Po powodzi.  Tragedia uzmyslawia, jak istotne jest dobre ubezpieczenie Fot. PAP/Maciej Kulczyński
Po powodzi. Tragedia uzmyslawia, jak istotne jest dobre ubezpieczenie Fot. PAP/Maciej Kulczyński

Polisy ubezpieczeniowe zdrożały, a będzie jeszcze gorzej? Ekspert nie ma złudzeń

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 13
Tragiczna sytuacja na południu Polski powinna nam wszystkim uzmysłowić, jak ważne jest zabezpieczanie się i kupowanie odpowiednich polis, uzgodnienie konkretnych rozwiązań z firmami ubezpieczeniowymi – mówi Salonowi 24 Rafał Sroka, właściciel Kancelarii Finansowej Rafał Sroka.



Ubezpieczenia są coraz droższe. Mamy informację od osoby, która rok temu za ubezpieczenie domu płaciła 900 złotych, teraz prawie 1700. Jak się okazuje, takie wzrosty są powszechne. Jaka jest tego skala i z czego ten wzrost cen wynika?

Rafał Sroka: Tak, faktycznie ceny usług ubezpieczeniowych idą w górę. Obserwuję, chociażby przy odnawianiu polis. Czynniki są tu obiektywne – po prostu wzrosły koszty usługi, materiałów itd. Jeżeli patrzymy na to, jak jest wyliczany koszt składki, to zawsze składa się on z trzech elementów. Po pierwsze ocenia się to, jaki jest koszt ryzyka, czyli prawdopodobieństwo wystąpienia szkody i później jej naprawy. Dalej są koszty operacyjne, a na końcu jest marża towarzystwa ubezpieczeniowego.

I teraz dwa elementy spośród tych trzech poszły w górę. Bo jeżeli spojrzymy na to, jaki był koszt wykonania usług czy naprawy czegokolwiek w domu z tytułu jakiejś umowy asistance, czy z tytułu odbudowania budynku, czy zakupu materiałów, to ceny drastycznie wzrosły w ostatnich latach przez inflację. To dopiero dzisiaj jest odzwierciedlane w składkach. Drugim elementem są koszty zatrudnienia, które co roku rosną, stawki minimalne są podnoszone. Ogólnie średnie wynagrodzenie w państwie wzrosło. Wynagrodzenia poszły w górę w dużych miastach, w których zazwyczaj są jednak zlokalizowane centrale firm ubezpieczeniowych. Średnia krajowa to 8 tysięcy złotych, więc te dwa składniki, które wpływają na składkę, koszty usług i wynagrodzenia znacząco wzrosły. To musiało przełożyć się na wysokość składki i dzisiaj jest to widoczne. Jest też inny element, którego może nie każdy jest świadomy.

Jaki?

Na rynku ubezpieczeń doszło do konsolidacji, kilka towarzystw się połączyło. I teraz te towarzystwa, które się połączyły, rewidują swoje taryfy. Doszło nawet do sytuacji, że w jednym towarzystwie, które zostało połączone z innym, składki potrafiły wzrosnąć o 300 proc. Dotyczy to zwłaszcza polis, długoterminowych. Jeżeli ktoś zakładał polisę 3 lata temu i miał ją przez 3 lata i nie aktualizował, płacił, powiedzmy, 300 zł za ubezpieczenie nieruchomości we Wrocławiu, która wtedy była warta np. 600 tysięcy złotych, dzisiaj za takie ubezpieczenie zapłaci 1000-1200 złotych. Klienci bywają podwójnie zdziwieni, bo wzrosła też wartość nieruchomości, więc też z roku na rok, a już zwłaszcza przy polisach, które były na dłużej, te ceny polisy są aktualizowane, co znacząco podwyższa cenę polisy. Dodajmy do tego fakt, o którym wspomniałem wcześniej, że koszty likwidacji i koszty operacyjne wzrosły. W efekcie wychodzi suma, którą faktycznie można się niestety zdziwić. Tyle że podwyżki nie wzięły się z sufitu i to nie jest tak, że towarzystwa coś sobie wymyślają.

Po prostu trzeba na to spojrzeć też z drugiej strony. Wcześniej mieliśmy problem z ubezpieczeniami OC samochodów, które były często zaniżane. Liczono, że firma ubezpieczeniowa zrekompensuje sobie to ubezpieczeniami w innych obszarach. Tylko że okazało się to niedoszacowane, a dla towarzystwa każda wypłata odszkodowania jest niestety stratą w bilansie. Mamy więc kilka czynników, które później negatywnie wpływają na rynek. Więc żeby tego nie było, ubezpieczyciele muszą jednak urealnić składki i później być w stanie lepiej realizować szkody. Więc w sumie patrząc długoterminowo, wyjdzie to na plus. Niestety chwilowo przez zawirowania i gospodarcze i na rynku ubezpieczeń, doszło do poważnego i bolesnego dla klientów wzrostu cen.

Pomijając kwestie zawirowań gospodarczych, inflacji, mamy też katastrofalną powódź. Czy i w jaki sposób wpłynie ona na wysokość składek?

Na razie nie ma jeszcze danych, które wskazywałyby na wzrost cen polis. Na razie wnioski o wypłatę świadczeń wpływają hurtowo. Są przyspieszone, uproszczone procedury i zachęcałbym do przyjmowania tej pierwszej wypłaty jako tak zwanych wypłat bezspornych. A później dopiero wchodzić w komunikację z towarzystwem, dostarczanie jakichś faktur i innych potwierdzeń faktycznych strat, które poniesiemy. Towarzystwo ubezpieczeniowe to jedna z instytucji finansowych, które do nas przychodzą z pomocną ręką, z pieniędzmi, kiedy coś się faktycznie dzieje. Tylko że to są często duże instytucje i przy tej liczbie wniosków, niekoniecznie wszystko musi być od razu odpowiednio oszacowane. A zmianę w wysokości składek myślę, że zobaczymy najwcześniej po tym, jak się zakończy cała fala i spłyną pierwsze podsumowania odnośnie do tego, jakie wypłaty w ogóle były zrobione, w jakim okresie.

Patrząc też jednak na to, co się dzieje w dzisiejszych składkach, które odzwierciedlają wcześniejszą inflację dopiero w tym roku, to pewnie dopiero w przyszłym roku będziemy widzieć wyraźną zmianę wysokości składek, zwłaszcza na terenach, które były bardziej dotknięte powodzią, w których było więcej wypłat. Też pewnie będzie trochę więcej obostrzeń odnośnie do tego, które nieruchomości mogą mieć wpisany w polisie zakres powodzi. Część towarzystw sprawdza, czy w ostatnich dziesięciu latach była powódź, no to tutaj liczba tych nieruchomości drastycznie wzrośnie.

Nie będzie można ich ubezpieczać?

To nie znaczy, że wszystkie nieruchomości z terenów, gdzie była powódź, będą wykluczane z ubezpieczenia. Może to jednak zdecydowanie wpływać na ewentualną odmowę, ewentualnie wysokość składki. Tu ważna informacja dla klientów: trzeba pamiętać, żeby się zabezpieczać zawczasu. Bo miałem serię telefonów od ludzi, którzy gdy fala już szła, chcieli się dodatkowo ubezpieczyć od powodzi. Kupowali polisy przez internet. Tyle że towarzystwa stosują czas karencji, zazwyczaj 30, czasem 14 dni. Więc ubezpieczając nieruchomość, warto skorzystać z usług doradcy, czy agenta, który podpowie, jakie ryzyka powinno się uwzględnić.

Trochę ułatwia sprawę kredyt bankowy. Bo zazwyczaj banki wymagają, żeby w przypadku kredytu nieruchomości było ubezpieczenie od powodzi. Przy wypłatach są też problemy, gdy ktoś ma nieruchomość wartą milion, a ubezpieczy ją na pół. Wtedy wiadomo, że jeżeli cały dom zostanie zniszczony, no to zostanie tylko pół miliona, które może nie starczyć na odbudowę. A jeżeli część nieruchomości została zniszczona, to też to będzie proporcjonalnie ujęte w wypłacie i znowu może nie pokryć całej szkody.

Czy są informacje, jak wielu ludzi w ogóle się nie ubezpieczyło?

W skali kraju ubezpiecza się, wg różnych szacunków około 50 proc. Polaków. Na terenach zalanych przez powódź liczba ta może być jeszcze niższa. Tu wprawdzie nie dysponuję badaniami, ale wiemy, że są miejscowości, które ucierpiały, a ubezpieczony jest najwyżej co piąty mieszkaniec. Oczywiście jest pomoc od państwa, bardzo dobrze, że ona jest, ale za kwotę do 200 tysięcy złotych, w dużym mieście dzisiaj kupuje się garaże. Ciężko mówić o odbudowaniu nieruchomości.

Sam w tym momencie wykańczam nieruchomość i wiem, jak wyglądają ceny. Samo wykończenie, myślę, że kosztuje około 200 tysięcy złotych i to w wersji bardzo budżetowej. Nie mówię tu o kosztach odgruzowania, osuszania terenu, postawienia fundamentów na nowo i tak dalej. Więc ta tragiczna sytuacja na południu Polski powinna nam wszystkim uzmysłowić, jak ważne jest zabezpieczanie się i kupowanie odpowiednich polis, uzgodnienie konkretnych rozwiązań z firmami ubezpieczeniowymi.

Fot. Powódź w Polsce. PAP/Maciej Kulczyński

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj13 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (13)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo