fot. Canva
fot. Canva

Tubki z alkoholem w sklepach. "Jesteśmy w tyle za krajami afrykańskimi" [WYWIAD]

Redakcja Redakcja Handel Obserwuj temat Obserwuj notkę 14
Z jednej strony martwimy się, że mamy słabo dostępną służbę zdrowia, ale z drugiej strony 30 proc. pacjentów na oddziałach wewnętrznych to są ludzie, którzy nigdy by się tam nie znaleźli, gdyby nie pili za dużo, albo za długo - mówi Salonowi 24 Krzysztof Brzózka, były dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.

Opinię publiczną zszokowały doniesienia o tym, że w sklepach pojawiły się saszetki z alkoholem wzorowane na popularnych musach owocowych dla dzieci. Jak Pan to ocenia?

Krzysztof Brzózka:
Oczywiście jak najgorzej. To absolutny brak jakiejkolwiek odpowiedzialności ze strony przemysłu, zresztą niczego innego ze strony przemysłu alkoholowego spodziewać się nie można, bo taka jest jego natura. Natomiast spodziewać się należy reakcji ze strony decydentów. Przynajmniej cenowej, czy dodanie napisów na opakowaniu. Tak, żeby przynajmniej poinformować szanowne pijące towarzystwo, że to nie jest soczek, to po pierwsze. Po drugie, muszą się zmobilizować samorządy, bo z tego, co słyszałem, to ten alkohol jest prezentowany pomiędzy soczkami, więc znacznie ułatwia dostęp i zakup. A to jest sprzeczne z ustawą o wychowaniu trzeźwości.

Polska nie jest pierwszym krajem, gdzie coś takiego się pojawiło, bo plaga tego typu produktów – napojów alkoholowych wyglądających jak niegroźne soczki, jakąś dekadę temu zalała Afrykę. W kilku krajach afrykańskich wprowadzono zakazy sprzedaży tego typu produktów. Siedem lat temu taki zakaz wprowadziła Tanzania. Teraz problem jest u nas?

Przemysł alkoholowy jest wyjątkowo silny. Przecież w czasie pandemii COVID-19 było tak, że jeden z koncernów, jeden z browarów, dostał dotacje unijne na rozwój swojej produkcji w Afryce. Więc, biorąc pod uwagę fakt, że afrykańskie rządy zakazują sprzedaży tak opakowanego alkoholu, sprawia, że jesteśmy rzeczywiście w tyle za niektórymi krajami afrykańskimi. Przemysł alkoholowy robi jednak wszystko, żeby sprzedawać jak najwięcej produktów alkoholowych, zarówno w Afryce, jak i w Azji.

Kontrowersje wywołał też fakt, że jedna z bardzo popularnych platform sprzedających w internecie, zaczęła oferować właśnie alkohol z dostawą dla swoich użytkowników. Tam jednak przynajmniej są ograniczenia, dotyczące sprzedaży osobom wyłącznie pełnoletnim?

Nie oszukujmy się, nie ma żadnych ograniczeń! Przy aktualnym stanie prawnym alkohol mogłyby dostarczać wyłącznie służby mundurowe, uprawnione do sprawdzenia trzeźwości, do wylegitymowania odbiorcy i tak dalej. Ponieważ tego nie ma, każda sprzedaż alkoholu przez internet jest nielegalna.

Ci, co sprzedają, powołują się na wyroki sądu, który na taką sprzedaż zezwala?

Tak, oni powołują się na wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z 2022 roku. Tyle że jak zawsze w przypadkach prawniczych trzeba ten dokument czytać w całości, bo orzeczenie dotyczy tego, czy sklep stacjonarny, który sprzedawał przez internet, ma mieć cofnięte zezwolenie, czy nie. No i w określonych warunkach to zezwolenie może nie być cofnięte. Natomiast ten wyrok nie obejmuje zezwolenia na dostawę alkoholu, bo obwarowania są tam bardzo poważne.

Niektóre polskie miasta coraz częściej wprowadzają nocną prohibicję, w Warszawie przetoczyła się na ten temat cała dyskusja. Faktycznie, gdy ktoś jest na urlopie, a w miejscowości, w której przebywa nie ma otwartego sklepu po 22.00, to po prostu alkoholu nie kupi, bo mu się nie będzie chciało jechać do miasta oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów. Natomiast jeżeli pod domem ma całodobowy sklep z alkoholem, gdzie wystarczy zejść w samych kapciach i kupić wódkę, to wiele osób z tego skorzysta. Czy jednak nocna prohibicja jest dobrym pomysłem?

Państwa, które rzeczywiście chcą dbać o zdrowie publiczne, chcą rozwiązywać problemy alkoholowe, wprowadziły takie ograniczenie w całym kraju. Więc ja wcale nie jestem zadowolony z tego, że niektóre samorządy taki zakaz wprowadzają. Bo taki zakaz powinien być generalny. Obejmować teren całej Polski. Ankieta, którą wypełniali mieszkańcy Warszawy pokazała jasno decydentom, że 80 proc. społeczności lokalnej jest za wprowadzeniem takich ograniczeń. Trudno o bardziej czytelny przekaz skierowany do samorządów.

Z tego trzeba wyciągnąć odpowiednie wnioski. Zakazać nocnej sprzedaży alkoholu, i koniec, bo ludzie chcą spać, normalnie wypoczywać w ciszy, a nie słyszeć odgłosy nieustannych awantur. Jest jeszcze dodatkowa kwestia. Z jednej strony martwimy się, że mamy słabo dostępną służbę zdrowia, ale z drugiej strony 30 proc. pacjentów na oddziałach wewnętrznych, jak powiedział pan profesor Leszek Czupryniak, to są ludzie, którzy tam nigdy by się nie znaleźli, gdyby nie pili za dużo, albo za długo. A więc sprawa jest dość oczywista. Mam nadzieję, że kiedyś te kilka prawd, które szerzy Światowa Organizacja Zdrowia, dotrze i do naszych decydentów.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj14 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (14)

Inne tematy w dziale Gospodarka