fot. PAP/Michał Meissner
fot. PAP/Michał Meissner

Zbiorniki retencyjne to ratunek, gdy idzie powódź? Ekspert mówi jasno [NASZ WYWIAD]

Redakcja Redakcja Powódź 2024 Obserwuj temat Obserwuj notkę 137
Niż genueński Boris przyniósł Polsce tragiczną powódź. - Zbiorniki retencyjne nie w każdym terenie da się wybudować. W dodatku mają one negatywne oddziaływanie na środowisko naturalne. Podobnie w miastach – włodarze nie powinni w pierwszym rzędzie myśleć o betonowych zbiornikach, ale starać się o więcej zieleni, dzikiej przyrody w miejscowościach, w których rządzą - mówi Salonowi24.pl prof. Piotr Skubała z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.

Czym jest niż genueński Boris? I dlaczego przyniósł tak straszliwą powódź do Polski?

Prof. Piotr Skubała: Tragedia, która wydarzyła się teraz, związana z niżem genueńskim Boris, jest z jednej strony naturalnym zjawiskiem przyrodniczym. Z drugiej – z każdym rokiem doświadczamy narastania ekstremalnych zjawisk pogodowych. Badania zespołu naukowego ClimaMeter mówią o tym, że opady w burzach niżowych podobnych do Borisa są o około 20 proc. bardziej obfite niż były w latach poprzednich. Zdaniem tych naukowców zmiana klimatu ma prawdopodobnie większe znaczenie, niż opady, które zwykle przynosił ten niż.

Zapracowaliśmy przez dekady na to, że żywioł sieje teraz takie zniszczenie w naszym kraju. Coraz cieplejsze są oceany, o jeden stopień jest też cieplejsze Morze Śródziemne, nad którym rodzi się niż genueński. Ilość wody, która paruje z morza i oceanów jest znacznie większa niż niegdyś. Dlatego też coraz większe i groźniejsze są opady.


Czy mogliśmy się lepiej zabezpieczyć jako państwo przed powodzią, która w ostatnich dniach dotknęła południe i zachód Polski? A jeśli tak, jakimi metodami?

Patrząc długofalowo – powinniśmy redukować emisję gazów cieplarnianych. Do tego potrzebne jest globalne działanie, w które powinny włączyć się wszystkie państwa. To się nie dzieje. Ilość gazów cieplarnianych globalnie rośnie. Jako Polska mamy w tym nieduży udział procentowy, ale dobrze wiemy, że nasz kraj ciągle „stoi węglem". 60 proc. energii wciąż powstaje u nas z węgla.

A to, co dotyczy infrastruktury przeciwpowodziowej?

Przede wszystkim musimy zadbać o przyrodę. O bioróżnorodność. Jedno drzewo liściaste przeciętnej wielkości pochłania od 200 do 400 litrów wody dziennie. Gdybyśmy także w miastach mieli znacznie więcej drzew w czasie nawalnych deszczów, siła ich oddziaływania nie byłaby tak wielka.

Ta tragedia, czyli obecna powódź, wydarzyła się na południu Polski. A co się dzieje z naszymi górskimi lasami? Myślę także o Sudetach i masywie Śnieżnika. Wycinamy je. Presja człowieka na lasy, w tym lasy górskie, jest wciąż ogromna. Naukowcy mówią od dawna, że prowadzenie gospodarki leśnej, wycinanie drzew w górach to głupota.


Dziś jedni mówią, że trzeba budować suche zbiorniki retencyjne, drudzy wskazują na konieczność renaturalizacji rzek, przywrócenia meandrowania. Jaka perspektywa Panu jest bliższa?

Trzeba renaturalizować rzeki. Gdyby polskie rzeki nie były prostowane i betonowane, gdyby roślinność nie była wycinana, gdybyśmy zechcieli zostawić tereny zalewowe rzekom, nie budować tam osiedli mieszkalnych, to zniszczenia i siła oddziaływania rzek, które występują z brzegów, byłyby znacznie mniejsze. Rzeka zabetonowana i prosta, która prowadzi ogromne ilości wody, wylewa i niszczy wszystko, co napotka po drodze.

Na tym nie koniec. Trzeba zadbać o zieleń w miastach. Walka z betonozą jest konieczna. Nie chodzi jednak o zieleń urządzoną ludzką ręką, strzyżone trawniki i klomby w donicach. Takie trawniki niewiele się różnią od betonu w możliwościach przyjmowania wody. Warto postawić w miastach na łąki kwietne, „dziki teren", który chłonie znacznie większe ilości wody. Zwiększając roślinność w naszych miastach, zwiększamy chłonność retencyjną. I zmniejszamy zagrożenie w trakcie nawalnych deszczy. Niestety, w polskich miastach raczej ubywa niż przybywa zieleni, nawet wbrew woli mieszkańców.

Czy niż genueński i inne gwałtowne zjawiska przyrodnicze będą pojawiać się nad Polską coraz częściej? Już nie co kilkadziesiąt lat, ale co kilkanaście lub kilka?

W raportach IPCC, czyli Międzyrządowego Zespołu do spraw Zmian Klimatu znajdziemy jednoznaczne wskazania, że z każdym wzrastającym ułamkiem stopnia, gdy podnosi się globalna temperatura na naszej planecie, ekstremalne zjawiska pogodowe będą się zdarzały coraz częściej. A ich siła będzie coraz większa. Wystarczy spojrzeć na dowolny wykres dotyczący takich zjawisk – widać, że jest ich coraz więcej i że rośnie siła ich oddziaływania.

Powodzie na świecie wydarzają się teraz cztery razy częściej niż niż w 1980 roku. Będzie coraz więcej ekstremalnych ulew. I coraz więcej wody spadnie na ludzkie siedziby w trakcie takich zdarzeń.


Mówimy o powodziach. A jeszcze niedawno doświadczaliśmy suszy. Na mapach hydrologicznych Polski dobrze widać jakie stany wód są na południu, a jakie na pozostałych obszarach kraju. Niedawny bardzo niski stan Wisły też daje do myślenia. Czy będziemy już skazani na taki dualizm zjawisk przyrodniczych?

Wszystko na to wskazuje. Południe Polski doświadcza powodzi, a niemała część kraju przeżywa wciąż suszę, bo tam opadów długo nie było, albo było ich niewiele. Za to temperatury były bardzo wysokie.

Susza powoduje również to, że gdy spadnie deszcz to gleba nie przyjmuje wody, tyle ile by mogła w bardziej umiarkowanych warunkach. Woda spływa. To się wzajemnie napędza, jeśli chodzi o liczne negatywne skutki.

A Wielkopolskę dotknęły trąby powietrzne...

Zjawisko, którego jeszcze niedawno niemal w ogóle nie doświadczaliśmy w Polsce. Z lat młodości, początków dorosłości w ogóle nie pamiętam tornad i trąb powietrznych w Polsce. A teraz występują w naszym kraju coraz częściej i pewnie będą coraz groźniejsze. Obyśmy nie doczekali tego, co widzimy na filmach katastroficznych, a co się dzieje choćby w Stanach Zjednoczonych.

Jest też nowe niebezpieczne zjawisko pogodowe, które obserwuje się na Adriatyku, na Bałtyku. To trąby wodne. Dodajmy do tego rain bombs [bomby deszczowe - red.], ogromne chmury z olbrzymią ilością wody o średnicy kilometra czy półtora kilometra.

Wrócę do początku naszej rozmowy. Jak w takich warunkach klimatycznych i pogodowych bronić miejscowości jak Kłodzko, położonych w kotlinach, pośród licznych strumieni wodnych. Czy nie grozi im na dłuższą metę ciągły infrastrukturalny kryzys? Czy suche zbiorniki retencyjne nie byłyby dla nich szansą?

Zbiorniki retencyjne to ostateczność. To powinien być ostatni krok w szeregu licznych działań, o których mówiliśmy. Potrzeba więcej zieleni w miastach i wokół nich, mniej wycinania drzew na terenach górzystych.

Zbiorniki retencyjne nie w każdym terenie da się wybudować. W dodatku mają one negatywne oddziaływanie na środowisko naturalne. Podobnie w miastach – włodarze nie powinni w pierwszym rzędzie myśleć o betonowych zbiornikach, ale starać się o więcej zieleni, dzikiej przyrody w miejscowościach, w których rządzą. Równo przycięte trawniki nie rozwiążą sprawy.

Potrzebujemy bliższej współpracy między środowiskami naukowymi a politykami? Nie tylko na szczeblu centralnym?

Jakaś poprawa jest. Obecny rząd zaprosił naukowców do różnych gremiów w ministerstwie klimatu i środowiska, ministerstwie edukacji narodowej. Powstały zespoły, które odnoszą się do kwestii lasów, rzek, zwierząt i polowań na nie. Tyle że jesteśmy na etapie rozmów i obietnic. Nie przełożyło się to na konkretne zmiany. Czy to się dokona, czy przestaniemy niszczyć przyrodę i nasze rzeki, czy odbetonujemy miasta, to się dopiero okaże.

Dziękuję za rozmowę

Prof. dr hab. Piotr Skubała – profesor nauk biologicznych, Wydział Nauk Przyrodniczych, Uniwersytet Śląski w Katowicach, ekolog, akarolog. Etyk środowiskowy, edukator ekologiczny, działacz na rzecz ochrony przyrody, aktywista klimatyczny. Ekspert ds. etyki w Komisji Europejskiej w Brukseli (program HORIZON 2020, HORIZON-MSCA-2022), członek Państwowej Rady Ochrony Przyrody, członek sieci eksperckiej Team Europe (Komisja Europejska), członek Rady Klimatycznej przy United Nations Global

Compact Network Poland, przewodniczący Rady ds. kryzysu klimatyczno-środowiskowego Uniwersytetu Śląskiego, członek Komitetu Naukowego Koalicji Klimatycznej, członek Rady eksperckiej Green REV Institute. Współpracuje z mediami lokalnymi, krajowymi i zagranicznymi w charakterze eksperta w zakresie ekologii i ochrony środowiska, kryzysu klimatycznego, popularyzatora nauki.

Na zdjęciu Zbiornik Racibórz Dolny w Raciborzu, fot. PAP/Michał Meissner

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj137 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (137)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo