Aby udało się stworzyć media publiczne takie, jakie być powinny, trzeba poczekać do końca kadencji Andrzeja Dudy. Jeżeli będzie normalny prezydent, który będzie rozumiał misję mediów publicznych, to wtedy będzie można wreszcie uchwalić normalne, demokratyczne ustawy medialne – mówi Salonowi 24 Jan Ordyński, publicysta, wiceprzewodniczący Towarzystwa Dziennikarskiego.
Krzysztof Czabański odwołany z funkcji przewodniczącego Rady Mediów Narodowych. Decyzja Sejmu wywołała ogromny spór. Wg opozycji to zamach na wolne media…
Jan Ordyński: No straszne po prostu. Tak naprawdę to Rada Mediów Narodowych upolityczniała media publiczne. Jej zadaniem było powoływanie i odwoływanie zarządów spółek i chodziło o upolitycznienie mediów publicznych. Przypomnijmy, jak wyglądały okoliczności powołania RMN. Kiedy PiS doszedł do władzy, podjął działania, mające na celu odebranie kompetencji personalnych Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, której wtedy przewodniczył jeszcze Jan Dworak. PiS-owi się bardzo spieszyło, by dokonać czystek. W związku z tym nie chciał czekać pół roku, bo tyle kadencja tamtej KRRiT miała jeszcze potrwać. Ówcześni rządzący postanowili działać błyskawicznie. Kadencja Rady Dworaka jeszcze pół roku trwała. Powołano Radę Mediów Narodowych, która dokonała zdecydowanych czystek w radiu i telewizji. Przypomnę, że gdy RMN została stworzona, to „stary” Trybunał Konstytucyjny, a więc ten prawdziwy, sprzed pisowskich czystek uznał, że Rada Mediów Narodowych jest instytucją pozaprawną, że nie ma umocowania konstytucyjnego.
Twórcy ustawy o Radzie Mediów Narodowych przekonywali, że ta instytucja będzie lepiej zarządzać mediami publicznymi.
Ona powstała nie po to, by lepiej zarządzać, ale tylko po to, by dokonać czystek. Przecież miała uprawnienia tylko personalne, prawo powoływania i odwoływania zarządów Polskiego Radia, rozgłośni terenowych Polskiego Radia i telewizji publicznej. I po to powstała. Takim najbardziej jaskrawym przykładem do tego ona była potrzebna, to było to, jak parę lat temu odwołała Jacka Kurskiego z funkcji prezesa telewizji, i on pojechał na Nowogrodzką się poskarżyć i tego samego dnia Rada się zebrała i przywróciła prezesa na stanowisko. Wszystko to działo się pod przywództwem pana Czabańskiego, byłego, stwierdzam to z ubolewaniem, dziennikarza i człowieka z opozycyjnym rodowodem, który stał się jaskrawym przykładem człowieka, który czyścił media publiczne na polecenie PiS-u. No i teraz stracił funkcję. Myślę, że teraz ta Rada, która powstanie w nowym składzie, usankcjonuje obecne władze mediów publicznych, te, które są nazywane władzami likwidatorskimi. I jak ona to usankcjonuje, to potem może być moim zdaniem rozwiązana. Bo do niczego nie jest potrzebna. Chyba że obecnie rządzący uznają, że z Krajową Radą Radiofonii i Telewizji pod przewodnictwem pana Świrskiego, nie da się normalnie współpracować i nawet z tą kulawą Radą Mediów Narodowych trzeba będzie jednak doczekać do końca kadencji prezydenta Andrzeja Dudy. No i wtedy rozstrzygnąć sprawę, kiedy powstanie nowa ustawa o mediach publicznych.
Pada też argument, że zdecydowanie lepiej by to wyglądało, gdyby od razu odwołano Radę Mediów Narodowych. Że nie byłoby tej krytyki, argumentów o siłowym przejęciu?
Pewnie tak, ale jest wiele działań obecnego obozu rządzącego, które można byłoby przyspieszyć. Są ogromne problemy, jakie ma minister Adam Bodnar z uporządkowaniem wymiaru sprawiedliwości. W przypadku mediów publicznych być może należało działać w nieco inny sposób, ale stało się tak, jak się stało. Ważne, żeby teraz przywrócić media publiczne z prawdziwego zdarzenia.
Tyle że obecne media publiczne też są krytykowane, i to nie tylko przez sympatyków PiS. Pana zdaniem powinny wyglądać inaczej, czy dzisiaj spełniają one swoją funkcję?
Nie, no one wciąż pozostawiają wiele do życzenia, ale moim daniem, aby udało się stworzyć media publiczne takie, jakie być powinny, trzeba poczekać do końca kadencji Andrzeja Dudy. Jeżeli będzie normalny prezydent, który będzie rozumiał misję mediów publicznych, to wtedy będzie można wreszcie uchwalić normalne, demokratyczne ustawy medialne. Takie, które po prostu nie wywoływałyby wątpliwości co legalności publicznych mediów i ich jako takiej bezstronności. Bo oczywiście nigdy nie będzie na 100 proc. idealnie, ale może się uda zbudować media, które, choć w 90 proc. będą gwarantowały, że te media będą naprawdę publiczne. Łącznie z tym elementem, który uważam za bardzo istotny, czyli finansowaniem. Bo jeżeli nasze państwo decyduje się na posiadanie mediów publicznych, to też powinno im zapewnić normalne finansowanie, żeby nie było takich sytuacji, że nawet najcenniejsza propozycja programowa nie da może być realizowana, bo nie ma na to pieniędzy. Tu muszą być jasne kryteria. Skoro państwo chce mieć media publiczne, to poza rzeczą oczywistą, czyli odpolitycznieniem powoływania i odwoływania władz tych mediów, wprowadzenia jasnego procesu ich funkcjonowania od strony merytorycznej, jednocześnie musi zapewnić czytelny sposób finansowania tych mediów.
na zdjęciu: Obrady Sejmu, zdjęcie ilustracyjne. Fot. PAP/Paweł Supernak
Inne tematy w dziale Kultura