Putin nie użyje broni nuklearnej także dlatego, że pamięta, iż Zachód dysponuje potężnym arsenałem jądrowym. Problem w tym, że zapomina o tym sam Zachód – mówi Salonowi 24 generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych.
Rosyjski dyktator Władimir Putin znów niedawno pogroził palcem Zachodowi. Tym razem jednak poszedł dalej, oznajmił, że jeśli jakieś kraje będą wspierać wrogie działania wobec Rosji i Białorusi, a kraje te uznają, że są zagrożone, Rosja będzie gotowa użyć broni nuklearnej. Czy powinniśmy się obawiać?
Gen. Waldemar Skrzypczak: Straszak atomowy jest rodzajem broni psychologicznej, której Rosja i Putin używają od zawsze. Kreml nie ma w tej chwili innego argumentu niż użycie broni jądrowej. Jest „goły i wesoły”. Nie zostało mu nic innego, niż straszenie bronią masowego rażenia, którą może bezkarnie straszyć, ale nie może użyć.
Rosja ma jednak potężny arsenał jądrowy, groźba jego użycia musi budzić grozę. Szczególnie że mówimy o dyktaturze, która przeradza się już w totalitaryzm. W dodatku skoro Rosja zaatakowała Ukrainę konwencjonalnie, czemu nie miałaby użyć broni masowego rażenia, jeśli miałaby w tym interes?
Z kilku powodów. Rzeczywiście ludzie się boją użycia broni jądrowej przez Putina i faktycznie on tę broń posiada. Nie użyje jej jednak choćby dlatego, że nie nie pozwolą mu na to Chińczycy. Ludzie zapominają, że rosyjska armia, gospodarka, zależy dziś od Pekinu. Trudno się spodziewać, że wasal zrobi coś wbrew swojemu protektorowi. Poza tym w interesie Moskwy nie jest użycie broni jądrowej, ale właśnie straszenie jej użyciem. Narracja o użyciu broni jądrowej paraliżuje myśli polityków i społeczeństw Zachodu. I to jest wielkie nieszczęście, pokazujące naszą słabość i brak naszej odporności. Dla mnie to, że my się boimy, dowodzi, że jesteśmy bardzo słabi. I nie chodzi o słabość militarną. My jesteśmy słabi propagandowo.
Putin nie użyje broni także dlatego, że pamięta, iż Zachód dysponuje potężnym arsenałem jądrowym. Problem w tym, że zapomina o tym sam Zachód. Jakby pamiętał, to by powiedział Putinowi wyraźnie: „Słuchaj, ok. Użyjesz broni jądrowej, ale my dysponujemy potencjałem wielokrotnie większym. Jak naciśniesz guzik, to my zmieciemy was z powierzchni ziemi. I nie będzie narodu rosyjskiego. I ty, Putinie, będziesz autorem tej samozagłady Rosji. Bo zanim twoje rakiety wystartują z silosów, to już będą przez nas zniszczone i wysadzone, bo mamy wszystkie systemy monitorowania, śledzenia, obserwacji, znacznie lepsze, niż wy"...
Dziś prawdopodobieństwo wojny nuklearnej jest określane jako niewielkie. Jednak taką broń mają też inne kraje, nie tylko Rosja i państwa NATO. Czy nie istnieje ryzyko, że dojdzie do nuklearnego konfliktu między np. Indiami a Pakistanem, albo że organizacje terrorystyczne czy przestępcze wejdą w posiadanie choćby niewielkich ładunków jądrowych i ich użyją?
Jeżeli chodzi o Indie i Pakistan to pewne zagrożenie istnieje, bo oba kraje są mocarstwami nuklearnymi i oba są sobie wrogie. Sądzę jednak, że tam jest dużo więcej rozsądnych ludzi, niż w Moskwie. To po pierwsze. Po drugie, tak - w tej chwili, przy obecnych zaawansowanych technologiach i powszechnym dostępie do materiałów, programów, które mogą być źródłem produkcji na przykład brudnej bomby, nie ma żadnych przeszkód, by taką broń znalazła się w rekach terrorystów czy innych przestępców. Sądzę też jednak, że próby laboratoryjne, konstrukcja takich bomb na pewno nie uszłaby uwadze wywiadów różnych państw, które też działają po to, żeby takim działaniom zapobiec.
Mało tego. Ja nie wykluczam, że dziś Ukraina ma lub będzie miała swoją broń jądrową. Miała ją kilka dekad temu, ma potencjał naukowy, by mieć ją ponownie. A nie wiem, czy ktokolwiek na świecie byłby w stanie powstrzymać naukowców ukraińskich przed zbudowaniem własnej, ukraińskiej broni jądrowej. Więc przestańmy się bać Putina do cholery! Media nakręcają atmosferę strachu. Zupełnie bez sensu.
Czy skoro Ukraina może mieć taką broń, Polska nie powinna się też o to postarać?
Nie idźmy za daleko. Ukraina nie należy do NATO, kiedyś broń jądrową posiadała, Polska jest w Sojuszu i jest chroniona parasolem atomowym. Uważam, że dla Polski straty wynikające z posiadania własnej broni jądrowej byłyby dużo większe niż korzyści. Zagrożenia z tym związane są ogromne, szczególnie dla państw frontowych. Mamy parasol jądrowy i trzeba zabiegać o to, by wiarygodność naszych sojuszników była na tyle duża, żeby oni ten parasol nam cały czas gwarantowali. Zresztą, jeżeli dojdzie do wymiany ciosów, to nie dojdzie do wymiany ciosów jądrowych między Polską a Rosją, ale głównie Rosją i USA. A możemy być pewni, że Amerykanie będą tymi, którzy nie będą się wahali przed użyciem broni jądrowej, jeżeli Putin to zrobi. Stany Zjednoczone mają taki patent, że śledzą wszystko to, co Rosja robi wokół swoich wyrzutni i magazynów broni jądrowej, także oni mają pełną wiedzę o każdym ruchu, minutę po minucie.
Mówi Pan, że posiadanie broni atomowej stwarza zagrożenie dla państwa, które ją posiada, ale przecież nikt nie zaatakuje atomowego mocarstwa, więc logiczne wydaje się, że własna broń jądrowa to polisa na życie, a nie zagrożenie?
Pozornie tak, w rzeczywistości nie jest to takie proste. Przede wszystkim, żeby posiadać broń jądrową, trzeba mieć bardzo skuteczne systemy jej przechowywania. Taką broń trzymać można tylko w przygotowanych do tego magazynach. To są specjalne konstrukcje, bardzo drogie w budowie i utrzymaniu. Nie to jest jednak głównym problemem. Największe zagrożenie upatruję w tym, że jako kraj jesteśmy obiektem działań rosyjskiej agentury, zawsze możemy paść ofiarą dywersji ze strony Rosji. Nie miejmy złudzeń, nawet najlepszy magazyn może stać się celem ataku dywersyjnego, który spowoduje eksplozję naszej własnej broni jądrowej, która Polskę doszczętnie zniszczy. Nie gińmy od własnej broni. Wzmacniajmy polską armię, ale od posiadania broni masowego rażenia zdecydowanie bardziej skuteczny i bezpieczny jest parasol atomowy sojuszników.
Inne tematy w dziale Polityka