Fot. PAP/Linkedin
Fot. PAP/Linkedin

Aresztowana w aferze RARS dyrektorka przerywa milczenie. "Bardzo żałuję"

Redakcja Redakcja CBA Obserwuj temat Obserwuj notkę 142
Jedna z bohaterek afery w RARS opuściła areszt i przerwała milczenie. - Pragnę przeprosić za swoje postępowanie. Wiem, że zawiodłam - powiedziała Wirtualnej Polsce Justyna Gdańska, b. dyrektorka działu zakupów Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. W opublikowanym w środę wywiadzie opisuje, jaka była jej rola w jednej z największych afer pod rządami PiS.

Dyrektorka pracująca w RARS przerwała milczenie

Pod koniec lipca 2024 roku dwie urzędniczki RARS: Justyna Gdańska, dyrektorka biura zakupów RARS oraz Joanna P., kierowniczka w tym biurze, usłyszały zarzuty przekroczenia uprawnień w związku z pełnieniem funkcji publicznych, które miały polegać na preferencyjnym traktowaniu niektórych kontrahentów RARS w związku z realizacją grantu unijnego w kwocie 114 milionów euro na dostawę agregatów prądotwórczych dla potrzeb Ukrainy.

W rozmowie z WP Gdańska (zastrzegła w niej, by podawać jej pełne nazwisko) powiedziała: "Pragnę przeprosić za swoje postępowanie, którego się wstydzę i bardzo żałuję. Wiem, że zawiodłam, a brak odpowiedniej refleksji na czas przynosi konsekwencje, które ponoszę ze skruchą".

Urzędniczka opowiedziała, że prezesa Michała K. poznała, gdy była rekrutowana do RARS w 2020 r.

"Nieprawdą jest, co również wyczytałam w publikacjach medialnych, że byłam koleżanką premiera Mateusza Morawieckiego. Jego nie poznałam nigdy" - powiedziała również.


Urzędniczka opisała mechanizm zakupowy w RARS

Gdańska opisała, jak wyglądał mechanizm robienia zakupów przez RARS.

"Zakupy dotyczące rezerw były przekazywane w trybie niejawnym z KPRM, pozostałe realizowaliśmy w przetargach publicznych. Każdy miał więc swojego szefa. Prezes też nie miał decyzyjności w każdej sprawie. Ostateczny stempelek na decyzjach kierunkowych stawiał KPRM" - powiedziała.

Na pytanie WP, czy tam było także z "wielokrotnie zakupami wózków dla osób niepełnosprawnych do wypożyczalni" odpowiedziała:

"Moje zdziwienie lub jego brak nie ma tu nic do rzeczy. Nikt na górze nie musiał przedstawiać uzasadnienia. RARS jest agencją wykonawczą i nie ma kompetencji pytać, dlaczego ma zakupić to czy tamto".

Pytana, czy po awansie [na stanowisko dyrektora biura zakupów agencji - PAP] zaczęła dostrzegać sygnały świadczące, że w RARS "może dochodzić do jakichś nieprawidłowości przy realizacji zleceń dla agencji", odpowiedziała: "Przez pierwsze kilka miesięcy wszystko było w porządku. Ze względu na toczące się śledztwo nie mogę odpowiedzieć bardziej szczegółowo".

Swoje relacje z poszukiwanym przez Interpol biznesmenem Pawłem Szopą Gdańska określiła jako "czysto służbowe w siedzibie agencji".


Gdańska: Tak, przekroczyłam uprawnienia

Urzędniczka spędziła w areszcie pięć tygodni - przypomniał serwis.

"Dla mnie to była wieczność. Wiem, co zrobiłam i na czym polega moja wina. Tak, przekroczyłam uprawnienia. Zrozumiałam, że jedynie opisując prokuratorowi to, co robiłam, zmażę choć część winy" - powiedziała w wywiadzie.

Pytana, czy "poszła na współpracę" odpowiedziała: "Tylko tak mogę naprawić w jakimś stopniu to, co się stało za sprawą mojej akceptacji. Nie jest raczej tajemnicą, że prokuratura dysponuje zeznaniami nie tylko moimi, ale kilkudziesięciu innych osób. Pozycjonowanie mnie jako tej, której zeznania są kluczowe, jest zdecydowanie na wyrost. Interpretacje, zgromadzenie dowodów to już zadanie prokuratury".

MB

Fot. Ciężarówki RARS, B. dyrektorka Justyna Gdańska. Źródło: PAP/Linkedin

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj142 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (142)

Inne tematy w dziale Polityka