Decyzja takie, jak odrzucenie polskiej skargi są początkiem końca Unii? Fot. Pixabay
Decyzja takie, jak odrzucenie polskiej skargi są początkiem końca Unii? Fot. Pixabay

„Ta decyzja to początek zaniku Unii Europejskiej, dowód na jej koniec” (WYWIAD)

Redakcja Redakcja UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 20
Odrzucenie skarg do pakietu mobilności oznacza, że całkowicie zmienił się charakter Unii Europejskiej. Że jest ona zupełnie inną organizacją niż ta, do której Polska była przyjmowana w 2004 roku. Tamta Unia polegała na otwartym rynku usług, produktów, przepływie ludzi, pieniądza. Decyzja TSUE, w połączeniu z decyzjami rządu federalnego Niemiec o przywróceniu kontroli granicznych, czyli faktycznej likwidacji strefy Schengen, jest kolejnym elementem zaniku Wspólnoty. Także to są dowody na koniec Unii Europejskiej – mówi w rozmowie z Salon24 dr Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha.

Jak odrzucenie przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej skargi kilku państw, w tym Polski, skargi przeciw pakietowi mobilności wpłynie na polskie firmy i nasz rynek transportu i spedycji?

Dr Andrzej Sadowski:
Zanim zastanowimy się, co oznacza dla firm warto podkreślić, że decyzja ta oznacza, że całkowicie zmienił się charakter Unii Europejskiej. Że jest ona zupełnie inną organizacją niż ta, do której Polska była
przyjmowana w 2004 roku. Tamta Unia polegała na otwartym rynku usług, produktów, przepływie ludzi, pieniądza. Odrzucenie skarg do pakietu mobilności, w połączeniu z decyzjami rządu federalnego Niemiec o przywróceniu kontroli granicznych, czyli faktycznej likwidacji strefy Schengen, jest kolejnym elementem zaniku Unii Europejskiej. Wspólnoty, która miała być dla wszystkich wspólną przestrzenią działania, funkcjonowania. Także to są takie właśnie i symbole, i dowody na koniec Unii Europejskiej.

A co decyzja TSUE oznacza w praktyce dla przedsiębiorców prowadzących działalność spedycyjną?

Oznacza, że nie ma uczciwości, jeżeli chodzi o wolną konkurencję. A główni liderzy Unii powracają do polityki protekcjonistycznej zamiast rynkowej, wracają do polityki przeciwnej wolnej konkurencji. Polskie firmy na rynku transportu i spedycji stanowią 25 proc. europejskiego rynku spedycyjnego, nasz przemysł transportowy stał się numerem jeden w Unii Europejskiej. Udało się to osiągnąć bez pomocy któregokolwiek z rządów, a nawet przy różnych przeszkodach, kłodach pod nogi, które polskim firmom aparat urzędniczy rzucał. Odrzucenie polskiego sprzeciwu jest też miarą niezbudowania pozycji naszego kraju w Unii Europejskiej. Okazuje się, że nasze firmy mogą być w europejskiej czołówce, a wpływ polskich polityków okazuje się znikomy. Polska gospodarka jest znacznie silniejsza niż siła polskich polityków, którzy powinni ją reprezentować.



Skoro polscy przedsiębiorcy osiągają sukces bez wsparcia państwa, to może są jakieś sposoby na poradzenie sobie z tymi niekorzystnymi regulacjami w ramach Unii Europejskiej?

Oczywiście, część przedsiębiorców wpadła na pomysł, by zamiast budować globalne, polskie marki, co przy obecnych regulacjach jest bardzo trudne, inwestować w zachodnie firmy. I niektórzy przedsiębiorcy wykupują istniejące brandy w innych państwach UE. To jest sposób na ominięcie wielu restrykcji.

Wspomniał Pan, że polscy przedsiębiorcy nie mają odpowiedniej reprezentacji wśród polityków. To dotyczy wielu spraw, nie tylko regulacji unijnych, także na przykład składki zdrowotnej. Niektórzy postulują powstanie partii przedsiębiorców. Tyle że trudnością może być zróżnicowanie tej grupy społecznej. Wśród ludzi prowadzących działalność są osoby o bardzo różnych poglądach. Jedni chodzą do kościoła, są bardzo wierzący, inni są bardzo daleko od religii, są do niej wręcz wrogo nastawieni. Jedni są za aborcją, inni są bardzo przeciw. Natomiast w kwestiach ekonomicznych mają wspólny interes. Czy jest możliwe, że przedsiębiorcy stworzą jakiś ruch, który będzie ich faktyczną reprezentacją?

Faktycznie do dis politycy wiele o wsparciu przedsiębiorców mówią, ale w praktyce nie realizują tego, co deklarują. Gdyby faktycznie powstała partia, na którą głosowaliby wszyscy prowadzący działalność, miałaby duże poparcie. Różnice ideowe, światopoglądowe nie muszą być przeszkodą w prowadzeniu działań proprzedsiębiorczych. Odwołam się do przykładu Szwajcarii. W latach 70. powstała tam partia posiadaczy samochodów, protestujących przeciwko barierom celnym w imporcie aut. Dla Szwajcarów był to temat istotny, ich kraj nie miał bowiem własnego przemysłu motoryzacyjnego. Partia powstała, weszła do parlamentu, przeforsowała to trzeba, konkretnie zapobiegła niekorzystnym z punktu widzenia posiadaczy samochodów rozwiązaniom. Cel osiągnęła i przestała istnieć. Tak więc partia przedsiębiorców może mieć charakter czasowy, przygotowany pakiet rozwiązań do realizacji. Jest możliwe powstanie czegoś takiego w Polsce. W innym wariancie przedsiębiorcy mogliby mieć swoje frakcje w tych partiach, które istnieją. Przecież w polskim parlamencie wielokrotnie dochodziło do porozumienia tej samej grupy interesów, która była rozlokowana w różnych ugrupowaniach. Stąd są doświadczenia pokazujące, że nawet bez tworzenia własnej partii można skutecznie przeforsować pewne rozwiązania. Pokazują to też samorządowcy z danego terenu. Często skłóceni politycy potrafią centralnie działać ponadpartyjnie, w interesie swojego regionu.


Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj20 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (20)

Inne tematy w dziale Polityka