We wtorek odbyły się obrady zarządu Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Oskarżany przez Sławomira Nitrasa o ciągnięcie z PKOl pieniędzy Radosław Piesiewicz nie miał sobie nic do zarzucenia i przedstawił zarządowi swoje zarobki oraz rozliczenie wyjazdu reprezentacji Polski, działaczy i gości na igrzyska olimpijskie Paryż 2024. Działania spółek skarbu państwa i ministra sportu nazwał z kolei "politycznym atakiem".
Piesiewicz stawił się przed zarządem PKOl
We wtorek w siedzibie Polskiego Komitetu Olimpijskiego w Warszawie zebrał się zarząd tej instytucji. Dyskusja dotyczyła najważniejszych i wzbudzających największe kontrowersje spraw PKOl z ostatnich tygodni. Mowa tutaj m.in. o oskarżeniach ministra sportu Sławomira Nitrasa wobec szefa PKOl Radosława Piesiewicza, który miał zarabiać ponad 100 tyś zł miesięcznie, a do tego wykorzystywał swoje stanowisko. Co więcej, działacze i goście PKOl podczas IO w Paryżu mieli mieć dużo lepsze warunki w przeciwieństwie np. do osób działających w teamach polskich sportowców.
Rzecznik PKOl Katarzyna Kochaniak-Roman po spotkaniu przyznała w rozmowie z mediami, że po poprzednich letnich igrzyskach PKOl rozliczał się do końca marca następnego roku, teraz, o ile spłyną wszystkie dokumenty i faktury, planuje to zrobić zdecydowanie wcześniej.
Poproszona o ujawnienie wysokości zarobków prezesa i sekretarza generalnego rzecznik PKOl stwierdziła, że nie jest do tego upoważniona. Przyznała także, że podczas posiedzenia na poruszano tematu organizacji i terminu uroczystej gali, podczas której wręczone zostaną nagrody dla medalistów olimpijskich.
– Dużo ważnych kwestii zostało dzisiaj poruszonych, ale jeszcze wiele musi zostać ujawnionych. Prezes nie przedstawił pełnego sprawozdania z Paryża, nadal nie ma bowiem wszystkich dokumentów. Z końcem września dokument ma być gotowy – ocenił w rozmowie z PAP prezes Polskiego Związku Narciarskiego Adam Małysz.
Narracja Nitrasa obalona na zarządzie
Działaczom dużo łatwiej było opowiadać, to co wydarzyło się na obradach będąc anonimowym. – Prezes przedstawił najważniejsze informacje, o które prosiliśmy. I jednocześnie prosił, żeby się wstrzymać z ujawnianiem ich i z komentarzem do końca miesiąca, bo dopiero wtedy będą pełne dane. Całe rozliczenie PKOl będzie jeszcze uszczegóławiać, bo jeszcze spłyną jakieś rachunki. Ale już jest jasne, że nie licząc Domu Polskiego, czyli nowej inicjatywy na igrzyskach, koszt wysłania reprezentacji, działaczy i partnerów PKOl był zbliżonych do tych, jakie znamy z poprzednich wyjazdów. Tu nic nie szokuje – powiedział jeden z nich w rozmowie z sport.pl.
Przegląd Sportowy dowiedział się natomiast, że koszty igrzysk olimpijskich w Paryżu wyniosły nieco ponad 20 mln zł, z czego 11,5 mln to wydatki na Dom Polski, nie do końca jeszcze przez PKOl spłacone. Wszystkie te wypowiedzi nie do końca pasują do narracji prowadzonej w mediach przez Sławomira Nitrasa, który mówił, że Piesiewicz na potęgę zapraszał na igrzyska działaczy i płacił za pokoje dla nich oraz ich osób towarzyszących nawet po 1800 euro za dobę.
– Wie pan co, ja to nawet sprawdziłem, bo byłem ciekaw, ile ten hotel kosztował. Nazywa się Sonder Atala. I nie mogłem sprawdzić tego okresu, gdy w nim mieszkaliśmy, natomiast teraz, we wrześniu, stawki to 800 złotych za dobę. Oczywiście mogło być tak, że w trakcie igrzysk ceny były tam wyśrubowane, choć z drugiej strony PKOl brał dużo pokoi i pewnie miał dzięki temu zniżkę. W mojej ocenie wypowiedzi, że pokój kosztował tysiąc czy tysiące euro za dobę są grubo przesadzone – dodał w rozmowie ze sport.pl jeden z działaczy zaproszonych na igrzyska.
Piesiewicz nie składa broni
W ostatnich dniach Sławomir Nitras mówił również o zarobkach Radosława Piesiewicza. Szef PKOl miał zarabiać ponad 100 tys. zł miesięcznie. Co więcej, jest on jedynym z prezesów, który pobierał pensję.
– Co ciekawe, o zarobkach prezesa nie mówił on sam. Wyręczył się sekretarzem Pałusem, który przedstawił średnie wynagrodzenie z ostatnich miesięcy. Nie mogę podawać dokładnej kwoty, ze względu na tajemnicę, ale według zaprezentowanych liczb zarobki Piesiewicza są mniej więcej o połowę mniejsze, niż te, o których wspominał w wywiadach minister Nitras. Ciekawe jednak, że został zatrudniony na etacie – powiedział Przeglądowi Sportowemu jeden z działaczy.
Inny powiedział portalowi, że Piesiewicz jasno określił na zarządzie całą sytuacją z Nitrasem. – Postępowanie spółek skarbu państwa i ministra Nitrasa nazwał politycznym atakiem. Na niego, ale i na cały polski sport. "PS" dowiedział się również, że Piesiewicz tej wojny poddać nie zamierza i Pieniędzy na działanie PKOl chce szukać za granicą.
– Robię to wszystko dla was, kochani. Kończy mi się druga kadencja w PZKosz, rozpisaliśmy już wybory. Chce się skupić w stu procentach na PKOl. Dotąd pracowałem dla was 18 godz. dziennie, teraz będę pracował 24! – miał oznajmić triumfalnie na koniec zarządu.
"Piesiewicz tę rundę wygrał"
– Ten zarząd był klęską opozycji. Panowie mocno stojący za prezesem Piesiewiczem zaprezentowali tyle peanów na jego cześć, że ho, ho. Podkreślali, że prezes działa dla dobra sportu, a minister uprawia politykę i na sporcie się nie zna – ocenił w rozmowie z Sport.pl jeden z opozycjonistów Piesiewicza.
Innych z uczestników spotkania w rozmowie z "PS" podsumowuje: – Pozostało sporo niejasności, ale Piesiewicz tę rundę wygrał. Przede wszystkim na zarządzie pojawiło się chyba większość jego zwolenników, a wielu opozycjonistów zabrakło. Mało było trudnych, dociekliwych pytań. Na dziś nie ma żadnego punktu zaczepienia, by zwołać walne zgromadzenie i go odwołać. Musiałaby to zrobić komisja rewizyjna, a i w niej Piesiewicz ma chyba przewagę.
Przypomnijmy, że niejasności finansowe, dotyczące m.in. prezesa Piesiewicza, który w przeciwieństwie do swoich poprzedników miałby nie pełnić tej funkcji społecznie, oraz związane z pośrednictwem PKOl przy zawieraniu umów sponsorskich ze związkami sportowymi sprawiły, że kolejni mecenasi polskiego sportu zaczęli wypowiadać umowy PKOl.
MP
Prezes PKOl Radosław Piesiewicz. Fot. PAP/Adam Warżawa
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Sport