Mecz Polska - Chorwacja. Fot. PAP/Piotr Nowak
Mecz Polska - Chorwacja. Fot. PAP/Piotr Nowak

Probierz gra po swojemu. Zyskał zaufanie kibiców, ale czeka go dużo pracy

Redakcja Redakcja Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 8
Z nieba do piekła i z piekła do czyśćca – tak można podsumować wczorajszy występ reprezentacji Polski w meczu z Chorwacją. Po dwóch spotkaniach z mocnymi rywalami na PGE Narodowym nasuwa się jeden wniosek: Michał Probierz konsekwentnie realizuje swój plan, choć do perfekcji jeszcze daleko. Ale jest światełko nadziei.

Po meczu z Chorwacją pozostają mieszane uczucia 

W sobotę reprezentacja Polski przegrała na PGE Narodowym 1:3 Portugalią. Mecz był do jednej bramki, z chwilowymi przebłyskami podopiecznych Probierza. Dosłownie trzy dni później, czyli we wtorek, Polacy znów wybiegli na murawę Stadionu Narodowego, by tym razem spróbować utrzeć nosa Chorwatom. Spotkanie zakończyło się wynikiem 3:3, a sam jego przebieg pozostawia wiele znaków zapytania.

Biało-czerwoni prowadzili od piątej minuty po golu Piotra Zielińskiego. Początek meczu toczył się pod dyktando podopiecznych Probierza. Trwało to całe 19 minut. Później wydarzyło się coś, czego dawno nie widzieliśmy w polskiej kadrze. Przestój spowodował, że 7. minut później było już 3:1 dla Chorwatów. Nie sposób dodać, że bramki dla "Ognistych" pomagali zdobywać... polscy obrońcy. Gol Nicoli Zalewskiego tuż przed przerwą wlał odrobinę nadziei w serca kibiców. 

No i ta nadzieja nie okazała się zgubna. 15 minut wystarczyło Probierzowi, by na murawę wybiegła inna drużyna, która potrafi nie tylko grać w piłkę, ale i piłką. Nawet zmiana w obronie (Piątkowski za Dawidowicza) spowodowała, że nie czuliśmy się tak mocno zestresowani, gdy Chorwaci podchodzili pod nasze pole karne. Krótko mówiąc – drugie 45 minut meczu z Chorwacją reprezentacja Polski zagrała tak, jak chcielibyśmy, by grała częściej. Udało się nawet dołożyć jedną bramkę – na listę strzelców po fenomenalnej akcji wpisał się Sebastian Szymański. 


Probierz robi swoje, ale nie jest to łatwa praca 

Porażka i remis z mocnymi rywalami, ale też warta odnotowania, bardzo dobra druga połowa meczu z Chorwatami powoduje, że nie dyskutujemy po tych spotkaniach, czy Michał Probierz powinien odejść z funkcji selekcjonera. Wręcz przeciwnie. W końcu widzimy, że stanowisko objął trener, który chce grać piłką i ma plan na tę reprezentację. Cieszą również zmiany w składzie dokonywane przez selekcjonera. Probierz nie boi się posadzić na ławce Roberta Lewandowskiego i dać zagrać młodszym, którzy - co by nie mówić - swoją szansę wykorzystują. Przypomnijmy, że to właśnie obecny selekcjoner wprowadził do składu Kacpra Urbańskiego i dał rozwinąć się Nicoli Zalewskiemu. 

Nie wszystko jest jednak tak kolorowe. Probierz ma jeden ogromny problem, jest nim linia obrony. Formacja defensywna nie radzi sobie w systemie, którym selekcjoner chce grać, czyli na trzech obrońców. Dawidowicz i Bednarek co chwilę popełniają proste błędy, które kończą się zagrożeniem pod naszym polem karnym, a Jakub Kiwior nie gra na tym poziomie, do którego przyzwyczaił nas w piłce klubowej. W meczu z Chorwatami światełko nadziei w blok defensywny wlał Kamil Piątkowski, ale to jednak nadal za mało. Przed Probierzem dużo pracy, by w końcu uszczelnić formację, która w przeszłości dawała nam wiele radości (czyt. Euro 2016).


Szanse na awans jeszcze są 

Po remisach Polski z Chorwacją 3:3 w Warszawie i Szkocji z Portugalią 0:0 w Glasgow biało-czerwoni są w trudnej sytuacji, ale wciąż mają szansę na awans do ćwierćfinałów piłkarskiej Ligi Narodów. Pozostałe dwie kolejki grupy 1 najwyższej dywizji zostaną rozegrane w listopadzie.

W tabeli grupy A1 prowadzi Portugalia z 10 punktami. Druga jest Chorwacja z siedmioma, a Polska jest trzecia z czterema. Szkocja ma jeden. Polskę czekają jeszcze mecze w Porto z Portugalią 15 listopada i w Warszawie ze Szkocją trzy dni później. Poza tym Szkocja podejmie Chorwację, a Chorwacja - Portugalię.

Podopieczni selekcjonera Michała Probierza nie mają już wszystkiego w swoich rękach. Aby wyprzedzić Portugalię, muszą ją pokonać na wyjeździe co najmniej trzema bramkami (w Warszawie w sobotę przegrali 1:3), wygrać także ze Szkocją i liczyć na to, że zespół z Półwyspu Iberyjskiego przegra w Splicie z Chorwacją. Jeśli Polska wygra w Porto dwoma golami, o kolejności zdecyduje bilans bramek.

Z kolei Chorwację biało-czerwoni mogą wyprzedzić tylko dzięki większej liczbie punktów. To oznacza, że w pozostałych dwóch kolejkach muszą zdobyć o cztery więcej niż drużyna z Bałkanów. Przy remisie punktowym wyżej sklasyfikowana będzie Chorwacja ze względu na lepszy bilans meczów bezpośrednich (w Osijeku wygrała 1:0).

Istnieje scenariusz, w którym trzy zespoły zakończą rywalizację w tej grupie z 10 punktami: jeśli Polska wygra z Portugalią i Szkocją, Chorwacja - z Portugalią, a Szkocja - z Chorwacją. To jednak nie urządza biało-czerwonych, bo na podstawie wyników bezpośrednich pomiędzy tą trójką zostaną sklasyfikowani za obydwoma rywalami.

Istotne jest jeszcze to, która z reprezentacji zajmie trzecie miejsce, oznaczające konieczność gry w marcu barażu o utrzymanie w najwyższej dywizji z zespołem z drugiego miejsca grup dywizji B, a która będzie czwarta i zostanie bezwarunkowo zdegradowana. Możliwości jest wiele, ale pewne jest, że podopieczni Probierza będą sklasyfikowani wyżej od Szkocji, jeśli z nią nie przegrają w ostatniej kolejce.

Mateusz Pacak 

Mecz Polska - Chorwacja. Fot. PAP/Piotr Nowak

Czytaj dalej:

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj8 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Sport