fot. PAP/Paweł Supernak
fot. PAP/Paweł Supernak

"Notowania rządu na poziomie gabinetu Kopacz. Jedno małe potknięcie i wszystko leży”

Redakcja Redakcja Rząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 42
Po stronie sympatyków obozu władzy wszyscy liczą na to, że koalicja rządząca wygra wybory prezydenckie i wtedy będzie wszystko porządkować. Tyle że to jest dosyć odważne założenie, bo przewaga nie jest jakaś miażdżąca. Wystarczy spojrzeć na notowania z CBOS-u, one są na poziomie gabinetu Ewy Kopacz. Wystarczy po stronie rządu jedno małe potknięcie i wszystko leży – mówi Salonowi 24 Profesor Jarosław Flis, socjolog, Uniwersytet Jagielloński.

Według ostatnich, a pierwszych po powodzi sondaży, premier Donald Tusk zyskał rekordowe poparcie. Czy faktycznie sposób, w jaki szef rządu działał w czasie powodzi, zmienia układ sił w polskiej polityce?

Prof. Jarosław Flis:
Raczej stabilizuje. Nie przesadzałbym z mówieniem o jakichś rekordach. Faktycznie ranking zaufania do Donalda Tuska poszedł w górę, ale nie jest to jakiś gwałtowny skok. I ciągle jest tam pewna doza nieufności. Z kolei sondaże partyjne są względnie stabilne, więc tutaj nic się nie dzieje. Akurat działania rządu w trakcie powodzi nie były czymś, co by zmuszało ludzi do radykalnej zmiany swoich ocen. Raczej pozostawali oni przy swoich działaniach. Są inne tematy, które mogą w znacznie większym stopniu wpłynąć a preferencje głosujących.



Na przykład?

Nie wiemy na przykład, jak dalej się potoczy sprawa z prokuraturą czy sądownictwem. Rozumiem, że po stronie sympatyków obozu władzy wszyscy czekają, liczą na to, że koalicja rządząca wygra wybory prezydenckie i wtedy będzie to wszystko porządkować. Tyle że to jest dosyć odważne założenie, bo przewaga nie jest jakaś miażdżąca.

Może i nie jest, ale raczej żaden kandydat Prawa i Sprawiedliwości nie ma wg sondaży większych szans na wygranie wyścigu do Pałacu Prezydenckiego?

Wiadomo, że politycy PiS-u poza wywodzącym się z tej partii Andrzejem Dudą raczej szorują po dnie, jeśli chodzi o te sondaże zaufania. Tyle że rząd też ma swoje problemy. Wystarczy spojrzeć na notowania z CBOS-u. Jeśli chodzi o oceny ogólne rządu, to one są na poziomie gabinetu Ewy Kopacz. Więc szału nie ma. To oznacza, że wystarczy po stronie rządu jedno małe potknięcie i wszystko leży. Niczego nie można więc przesądzać, wszystko zależy od tego, jak rządzący poradzą sobie z wyzwaniami w sądownictwie, prokuraturze.



Tych wyzwań i tematów spornych w koalicji jest wiele. I nie chodzi tylko o kwestie światopoglądowe, ale też na przykład składkę zdrowotną, gdzie trwa spór w ramach koalicji. Opozycja też ma jednak problemy, tymczasem zbliżamy się do bardzo gorącego okresu w polityce. Zaczął się październik, kandydaturę Andrzeja Dudy 10 lat temu PiS zgłaszało w listopadzie. Teraz w największej partii opozycyjnej trwają gorączkowe poszukiwania „Dudy bis”. Czy w ogóle jest sens szukania na siłę takiej osoby?

Dwa razy ciężko jest wejść do tej samej rzeki, więc Prawu i Sprawiedliwości będzie bardzo trudno. Takie poszukiwania kandydata z zewnątrz, który wystartuje i wygra, nie będąc faworytem, są bardzo fajne, ale pod warunkiem, że są robione z zaskoczenia. W sytuacji, gdy wszyscy wkoło wiedzą, że partia szuka takiego kandydata, to nie bardzo wychodzi. To tak, jak zjednoczenie opozycji nie wyszło Tuskowi. Mówiło się, że wróci, zjednoczy opozycję, będzie mijanka, wspólna lista opozycji wyprzedzi PiS. No nic z tego nie wyszło.

Zaraz, zaraz, jak to nie wyszło, Donald Tusk wygrał, ówczesna opozycja przejęła władzę i odsunęła PiS od rządzenia?

Owszem, Tusk jest premierem, ale z zupełnie innego powodu niż planował. Nie udało mu się zjednoczyć opozycji, zrobić mijanki i wyprzedzić PiS. Stanął na czele rządu, bo partie przeciwne PiS-owi uzyskały większość, a Prawo i Sprawiedliwość nie miało zdolności koalicyjnej. Więc to jest tak, że z jednej strony nasza scena polityczna jest bardzo stabilna, a z drugiej strony liderzy, podobno genialni i bezkonkurencyjni politycy, to znaczy Tusk i Kaczyński, snują wspaniałe plany, z których większość nie wychodzi.

Co do kandydata PiS trudno mi sobie wyobrazić, kto nim będzie. Kogoś tam pewnie największa partia opozycyjna wystawi, ale na razie na pierwszy plan wysuwają się te napięcia z Suwerenną Polską itd. Więc zupełnie nie jestem sobie w stanie wyobrazić, jak to się skończy.



Przy okazji wyborów prezydenckich pojawia się zazwyczaj ktoś nowy. 10 lat temu był Paweł Kukiz, w 2020 roku Szymon Hołownia. Czy dziś, przy takim ogólnym zniechęceniu ludzi polityką, taki kandydat zupełnie z zewnątrz nie miałby szansy powalczyć o „coś więcej”?

Faktycznie można odnieść wrażenie, że ten permanentny konflikt już się trochę ludziom znudził. Być może jednak dojdzie do jeszcze większego zaskoczenia, gdy… żadnego zaskoczenia nie będzie. To znaczy, wszyscy będziemy się spodziewać, że pojawi się nowy kandydat, powstanie nowa partia, tymczasem wszystko rozstrzygnie się w gronie dotychczas istniejących ugrupowań.

Tylko skoro nie pojawi się żadna alternatywa, nie grozi nam sytuacja, w której ludzie skazani na PiS lub PO będą na te partie głosować bez przekonania, a ten, kto raz wygra, władzy już nie odda?

Nie, bo jest pewna część wyborców, która się waha. Poprzednio PiS pozwolił sobie na to, żeby grupę tę maksymalnie wkurzyć. Ludzie postanowili odsunąć PiS od władzy nie głosując na Tuska. W tym sensie, że to wyborcy niezdecydowani, głosujący niekoniecznie na PO, ale na przykład na Trzecią Drogę, rozstrzygnęli o wyniku. Więc pojawi się pytanie, czy coś takiego jest jeszcze raz do powtórzenia, czy niekoniecznie.


Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj42 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (42)

Inne tematy w dziale Polityka