Robert Rozmus był jedną z wielu ofiar "czystek", które Kinga Dobrzyńska przed kilkoma miesiącami zaprowadziła w "Pytaniu na śniadanie". Teraz prezenter zdecydował się na wyznanie, w jaki sposób został zwolniony z TVP. Nowa szefowa określiła wyrzucenie go z pracy "wyciągnięciem konsekwencji" za... pracowanie w niej za czasów PiSu.
Robert Rozmus zabrał głos po odejściu z TVP
Tak, jak i każdy inny z prowadzących "Pytania na śniadanie", Robert Rozmus na początku tego roku utracił swoją posadę w śniadaniówce TVP. Prezenter przez kilka miesięcy w roku 2023 pojawiał się w programie u boku Anny Popek, obecnie pracującej w Telewizji Republika. W przeciwieństwie do swojej koleżanki z planu, Rozmus nie podjął się kontynuowania swojej kariery prezentera telewizyjnego i od dłuższego czasu stronił od uwagi mediów. Gdy jednak dziennikarze "Plejady" odezwali się do aktora z zapytaniem o to, jak zawirowania w TVP wyglądały z jego perspektywy, ten nie szczędził w swojej opowieści szczegółów, które stawiają Dobrzyńską w nieszczególnie korzystnym świetle. Jak się okazało, nowa szefowa nawet nie poinformowała go o tym, że został zwolniony, a pozbawienie go pracy miała określić "wyciągnięciem konsekwencji". Konsekwencji w wyniku pracowania w programie rozrywkowym w czasie poprzednich rządów.
– Szczerze mówiąc, wydarzyło się to w nie do końca elegancki sposób. Nikt mnie o niczym nie poinformował. Po trzech tygodniach postanowiłem zadzwonić do nowej szefowej "Pytania na Śniadanie". Przedstawiłem się jej i zapytałem, co dalej z naszą współpracą. Na co usłyszałem, że, jak się pewnie domyślam, nie będzie ona kontynuowana. Pani próbowała wytłumaczyć mi, że skoro zdecydowałem się występować w TVP za poprzednich rządów, to powinienem się liczyć z konsekwencjami. Brzmiało to jak pouczanie i nie do końca mi się to podobało – opowiadał Rozmus.
Rozmus: Nigdy nie próbowałem mieszać się w politykę
Prezenter nie ukrywał, że boli go wyciągnięcie wobec niego takich konsekwencji tylko dlatego, że pracował w śniadaniówce za czasów innych rządów. Rozmus podkreślił, że w ciągu swojej kilkumiesięcznej kariery w "Pytaniu na śniadanie" nawet nie próbował mieszać się w politykę.
"Przecież nie prowadziłem programu ani publicystycznego, ani informacyjnego. Nie wypowiedziałem na antenie żadnych słów, które byłby przekłamaniem rzeczywistości. Nikomu nie wmawiałem, że białe jest czarne, a czarne białe. Nie poruszałem żadnych tematów politycznych" – powiedział aktor.
Kolejną rzeczą, która rozżaliła Rozmusa, było potraktowanie go przez Dobrzyńską w wyjątkowo niesympatyczny sposób. Nie dość, że aktor sam musiał się upewnić, że stracił pracę, to szefowa podczas rozmowy miała odnosić się do niego pogardliwym tonem.
– W pewnym momencie wypowiedzi tej pani przybrały taki ton, że postanowiłem zwrócić jej uwagę. A przecież to ja do niej dzwoniłem, a nie ona do mnie. Zakładam, że gdybym wtedy nie wykonał tego telefonu, do dziś nikt by się do mnie nie odezwał. Może przeczytałbym jedynie jakiś złośliwy komentarz na swój temat na Facebooku, jak inni prowadzący. Rozumiem, że można kogoś nie lubić, ale uważam, że osobom, które przez lata tworzyły ten program, szacunek się należy – żalił się Rozmus w wywiadzie dla "Plejady".
na zdjęciu: Warszawa, 23.03.2022. Szczęśliwa 13-stka - koncert. n/z: Robert Rozmus Dostawca: FOTON/PAP
Salonik
Inne tematy w dziale Kultura