Sędzia Igor Tuleya wyraził zdumienie pomysłem wyrażaniem skruchy na piśmie przez sędziów awansowanych i zaprzysiężonych po grudniu 2017 roku. W radiowej "Trójce" stwierdził, że nie wie, skąd taka "wrzutka" po spotkaniu wybranych środowisk prawniczych z premierem Donaldem Tuskiem. - Nie wyobrażam sobie, aby w XXI wieku, w środku Europy, wymagano od kogokolwiek, aby upokarzał się i składał tego rodzaju oświadczenia - ocenił Tuleya.
Projekt zmian w sądownictwie dzieli nie tylko polityków i publicystów, ale samych sędziów. Według założeń wynegocjowanych z sędziami krytycznie nastawionymi do zmian w wymiarze sprawiedliwości za rządów PiS, tzw. "neosędziowie" - sędziowie wybrani i awansowani po zmianie ustawy o KRS w parlamencie i podpisie prezydenta - mieliby złożyć akt czynnego żalu. W innym przypadku, czekałaby na nich degradacja w karierze, a także postawienie przed sądem dyscyplinarnym i ewentualne zarzuty. Miałoby to według ministra Adama Bodnara rozwiązać spór w sądownictwie i przywrócić praworządność. Dla wielu krytyków rządu jest to jednak jawne złamanie konstytucji - nieusuwalność sędziów - a także zasady niezawisłości sędziowskiej.
Tuleya: Kto wymyślił tę "wrzutkę"?
Do grupy oburzonych pomysłem wynegocjowanym w piątek przez premiera Donalda Tuska na spotkaniu z organizacjami prawniczymi należy sędzia Igor Tuleya, przeciwnik reform wprowadzanych przez Zjednoczoną Prawicę i Zbigniewa Ziobrę.
- Nie wyobrażam sobie, aby w XXI wieku, w środku Europy, wymagano od kogokolwiek, aby upokarzał się i składał tego rodzaju oświadczenia. Myślę, że to jest absolutnie niepotrzebne. Trzeba wierzyć, że to, co zostało przedstawione w piątek, to są założenia - powiedział w radiowej "Trójce". - Czynny żal nie jest pomysłem środowiska sędziowskiego, ani „Iustitii”, ani „Themis”. Sam jestem ciekawy, skąd wzięła się taka dziwna wrzutka w tych projektach zmian - podkreślił.
Tuleya należy do zwolenników opcji zerowej dla sędziów, zaprzysiężonych i awansowanych na mocy znowelizowanej ustawy o KRS. - Jeśli decydowali się brać udział w nielegalnych konkursach przed neo-KRS, to albo nie znają prawa, albo nie mają nieskazitelnego charakteru. To ich dyskwalifikuje jako sędziów. Jestem radykałem, nie ukrywam tego - zaznaczył.
Sędziemu nie spodobał się też dobór rozmówców w Kancelarii Premiera w dyskusji na temat praworządności. - Zapomniano o kimś, kto w tym wszystkim jest najważniejszy. Zapomniano o obywatelach, którzy przez osiem lat tej praworządności bronili. Dlaczego nie było Obywateli RP? Dlaczego nie było Strajku Kobiet i innych organizacji? - pytał.
Bodnar będzie dążył do ukorzenia się przez sędziów
Z kolei Adam Bodnar w TVP INFO bronił pomysłu. - Moim zdaniem inicjatywa jest niezła, tym bardziej że już teraz mamy sędziów, którzy bez ustawy składają takie deklaracje - mówił minister sprawiedliwości w poniedziałek.
Jest jeszcze coś. Według ministra, istnieje w prawie przepis o możliwości "autokorekty" podjętej przez premiera kontrasygnaty, a więc potwierdzenia decyzji prezydenta. Chodzi o wyznaczenie sędziego SN do Krzysztofa Wesołowskiego na przewodniczącego zgromadzenia Izby Cywilnej SN. Gdy wyszło, że to retoryce obecnego rządu "neosędzia", Donald Tusk przyznał się do błędu i wskazał na swojego ministra Macieja Berka z KPRM jako winnego pomyłki.
Fot. Sędzia Igor Tuleya w studiu "Trójki"/screen YouTube
GW
Inne tematy w dziale Społeczeństwo