Biznesmen Grzegorz Bielowicki był niezwykle hojnym darczyńcą Platformy Obywatelskiej w ostatnich latach. Na konto obecnie rządzącej partii wpłynęło od niego ponad 100 tys. złotych. W ostatnich miesiącach syn milionera dostał pracę w Kancelarii Premiera. Obsługuje media społecznościowe premiera Donalda Tuska. CIR KPRM nie dostrzega w tym żadnego konfliktu interesów.
O hojnym biznesmenie i roli jego syna w otoczeniu premiera Donalda Tuska na stanowisku doradcy w KPRM pisze wtorkowa "Rzeczpospolita". Dokładnie 15 lipca do grona zaufanych współpracowników szefa gabinetu wszedł 23-letni Franciszek Bielowicki. To syn krezusa, założyciela funduszu Tar Heel Capital, Grzegorza Bielowickiego. W przeszłości media rozpisywały się, że biznesmen wpłacić ponad 50 tys. złotych na konto PO - praktycznie najwyższą możliwą wpłatę na partię polityczną.
Bielowicki wpłacił ponad 100 tys. zł na PO
- W pierwszej połowie lat 90. poznałem pana Donalda Tuska - czego on zapewne nie pamięta, bo od roku 1995 i przegranej kampanii prezydenckiej Jacka Kuronia, w której aktywnie uczestniczyłem, całkowicie wycofałem się z wszelkiej działalności politycznej. Od tamtego czasu nie utrzymuję kontaktów z aktywnymi politykami - deklarował przedsiębiorca w rozmowie z wp.pl kilka lat temu. Jak wspominał, był przeciwnikiem PiS za niekorzystne zmiany dla właścicieli firm i sądownictwo.
52 350,00 zł wpłacone na konto PO w czerwcu 2023 roku to nie wszystko. "Rzeczpospolita" dotarła do rejestru wpłat, z którego wynika, że Bielowicki wsparł partię Donalda Tuska kwotami 107,4 tys. złotych w ostatnich miesiącach. "Po raz ostatni 50 tys. zł przelał na dwa miesiące przed zatrudnieniem syna w KPRM" - czytamy w artykule. 23-letni syn biznesmena, Franciszek Bielowicki, obsługuje social media premiera Tuska. Zarabia między 4,5 a 5,5 tys. zł brutto.
Centrum Informacyjne Rządu odpiera podejrzenia o konflikt interesów i fakt, że milioner wpłacał ogromne pieniądze na PO, a jego syn otrzymał zatrudnienie, które może wpisać sobie do CV. "Nie oznacza to, że jest on bezpośrednim doradcą premiera w zwyczajowym rozumieniu, to jest forma zaszeregowania w gabinecie politycznym" - przekazało otoczenie Donalda Tuska, dodając, że do zadań Franciszka Bielowickiego należy pomoc w komunikacji rządowej.
Sprawa jest o tyle zaskakująca, że PO przez wiele miesięcy krytykowała PiS m.in. za zatrudnienie Edmunda Jannigera, wówczas studenta w resorcie obrony. Wytykano mu właśnie zbyt młody wiek - 20 lat - i brak doświadczenia, by pracować jako doradca ministra Antoniego Macierewicza.
Wcześniej była asystentka z branży beauty
To nie pierwszy przypadek wizerunkowych kłopotów lidera Koalicji Obywatelskiej z zatrudnionymi asystentami. Pod koniec czerwca dziennikarze prawicowych mediów ustalili, że społecznie Tuskowi pomaga obywatelka Ukrainy Kristina Voronowska, która ma rosyjskie korzenie. Stylistka rzęs trafiła kilka lat temu do biura prasowego PO, a stamtąd awansowała na doradcę premiera. W międzyczasie okazało się, że Voronowska ma w kontaktach w sieci znajomych otwarcie popierających rosyjską inwazję. Donald Tusk ani razu nie zabrał publicznie głosu na temat zatrudnienia Ukrainki.
Fot. Logo PO/Wikipedia/Biznesmen Grzegorz Bielowicki
GW
Inne tematy w dziale Polityka