Kłodzko po przejściu fali powodziowej. Fot. PAP/Dariusz Gdesz
Kłodzko po przejściu fali powodziowej. Fot. PAP/Dariusz Gdesz

Oskarżenia po powodzi. Dymisja w starostwie, list do premiera

Redakcja Redakcja Powódź 2024 Obserwuj temat Obserwuj notkę 39
Powódź w południowo-zachodniej Polsce jest ogromnym sprawdzianem dla władz samorządowych. Niewiele potężniejszych „stress testów” można sobie wyobrazić. Nic dziwnego, że w Kłodzku, tragicznie dotkniętym przez wielką wodę we wrześniu, już trwają rozliczenia. Nie milkną też dramatyczne apele powodzian do premiera Donalda Tuska i jego rządu.

Wielkie nerwy i pretensje w Kłodzku po powodzi

Wypowiedzenie właśnie złożył szef wydziału zarządzania kryzysowego w starostwie powiatowym w Kłodzku Jan Kalfas. Powód? Chaos informacyjny, jaki miał panować podczas powodzi. Zdaniem Kalfasa nie dało się współpracować ze starostą kłodzkim Małgorzatą Jędrzejewską-Skrzypczyk.

Samorządowcy mówią głośno, że o pęknięciu tamy w Stroniu Śląskim dowiedzieli się z mediów.

– Jeżeli ja chciałem choćby nawet dostać pracowników do pomocy, to pani starosta mi powiedziała, że jeżeli sobie nie daję rady, to mam się zwolnić – powiedział TVP3 Wrocław Jan Kalfas.

Włodarze miejscowości dotkniętych powodzią skarżą się na chaos informacyjny. Wskazują, że o przerwaniu wału w Stroniu Śląskim dowiedzieli się z mediów. – Ja takiej informacji nie otrzymałem i tutejszy dział zarządzania kryzysowego też nią nie dysponuje – mówił burmistrz Kłodzka Michał Piszko.


Komunikacyjny chaos? Jedni zrzucają winę na drugich

Jak to wyglądało z perspektywy świadków wydarzeń? Joanna Żabska, dziennikarka 24klodzko.pl, relacjonowała TVP3 Wrocław: „Zadzwoniłam od razu do burmistrza Kłodzka i powiedziałam, że możemy mieć problem, bo mam informację, że pękła tama. Pobiegłam do starostwa i pokazałam filmik (na którym widać jak tama pęka - red.) i wtedy w starostwie ustalaliśmy dopiero czy ta tama puściła, a woda już szła”.

Starosta kłodzki Małgorzata Jędrzejewska-Skrzypczyk nie chce komentować wypowiedzenia pracy przez Jana Kalfasa. Podkreśla, że zbyt późno dowiedziała się o przerwaniu wału. Jako odpowiedzialne za ten stan rzeczy wskazuje Wody Polskie.


Mieszkańcy Jarnołtówka wystosowali list do premiera Tuska

Na terenach dotkniętych powodzią lokalne społeczności obawiają się, że sytuacja może szybko się powtórzyć. A oni znów zostaną sami ze swoimi problemami.

Mieszkańcy Jarnołtówka, Pokrzywnej, Moszczanki i Łąki Prudnickiej (woj. opolskie) wysłali list do premiera Donalda Tuska tuż przed wtorkowym posiedzeniem rządu w sprawie pomocy dla powodzian.

Powodzianie proszą o remont przesiąkniętej tamy i wałów w Jarnołtówku. Obawiają się, że nowe fundusze na naprawę infrastruktury przeciwpowodziowej w okolicy w całości „pożrą Nysa i Głuchołazy”. A oni zostaną z fuszerką.


List do premiera brzmi następująco:

„My mieszkańcy Jarnołtówka, wsi położonej na granicy z Czechami, zwracamy się do pana z prośbą o udzielenie nam pomocy. Nasza wieś jest wielokrotnie doświadczana przez powódź.

Przepływająca przez wioskę górska rzeka Złoty Potok niszczy nasze drogi i domy. Po wielkiej powodzi w 1903 roku odwiedziła Jarnołtówek Cesarzowa Augusta Wiktoria, która przyczyniła się do budowy zapory na rzece. Ostatnia powódź pokazała, że tama oraz wały wymagają gruntownego remontu. Mieszkańcy Jarnołtówka nagle musieli opuścić swoje domy i cudem uniknęli tragedii, gdyż zapora groziła zawaleniem” - tłumaczą.

I dodają: „Prosimy pana premiera o patronat nad inicjatywą, która przyczyni się do realizacji przedsięwzięcia mającego chronić Jarnołtówek oraz lokalną społeczność gminy Głuchołazy i Prudnik przed kolejną katastrofą.

Prosimy o ujęcie w planach inwestycyjnych remontu naszej zapory oraz należytego zabezpieczenia rzeki Złoty Potok.

Jednocześnie zapraszamy Premiera do odwiedzenia naszej wioski”.

KW

 Źródło zdjęcia: Kłodzko po przejściu fali powodziowej. Fot. PAP/Dariusz Gdesz

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj39 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (39)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo