FC Barcelona uległa Monaco w pierwszej kolejce Ligi Mistrzów. Francuzi wygrali 2:1, a mogli znacznie wyżej, ponieważ już od 10. minuty wicemistrz Hiszpanii grał w "dziesiątkę". Robert Lewandowski grał do końcówki spotkania, ale kompletnie niczym się nie wyróżnił.
Nowy sezon 2024/2025 wlał nadzieje w serca kibiców Barcelony, że po latach niepowodzeń w Europie - ostatni triumf w Lidze Mistrzów miał miejsce w 2015 roku - wreszcie to będą ich rozgrywki. Tym bardziej, że na 10 ostatnich edycji aż 6 razy puchar podnosił Real Madryt - w tym dwukrotnie w trzech ostatnich turniejach Champions League. Przyjście Hansiego Flicka pozwoliło wyjść z kryzysu z ubiegłego sezonu pod względem wyników w La Liga - "Duma Katalonii" rozegrała pięć meczów i wszystkie wygrała, w tym piorunujące były dwa ostatnie występy - z Realem Valladolid (7:0) i Gironą (4:1). Formę odzyskał też Robert Lewandowski, który w pięciu kolejkach zanotował cztery bramki.
Monaco zdominowało Barcelonę
W Monako jednak to gospodarze od początku narzucili tempo gry. Flick zdecydował się na kilka roszad w podstawowym składzie - i tak zobaczyliśmy Erica Garcię i Marca Casado w środku pola, zastępujących kontuzjowanych Gaviego i Frenkiego de Jonga. Brakowało też Daniego Olmo, rewelację początku rozgrywek hiszpańskiej ligi. I to było widać, ponieważ wicemistrz Francji natychmiast zyskał przewagę w środkowym sektorze - tym bardziej, gdy w 10. minucie fatalny błąd bramkarza Barcelony wykorzystał atak Monaco. Do sytuacji sam na sam wybiegł Takumi Minamino, ale został powalony na ziemię przez Erica Garcię. Hiszpan po interwencji VAR-u dostał nie żółtą, jak zdecydował arbiter główny, ale czerwoną kartkę. Od tej pory w obronie Hiszpanów cały czas tlił się pożar.
Gwóźdź do trumny Barcelony
W 16. minucie na indywidualną akcję zdecydował się Maghnes Akliouche, który ograł kilku defensorów Barcelony i uderzył nie do obrony dla Marca Andre Ter-Stegena.
Gości do tlenu podłączył niezawodny w tym sezonie Lamine Yamal - uderzył dość podobnie do Akliouche w 27 minucie, również korzystając ze swojego dryblingu. Jednak na tyle było stać w tym meczu Barcelonę. Po zmianie stron grała w sumie tylko jedna drużyna.
Nieuznany gol ze spalonego, odwołany karny, poprzeczka, kilka interwencji najwyższych lotów Ter Stegena - ale wiadomo było, że w końcu coś wpadnie dla Monaco. I tak też się stało. George Ilenikhena stanął oko w oko z bramkarzem Barcelony po fatalnym błędzie obrony gości i się nie pomylił. Monaco miało jeszcze kilka dogodnych sytuacji w końcówce na podwyższenie wyniku spotkania, ale było nieskuteczne. Ostatecznie i tak doprowadziło do niezłej sensacji na początku rozgrywek Ligi Mistrzów.
Robert Lewandowski? 80 minut na boisku, odcięty od podań, bez sytuacji bramkowej. Słaby występ, ale trudno go krytykować, skoro jego zespół grał w "dziesiątkę".
Liga Mistrzów 2024/2025 ruszyła
Z innych aren ostatnich trzech dni - teraz faza ligowa Ligi Mistrzów trwa od wtorku do czwartku, rywalizuje aż 36 klubów o awans do 1/8 finału - Manchester City w hicie zremisował z Interem Mediolan 0:0, obrońca tytułu Real Madryt pokonał VFB Stuttgart 3:1, a Bayern Monachium rozbił 9:2 Crvenę Zvezdę.
W tym roku Ligę Mistrzów transmituje Canal Plus na nowych kanałach premium - łącznie jest ich 7. Za dostęp do europejskich rozgrywek trzeba zapłacić stacji 69 złotych miesięcznie przez cały rok. TVP Sport na sublicencji ma jedynie możliwość transmisji mniej istotnych spotkań w środy.
Fot. Robert Lewandowski w starciach z Monaco/PAP/EPA
GW
Inne tematy w dziale Sport