodzi o artykuły publikowane na portalu tvp.info, których autorem był Samuel Pereira. Materiały zawierały prywatną korespondencję polityka KO.

Europoseł o tzw. Ziobrolotku

Europoseł był też pytany, czym jest tzw. Ziobrolotek. – Poznaliśmy to urządzenie, kiedy chcieliśmy pozwać Jarosława Kaczyńskiego. Kaczyński tłumacząc użycie Pegasusa w stosunku do mnie w styczniu 2022 użył bardzo brzydkiej insynuacji mówiąc, że ja pojawiam się w poważnym kontekście w sprawie afery fakturowej, czyli w sprawie pluszowych wiewiórek – podkreślił Brejza.

Jak relacjonował, poznaliśmy to urządzenie po kilku dniach od tych pomówień. – Wnioskując chyba o wyłączenie sędziego odkryliśmy, że można wprowadzać do maszyny losującej trzech sędziów. I zupełnym przypadkiem do maszyny losującej, gdzie powinny być różne osoby, powinno się wylosować jedną z czterech osób, stworzono opcję pod pozorem tworzenia wydziału wprowadzenia trzech nazwisk i akurat wprowadzono tam innego neosędziego, rzecznika dyscyplinarnego, pana Igora Zduńskiego – podkreślił Brejza.

– Dlatego rzeczywiście jest taka opcja „Ziobrolotka”, ale ona wiąże się z funkcjonowaniem neosędziów, przejmowaniem sądów i używaniem ich do patologicznych decyzji procesowych – dodał świadek.


"Niewiarygodne pomówienia byłej działaczki PiS Agnieszki Ch."

Brejza, zapytany co było podstawą wszczęcia wobec niego kontroli operacyjnej powiedział, że były to „niewiarygodne pomówienia byłej działaczki PiS Agnieszki Ch., uzupełnione meldunkiem informacyjnym osobowego źródła informacji”, które z kolei czerpało - według niego - informację od bardzo bliskiej współpracownicy wojewody z PiS działającej w tym samym czasie w „grupie hejterskiej PiS”, atakując go anonimowo w sieci.

Dodał, że według jego źródeł osobami, które „parły do tej operacji” byli dyrektor bydgoskiej delegatury Jarosław Szmyt oraz jego zastępczyni Zuzanna Mrozowska, o której - jak dodał - „mówi się, że lubiła wysługiwać się młodszymi i mniej doświadczonymi agentami”.

Zdaniem Brejzy, został on „podczepiony” do śledztwa w sprawie tzw. pluszowych wiewiórek.

W październiku 2017 r. wybuchła tzw. inowrocławska afera fakturowa, gdy wyszło na jaw, że w magistracie wystawiano fałszywe faktury, które rzekomo pochodziły od firm mających w większości siedzibę w innych województwach. Nieprawidłowości wykryto w wydziale kultury, promocji i komunikacji społecznej, a po ich ujawnieniu Agnieszka Ch., która była naczelniczką tego wydziału, straciła pracę. Fałszywe faktury wystawiane były m.in. przy zamówieniachh promocyjnych gadżetów, w tym np pluszowych wiewiórek. O fałszywych fakturach zawiadomił prokuraturę ówczesny prezydent Inowrocławia Ryszard Brejza (ojciec Krzysztofa Brejzy). Łączna kwota szkody wyrządzonej Urzędowi Miasta Inowrocław oraz Centrum Kultury i Sportu Ziemowit w Kruszwicy przekroczyła 300 tys. zł. Agnieszka Ch. winą obarczała przede wszystkim Krzysztofa i Ryszarda Brejzów.

Brejza: Miałem przebłysk, że coś się stało złego

Zeznał, że tego, iż jest kontrolowany, domyślił się, kiedy zobaczył wiadomości ze swojego telefonu opublikowane w TVP. – To był szok dla mnie, ponieważ trwała kampania wyborcza i przez wiele dni TVP publikowała materiały, pochodzące z mojego telefonu, ale przedstawiając je w formie zmiksowanej do kontekstu aferalnego. Wtedy miałem przebłysk, że coś się stało złego – powiedział Brejza.

Dodał, że ostatecznie dowiedział się, że zastosowano przeciwko niemu oprogramowanie Pegasus w 2021 r., kiedy razem z żoną (Dorotą Brejzą) uruchomili telefon, w którym początkowo była zepsuta bateria. – Udało się odtworzyć oryginalne wiadomości i dzięki temu w sierpniu 2021 r. mogliśmy skierować pozew przeciwko TVP. W grudniu 2023 r. wygraliśmy sprawę przeciwko TVP o publikację wykradzionych SMS-ów z telefonu – przypomniał.

Jak podkreślił Brejza, dzięki zachowaniu dwóch telefonów, do których włamano się przy użyciu Pegasusa analitycy z Citizen Lab i Amnesty International mogli je przebadać i stwierdzić, że urządzenia te były poddane ok. 40 atakom Pegasusem.

Brejza poinformował, że inwigilacja jego rodziny, jak i środowiska politycznego, trwała sześć miesięcy, 24 godziny na dobę, a skończyła się kilka dni po wyborach parlamentarnych w październiku 2019 r. 

Europoseł KO: Jedna agentka została wymieniona na bardziej dyspozycyjną

Patryk Jaskulski (KO) wskazał, że kryptonim akcji w sprawie Brejzy to „Jaszczurka”. Pytał, że mówi mu coś nazwa „Grzechotnik”. – Tak, taki kryptonim agenci bydgoskiej delegatury CBA przydzielili mi, jako figurantowi sprawy. Podobno wynikało to z tego, że ma to związek z cechami symbolicznymi tego zwierzęcia. Podobno grzechotnik bywa głośny i trochę niebezpieczny – zeznał Brejza.

Jaskulski pytał europosła o pierwszego agenta operacyjnego, który prowadził jego sprawę. – Według mojej wiedzy pierwsza agentka operacyjna prowadziła to postępowanie chyba przez dwa miesiące i po przejrzeniu mojego telefonu odmówiła udostępnienia materiałów uznając, że nie popełniłem żadnego czynu zabronionego – zeznał świadek.

– Została wymieniona na bardziej posłuszną agentkę operacyjną, która - jak ujawnili dziennikarze - niejako w zamian za korzyść materialną udostępniła i kontynuowała te nielegalne działania Pegasusem przez pięć miesięcy – dodał Brejza. Według niego, ta agentka w nagrodę została zastępcą naczelnika w delegaturze bydgoskiej CBA. – Można powiedzieć, że to była korzyść osobista oraz majątkowa – ocenił. Brejza mówił też, że rotacja agentów w jego sprawie była niespotykana.

Jaskulski pytał też o b. szefa CBA Ernesta Bejdę - miał on wcześniej zeznawać przed komisją, ale się nie stawił - czy jego pracę w PZU, można uznać za nagrodę za inwigilację. – Myślę, że pan Bejda ma szerszą odpowiedzialność za wiele innych osób, ofiar tego typu działań służb, ale z pewnością można tak powiedzieć, że to była jakaś forma gratyfikacji – ocenił Brejza.


Brejza: Czy sędzia sam zmienił decyzję ws przedłużenia kontroli, czy był nacisk

Portal Onet napisał, że w 2019 r. sędzia najpierw odmówił zgody na przedłużenie kontroli operacyjnej wobec Krzysztofa Brejzy, a później zaczął „kreślić” na oficjalnym formularzu, zmieniając decyzję.

Brejza powiedział przed sejmową komisją śledczą ds Pegasusa, że są to „bardzo niepokojące informacje, które potwierdzają cały szereg zdarzeń od początku do końca świadczących o tym, że ta sprawa była preparowana”.

– Bardzo chciałbym poznać okoliczności przekreślenia odmowy przez pana sędziego. Bardzo chciałbym wiedzieć czy on sam to zrobił, czy wywarty został na niego nacisk. Tym bardziej, jeżeli prawdą jest, co donosi Onet, że sędzia wypisał uzasadnienie o odmowie zarządzenia kontroli – powiedział Brejza.

Z ustaleń Onetu wynika, że sąd zatwierdził pierwszy wniosek CBA o inwigilację Brejzy 26 kwietnia 2019 r. Warszawska sędzia wydała zgodę na ściągnięcie wszystkich danych z telefonu polityka po tym, jak wpłynął do niej wniosek ówczesnego wiceszefa CBA Grzegorza Ocieczka zaakceptowany i przesłany do Sądu Okręgowego w Warszawie przez Bogdana Święczkowskiego, wtedy pierwszego zastępcę prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry.

Sąd zgodził się inwigilację Brejzy tylko na miesiąc, a nie na trzy, jak chciały tego służby. Kilka tygodni później CBA za pośrednictwem Prokuratury Krajowej musiało więc ponowić wniosek. Z informacji Onetu wynika, że w przypadku drugiego wniosku 25 maja 2019 r. sędzia pierwotnie odmówił przedłużenia kontroli operacyjnej. Z treści uzasadnienia wynikało, że zgromadzony materiał nie uwiarygadniał tez przedstawionych przez CBA, dlatego według sędziego wniosek nie zasługiwał na przedłużenie. Następnie jednak sędzia zmienił zdanie - przekreślił zarówno uzasadnienie odmowy, jak i opcję „odmówić przedłużenia”. Powyżej ręcznie napisał „wyrażam zgodę na przedłużenie”.

KW

Źródło zdjęcia: Europoseł KO Krzysztof Brejza. Fot. PAP/Paweł Supernak


Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj41 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (41)

Inne tematy w dziale Polityka