Sensacyjne ustalenia w sprawie podejrzanego o spowodowanie śmiertelnego wypadku na autostradzie A1 Sebastiana Majtczaka. Media donoszą nieoficjalnie, że ukrywający się przed procesem za granicą mężczyzna otrzymał status rezydenta w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Bulwersujące w tej sprawie jest również to, że urzędnicy MSZ i śledczy nic o tym nie wiedzą.
Majtczak z rezydenturą w Dubaju. Szokujące ustalenia
O sprawie donosi "Gazeta Wyborcza". Dziennik ustalił nieoficjalnie, że Sebastian Majtczak podejrzany o spowodowanie tragicznego wypadku na autostradzie A1 miał otrzymać w Zjednoczonych Emiratach Arabskich status rezydenta. To nie wszystko. Uciekinierowi podobno zwrócono też kaucję, którą nałożono na niego w związku z działaniem polskich służb.
Jakim cudem Majtczak otrzymał złotą wizę? Zdaniem dziennika, spełnił on wszystkie warunki wymagane do zdobycia takiego dokumentu. Przebywał on na terenie ZEA pół roku. Miał też założyć w tym kraju spółkę.
Co ciekawe, informacje o rezydenturze Matczaka nie zostały potwierdzone nawet przez jego obrońcę.
- Nie mam w tej sprawie informacji. Muszę się skonsultować z klientem - skomentowała w rozmowie z "GW" mec. Katarzyna Hebda, która reprezentuje Majtczaka.
MSZ i prokuratura nic nie wie o "złotej wizie" Majtczaka
W całej sprawie przewija się ponownie wątek nieudolności polskich śledczych i polityków. Informacji o rzekomym otrzymaniu rezydentury przez Majtczaka nie potrafią potwierdzić lub zdementować przedstawiciele Ministerstwa Spraw Zagranicznych i prokuratorzy.
Rzecznik MSZ Paweł Wroński przekazał, że w tej sprawie strona polska wysłała zapytanie do placówki dyplomatycznej w ZEA. - Nie możemy na razie tego komentować, dopóki nie mamy potwierdzenia - dodał urzędnik w rozmowie z Interią.
Podobnie do sprawy odnosi się prokuratura. - Taka nieoficjalna informacja do nas dotarła i podjęliśmy działania, aby to sprawdzić, co robimy od jakiegoś czasu i żadnego potwierdzenia nie mamy - przekazała Interii rzeczniczka prasowa Prokuratora Generalnego prok. Anna Adamiak.
Tragedia na autostradzie A1. 3 osoby spłonęły w aucie
Do wypadku doszło 16 września po godz. 19 na autostradzie A1 w Sierosławiu (pow. piotrkowski, woj. łódzkie). Zginęła w nim trzyosobowa rodzina, w tym 5-letnie dziecko. W pierwszym komunikacie policji mogliśmy przeczytać, że "kierujący pojazdem kia na chwilę obecną z niewyjaśnionych przyczyn uderzył w bariery energochłonne, następnie auto zapaliło się. W wyniku tego wypadku śmierć poniosły trzy osoby podróżujące tym pojazdem". Nie było nawet mowy o kierowcy BMW.
Sytuacja się zmieniła, gdy do sprawy weszli internauci, którzy dotarli do nagrań, jak w Kię uderzyło rozpędzone bmw. Na materiałach mogliśmy zobaczyć, że kierowca pędzi ponad 200 km/h.
Wówczas na stronie KWP w Łodzi zamieszono nowy komunikat, w którym podano, że na drodze było również BMW. Rozpoczęły się poszukiwania kierującego nim Sebastiana Majtczaka, ale ten, korzystając z tego, że nie został zatrzymany tuż po wypadku, uciekł za granicę. Został odnaleziony i chwilowo aresztowany w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Wszystko wskazuje na to, że obecnie przebywa w tym kraju na zupełnej wolności.
MB
Fot. Sebastian Majtczak i spalony samochód na autostradzie A1. Źródło: Facebook/gov.pl
Inne tematy w dziale Rozmaitości