Zatrzymanie byłego posła Janusza P. Fot. PAP/Wojtek Jargiło
Zatrzymanie byłego posła Janusza P. Fot. PAP/Wojtek Jargiło

Śpiewak o Januszu P. „Pupil establishmentu, bullterier Tuska, potem salonu” (WYWIAD)

Redakcja Redakcja CBA Obserwuj temat Obserwuj notkę 163
Bardzo się cieszę, że prokuratura i CBA wzięły się wreszcie do roboty i że jest czas na jakąś sprawiedliwość dla ludzi, którzy zostali poszkodowani przez Janusza P. Przypomnijmy, że chodzi o wyłudzenie, Janusz P. stworzył coś w stylu piramidy finansowej, która została przerwana dzięki naszym działaniom, bo myśmy uniemożliwili w pewnym momencie kontynuowanie tych zbiórek. Odczuwam satysfakcję, tym większą, że on mnie przecież w tzw. międzyczasie zdążył pozwać na duże pieniądze, oskarżył mnie cywilnie i karnie. Okazuje się, że racja była po naszej stronie – mówi w rozmowie z Salon24 Jan Śpiewak, społecznik, lider stowarzyszenia Wolne Miasto Warszawa.

Janusz P., były lider formacji, która miała zmienić polską politykę, filozof i biznesmen został zatrzymany przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. Pan dość entuzjastycznie odniósł się do tej informacji. Dlaczego?

Jan Śpiewak:
Faktycznie bardzo się cieszę, że prokuratura i CBA wzięły się wreszcie do roboty i że jest czas na jakąś sprawiedliwość dla ludzi, którzy zostali poszkodowani przez Janusza P. Przypomnijmy, że chodzi o wyłudzenie, Janusz P. stworzył coś w stylu piramidy finansowej, która została przerwana dzięki naszym działaniom, bo myśmy uniemożliwili w pewnym momencie kontynuowanie tych zbiórek. Odczuwam satysfakcję, tym większą, że on mnie przecież w tzw. międzyczasie zdążył pozwać na duże pieniądze, oskarżył mnie cywilnie i karnie. Okazuje się, że racja była po naszej stronie. Oczywiście pytanie, jak to się dalej potoczy, czy ludzie odzyskają pieniądze. Jest szansa, że choć w części odzyskają, bo będą mogli te pieniądze ściągnąć z jego majątku. Pytanie, ile on oczywiście ma tego majątku, gdzie go poukrywa i tak dalej. To jednak zupełnie inna kwestia, przede wszystkim pozostaje się cieszyć, że do tego zatrzymania w końcu doszło. Czuję, że opłacało się podjąć pewne działania.

Janusz P. to nie tylko biznesmen, przeszło dekadę temu był gwiazdą polskiej polityki. W 2011 roku jego partia weszła do Sejmu. I prawica ją atakowała, za nie tylko radykalną ideologię, ale też agresję w życiu publicznym, drwiny z ofiar tragedii smoleńskiej, religii. Jednocześnie wielu ludzi lewicy i liberałów widziała w tym ruchu nadzieję na nową jakość w polskiej polityce. Jak ocenia Pan tę postać na polskiej scenie politycznej?

To był zawsze pieszczoszek establishmentu III RP. On miał bardzo bliskie kontakty nie tylko ze światem polityki, ale też ze światem kultury. Zasiadał między innymi w Radzie Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie, gdzie też domagaliśmy się jego ustąpienia. To nie był przypadek, że biznes robił akurat z celebrytą, Kubą Wojewódzkim. On był przez ten establishment w jakiś sposób osłaniany, ale kontrowersje co do jego działalności były od dawna. Sam Twój Ruch Janusza P. nie był też lewicowy. Pamiętamy, że oni głosowali i pomogli Tuskowi w podwyższeniu wieku emerytalnego.

Oni byli bardzo liberalni światopoglądowo, uderzali w religię, domagali się przekazania pieniędzy zamiast na armię, na kulturę. W tym sensie lewicowi byli.

To była formacja wyznająca liberalizm światopoglądowy i liberalizm gospodarczy. Natomiast na pewno ruch Janusza P. bardzo zbrutalizował język debaty publicznej. Sam polityk bardzo uderzał w Lecha Kaczyńskiego, gdy jeszcze żył i był urzędującym prezydentem. Potem była ta afera pod Krzyżem, obrażanie ofiar Smoleńska, był w tym wszystkim bardzo brutalny. Można powiedzieć, że był po prostu takim trochę bulterierem początkowo Donalda Tuska, potem liberalnego salonu. Przy okazji był przez ten salon noszony na rękach. Myślę, że on jest taką typową postacią dla tej całej polskiej transformacji. I to, że idzie do więzienia, jest dość symboliczne.

Na razie nie do więzienia, tylko do aresztu. Pamiętajmy, że w Polsce osoby z różnych stron trafiały do aresztów, były tam trzymane przez 9 miesięcy, rok, bez procesu. Tymczasem w normalnym państwie taki podejrzany – obojętnie były polityk, ksiądz, ktoś z prawej, czy lewej strony, powinien trafiać maksymalnie na trzy miesiące, potem powinien ruszać uczciwy proces. I delikwent jest winny i idzie siedzieć, albo uniewinniony. Areszty wydobywcze są patologią naszego wymiaru sprawiedliwości.

Wiemy jak jest, tyle że tu przede wszystkim musimy pamiętać, że Janusz P. może mataczyć w tej sprawie. Więc ten areszt jest jak najbardziej zasadny.

A czy wierzy Pan w to, że ta sprawa wpłynie jakoś na establishment, ludzi mediów i świata kultury, by patrzyli bardziej krytycznie na to, kto staje się ich idolem, kogo promują i lansują?

Sam Janusz P. jest już na aucie politycznym. Natomiast jeśli chodzi o wpływowe środowiska, które go lansowały, nie zmieni się nic. Nie sądzę, by ta sytuacja wpłynęła na nie w jakikolwiek sposób. A to, że jakieś postaci znikają z polityki, czy biznesu nie zmienia nic w funkcjonowaniu tego typu biznesu i establishmentu.


Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj163 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (163)

Inne tematy w dziale Polityka