- O konstytucji w poprzednich latach mówiono bardzo brzydko, że jest wstrętna, postkomunistyczna. Ale nigdy nie mówiono, że nie będziemy jej respektować, że będziemy ją łamać - tak konstytucjonalista prof. Ryszard Piotrowski skomentował zapowiedzi premiera Donalda Tuska, który oświadczył, że w imię ochrony demokracji walczącej będzie podejmował "trudne decyzje, często niezgodne z zapisami prawa".
W RMF FM gościem Roberta Mazurka był prof. Ryszard Piotrowski. Konstytucjonalista był krytykiem poczynań PiS w reformowaniu sądownictwa, wskazywał też na problemy w Trybunale Konstytucyjnym, podważając wybór pięciu członków organu w miejsce dwóch powołanych nadmiarowo przez PO-PSL w 2015 roku. Teraz prawnik nie zostawia suchej nitki na poczynaniach obecnej władzy, uznając, że posuwa się ona znacznie dalej. - To co dziś się dzieje nie ma nic wspólnego z przywracaniem praworządności. Nic a nic - wskazał Piotrowski.
"Taka demokracja nie jest demokracją"
Zdaniem konstytucjonalisty, spotkanie z ubiegłego piątku z częścią środowisk prawniczych w KPRM przebiegało w "groźnej atmosferze". Nie zgadza się on z pojęciem "demokracja walcząca" w kontekście państwa prawa, ogłoszonym przez premiera Donalda Tuska. - Taka demokracja nie jest demokracją. Demokracją jest tylko taka demokracja, w której prawa są granicą działania władzy, a prawa i wolności jednostki ograniczają władzę - ocenił Piotrowski.
W przekonaniu gościa RMF FM, "ci, którzy naruszają konstytucję, z czasem nie mają już innego wyjścia, mogą ją tylko dalej naruszać". Piotrowski zadeklarował, że gdyby go zaproszono na spotkanie z szefem rządu, to zaprotestowałby przeciwko proponowanym rozwiązaniom i deklaracji o potrzebie naruszania litery prawa w imię demokracji walczącej. - Na pewno był zaprotestował. Obrońcy konstytucji jakoś tej konstytucji premierowi pod nogi nie rzucali. Atmosfera tego spotkania wydaje mi się nieco groźna, nie było przestrzeni do dyskusji - stwierdził.
Piotrowski powiedział też, że nie ma możliwości cofnięcia kontrasygnaty - liczy się to, co zostało opublikowane w Monitorze Polskim, a nie wpis Donalda Tuska na platformie X. - To nie ma żadnych skutków prawnych - wspomniał.
Nie można nie wybrać członków TK wraz z upływem kadencji
Piotrowski odniósł się też do niedawnej deklaracji Szymona Hołowni, który oświadczył, że większość sejmowa nie będzie obsadzała miejsc w Trybunale Konstytucyjnym po upływie kadencji jej członków. Według prawnika, gdyby tak się stało, byłoby to naruszanie konstytucyjnej ciągłości działania organów państwa, za co grozi Trybunał Stanu.
- To (ogół działań najważniejszych osób w państwie - przyp. red.) nas wyprowadzi z Europy. To nie ma znaczenia czy Europa czy milczy, czy mówi, czy bije brawo. Liczą się fakty. A fakty, które powodują, że mamy schizofrenię konstytucyjną, powodują, ze nasza wieź z europejską kulturą, tożsamością powoli się rozmywa w najistotniejszej warstwie jaką są wartości - podkreślił Piotrowski.
"Nie ma neosędziów"
Wykładowca skomentował również pomysł dzielenia sędziów na praworządnych i "neosędziów", którzy będą musieli - według rządu - składać czynny żal i potwierdzać słuszny kierunek działań władzy wykonawczej w reformowaniu sądownictwa. Inni muszą liczyć się z zarzutami dyscyplinarnymi, część zostanie zdegradowana lub odejdzie z zawodu, ale wydane przez tę grupę wyroki będą ważne.
- Nie jest to pojęcie znane w prawie „neosędzia”, „paleosędzia”. To są pojęcia o charakterze politycznym. Posługiwanie się tymi konstrukcjami przyczynia się do destrukcji państwa prawnego - uznał Piotrowski. - Władza wykonawcza zawsze chce osłabiać władzę sądowniczą. Dlatego, że ci którzy mają władzę, chcą mieć władzy jeszcze więcej, a sędziowie w tym przeszkadzają - dodał.
Fot. Konstytucjonalista Ryszard Piotrowski/screen RMF FM/premier Donald Tusk/PAP
GW
Inne tematy w dziale Polityka