Premier zapowiada różne zmiany ustawowe w związku z sytuacją powodziową w kraju. Ekologów bardzo zaniepokoiły słowa Donalda Tuska, które wypowiedział podczas jednego z posiedzeń sztabu kryzysowego. Wtedy wskazał, że nie podoba mu się obecność bobrów na wałach.
Premier znalazł winnego powodzi: To... bobry
– Trzeba szybkich zmian, jeśli chodzi przede wszystkim o obecność bobrów na wałach. My w 2010 r. żeśmy podejmowali decyzję, to był prawdziwy problem. Ekolodzy byli wtedy lekko wnerwieni, wtedy żeśmy podejmowali, żeby ratować wały. To były priorytety. Czasem trzeba wybierać między miłością do zwierząt a bezpieczeństwem miast i wsi – te słowa premier Donald Tusk wypowiedział w sobotę 21 września, podczas posiedzenia sztabu kryzysowego w Głogowie.
Te słowa umknęły mediom, ale wychwycili je ekolodzy. Są zaniepokojeni o populację bobrów w Polsce. W 2010 roku w ramach walki z powodzią ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller wydał polecenie odstrzału 20 bobrów żyjących wzdłuż nadodrzańskich umocnień w woj. zachodniopomorskim. Zlecenie trafiło do szczecińskich kół łowieckich Bielik i Trop. Wtedy myśli odmówili jego wykonania, wskazując, że zwierzęta te objęte są ochroną. Łowczy przekonywali, że odstrzał bobrów miał wyłącznie charakter propagandowy mający na celu przykrycie zaniedbań dotyczących opieki nad wałami – pisał 14 lat temu "Newsweek".
Ekolodzy protestują: Pan Tusk opowiada bzdury
Czy sytuacja znów się powtórzy? Do sprawy odniósł się w mediach społecznościowych dr Andrzej Czech, który od lat zajmuje się badaniem populacji bobrów w Polsce. "Co ja na to? Bardzo proste i dosadne: Pan Tusk opowiada bzdury podsuwane mu przez lufiarzy z PSL, którzy zwęszyli pismo nosem i chcą dostać grubą kasę na strzelanie do bobrów. Podobnie jak dostali 600 milionów za strzelanie do dzików. Kasa musi się zgadzać. Bobry, dziki, co za różnica" – napisał na Facebooku.
Zaprotestowało również Stowarzyszenie Nasz Bóbr.
"Wały przeciwpowodziowe, które są prawidłowo zbudowane i oddalone od rzek, NIE są rozkopywane przez bobry. Problem pojawia się w źle zbudowanych wałach, które łączą się bezpośrednio z korytem rzeki – wtedy bobry mogą w nich kopać" - wyjaśnia stowarzyszenie. Rozwiązaniem jest zabezpieczenie wałów metalowymi siatkami. "To tani i skuteczny sposób, już stosowany w wielu miejscach w Polsce. Koszt jest znikomy w porównaniu do budowy nowych wałów, a efekty są doskonałe" - przekonują.
"Panie Premierze. Ma Pan do dyspozycji Państwową Radę Ochrony Przyrody, składającą się z 40 wybitnych ekspertów. To najlepsi z najlepszych. Prosimy słuchać naukowców, a nie wąskiego grona, które chce przy okazji coś ugrać. Zamiast szukać wrogów w naturze, domagamy się rozwiązań, które chronią zarówno ludzi, jak i przyrodę" - apelują ekolodzy.
Co ma powiedzieć teraz wrocławska Ekostraż, która ratowała małego bobra i ludzie, którzy przez 6 godzin czuwali przy rannym zwierzęciu, by nie stała mu się krzywda?
"Bolesław Chrobry chronił bobry"
Poseł Bronisław Foltyn przypomniał nawet dyskusję o bobrach na komisji kultury w marcu. Wtedy Bogusław Wołoszański przekonywał, że bobry to szkodniki, a politycy PiS zawzięcie ich bronili.
Bobry w Polsce
Bobry jako gatunek wyginęły w Polsce wskutek polowań około XVIII wieku. Odrodzenie gatunku nastąpiło po II wojnie światowej. Nie wiadomo dokładnie, ile ich jest. - Może być ich równie dobrze 85, 100 czy 200 tysięcy. Bobrów jest tyle, co trzeba. Tyle, ile pomieści optymalne dla nich siedlisko. Na pewno nie mamy ich za dużo – mówił w 2022 roku Andrzej Czech w wywiadzie dla OKO.press. Według badań Instytutu Nauk o Środowisku Uniwersytetu Jagiellońskiego szkody w środowisku ludzkim generuje zaledwie trzy proc. populacji bobrów. W Polsce za szkody wyrządzone przez bobry odpowiada Skarb Państwa.
ja
Inne tematy w dziale Społeczeństwo