PAP/Polski Komitet Paralimpijski (PKPar)
PAP/Polski Komitet Paralimpijski (PKPar)

Michał Pol: Kto pójdzie i raz zobaczy zmagania paralimpijczyków, to się zakocha

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 19
To jest taki czysty sport, o jakim marzył baron Pierre de Coubertin. Bez kokieterii uważam, że każdy, kto pójdzie i raz zobaczy zmagania paralimpijczyków, to się zakocha – mówi Salonowi 24 Michał Pol, dziennikarz sportowy, współwłaściciel Kanału Sportowego.

Trwają Igrzyska Paralimpijskie, w porównaniu do Igrzysk Olimpijskich biało-czerwoni zdobywają grad medali. Ciężko się jednak oprzeć wrażeniu, że medialnie promocja tych sukcesów wciąż mogłaby być lepsza. Co należy zrobić, jakiego wsparcia potrzebuje sport osób z niepełnosprawnościami?

Michał Pol: Osobiście robię wszystko, żeby ideę sportu paralimpijskiego wypromować. Jestem już na swoich piątych Igrzyskach Paralimpijskich. Mam tutaj tytuł Press Attaché, staram się, gdy tylko jakieś polskie media chcą się połączyć, porozmawiać na Skype, czy podjechać tutaj do wioski i porozmawiać z zawodnikiem, to ja to ułatwiam. Sam też staram się nagrywać dużo materiałów wideo i wysyłać do Polskiego Komitetu Paralimpijskiego, który przekazuje te materiały dalej, do Polskiej Agencji Prasowej, żeby je maksymalnie wypromować, natomiast to zainteresowanie mediów mogłoby być większe.


Rozumiem, że podczas igrzysk w Brazylii w Rio de Janeiro, Pjongczangu, czyli w Korei, czy w Tokio oraz Pekinie, ciężko było redakcjom wysłać ekipę medialną. Wiadomo, że to dość droga impreza, niemal dwa tygodnie. Jednak w Paryżu spodziewałem się, że będzie więcej mainstreamowych mediów. A jest tylko Telewizja Polsat, bo ona jest broadcasterem, więc ma tu swoją ekipę do nagrywania wywiadów. Jest też ekipa TVP, ale w ogóle nie ma żadnych innych dziennikarzy. Jest mi trochę smutno, że nie mam dla kogo tych sportowców przyprowadzać na te małe i duże sale konferencyjne. Trochę zazdroszczę zawodnikom innych krajów, tutaj są zawsze wianuszki dziennikarzy ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Chin, Japonii, także Hiszpanii, czy Francji. Spore ekipy dziennikarskie przesyła Brazylia. Cóż mogę jednak zrobić – jedynie pracować u podstaw, przybliżać ten sport i starać się zainteresować jak najszersze grono odbiorców.

W jaki sposób przekonałby Pan takiego zwykłego kibica, że warto śledzić Igrzyska Paralimpijskie?


To są wspaniałe ludzkie historie, a te zawody są fantastycznym spektaklem. To nie jest rehabilitacja poprzez sport, to jest sport na najwyższym poziomie. Zdarza się czasem zawodnikom w tych samych dyscyplinach osiągać lepsze wyniki niż zawodnikom na Igrzyskach Olimpijskich. Były takie przypadki, na przykład w Rio de Janeiro niewidomi biegacze na 1500 metrów osiągnęli świetne wyniki, a dwóch pierwszych miało lepsze czasy niż złoty medalista Igrzysk Olimpijskich.


Jestem teraz na na pływalni. Rywalizację śledzi 38 tysięcy widzów, którzy się świetnie bawią, oglądają fantastyczne zawody. Rano i wieczorem byłem na wypełnionym po brzegi Stade de France, który zgromadził jakieś 70-80 tysięcy widzów i to nie jakichś zgonionych wycieczek. Po prostu ludzie doceniają tych sportowców, mają świadomość, że to jest sport na najwyższym poziomie.

Poza tym to jest taki czysty sport, o jakim marzył baron Pierre de Coubertin. Bez kokieterii uważam, że każdy, kto pójdzie i raz zobaczy zmagania paralimpijczyków, to się zakocha. Bo tam jest widoczna czysta pasja, oni muszą włożyć w swój sukces podwójny wysiłek. Najpierw poradzić sobie z własną niepełnosprawnością, z jakimś tam życiowym wypadkiem, różnymi przeciwnościami, jakich nawet sobie nie możemy wyobrazić. Kogo nie spotkam, z kim dłużej nie pogadam, to jest jakaś niewiarygodnie pozytywna historia, w którą warto pójść dalej.

Co do startów w zawodach zarówno z pełnosprawnymi, jak i niepełnosprawnymi przykładem wielkiej gwiazdy jest choćby nasza mistrzyni paralimpijska Natalia Partyka, która startowała równolegle i w Igrzyskach Olimpijskich, jak i Paralimpijskich. Niedawno głośno było o Marcinie Oleksym, reprezentancie Polski a ampfutbolu, zawodniku Warty Poznań, którego cudowny gol przewrotką uzyskał nagrodę Puskasa dla najpiękniejszego trafienia. Wciąż jednak brakuje chyba takiego wsparcia dla ruchu paralimpijskiego jak w USA, czy Wielkiej Brytanii?

Chcę jednak podkreślić, że od kilku lat jest w Polsce coraz lepiej, jeśli chodzi o zainteresowanie firm, sponsorów. Nie jest jeszcze tak jak na Zachodzie, gdzie uczestnicy igrzysk paralimpijskich występują w reklamach, są niezwykle znani, a na przykład w Wielkiej Brytanii multimedalistom są nadawane tytuły szlacheckie. Tam, podobnie w Stanach Zjednoczonych i kilku innych krajach, paralimpijczycy traktowani są jak olimpijczycy.

U nas też już firmy sięgają po paralimpijczyków do swojego marketingu. Wiedzą, że właśnie taką historią ocieplą swój wizerunek, albo zainteresują klientów, sprzedadzą produkt. Wiele firm ma już świadomość, że warto wesprzeć konkretnego zawodnika i tą współpracą się chwalić. Już nie jest tak, że nie ma żadnych pieniędzy, że zawodnicy trenują w dużo gorszych warunkach. Nie mówiąc o tym, że na przykład za medale paralimpijskie są takie same nagrody od państwa jak za medale olimpijskie. Oczywiście nie ma, jak na Igrzyskach w Paryżu mieszkań czy diamentów, ale to już rozumiem, byli sponsorzy PKOl. Natomiast widzę, że coraz lepiej, że coraz jest większa profesjonalizacja.


Serce rośnie, gdy patrzy się na rozwój sportu paralimpijskiego, zawodnicy startują w coraz lepszych warunkach. Nie ma już takiej patologii, o której słyszeliśmy kilkanaście lat temu, że zawodnicy, przygotowując się, musieli dodatkowo ponosić szereg wyrzeczeń. Światowym trendem jest dziś też to, że coraz więcej zawodników, startuje z zawodnikami pełnosprawnymi. Na przykład Patryk Wojnowski, który tu zdobył dwa złote medale w tenisie stołowym, wygrywał mistrzostwo Polski, startował z zawodnikami pełnosprawnymi. Maciej Lepiato, który wywalczył brązowy medal skoku wzwyż, parę lat temu osiągał też sukcesy ze sportowcami pełnosprawnymi. Nie ma jeszcze u nas sytuacji takiej, jak w Wielkiej Brytanii, gdzie sportowcy startują razem, korzystają dokładnie z tych samych ośrodków i wspólnie trenują. Naprawdę wiele się poprawiło.

Jakiś czas temu Robert Lewandowski chyba wspierał reprezentantów w ampfutbolu?

Robert Lewandowski jest ambasadorem ampfutbolu, od początku wspiera reprezentację Polski w tej dyscyplinie. Przez jakiś czas, gdy nie było jeszcze sponsorów, wspierał ją z własnych pieniędzy. Kilka lat temu namówił też swoich sponsorów do wspierania ampfutbolistów. Robert Lewandowski nie jest jedyny. Jest fantastyczne, że zawodnicy, na przykład Kamil Grosicki czy Łukasz Fabiański też byli ambasadorami ampfutbolu.



Jak człowiek na przykład po wypadku, któremu się zawalił świat, on może włączyć się w sport paralimpijski?

Po prostu trzeba wejść do internetu i wygooglać. Są historie reprezentantów Polski, choćby bramkarz naszej drużyny narodowej w ampfutbolu, który stracił w wypadku rękę. Opowiadał, że już dzień po wypadku poprosił o laptop, w internecie wyszukał sekcję ampfutbolu. Patrycja Zewar jako dziewczynka chciała uprawiać sport. Okazało się, że w jej miejscowości jest tylko sekcja taekwondo. Zaczęła trenować, a teraz w Paryżu była pierwszą w historii polską reprezentantką w na igrzyskach paralimpijskich w taekwondo.

Polecam rodzicom dzieci nawet z bardzo zaawansowaną niepełnosprawnością poszukanie jakichś dyscyplin. Są możliwości nawet dla osób z bardzo poważną niepełnosprawnością, porażeniem czterokończynowym. Przykładem jest boccia, gdzie też mieliśmy w Paryżu sportowców reprezentujących Polskę w tej dyscyplinie pierwszy raz w historii. Damian Iskrzycki zajął w debiucie czwarte miejsce, poruszając się na wózku elektrycznym, pointerem na głowie uruchamiając bilę, która toczyła się z rynny. Więc naprawdę, w Polsce każdy dziś znajdzie swoją dyscyplinę. Wystarczy poszukać.

Zdjęcie: Maciej Lepiato zdobył 6 bm. brązowy medal w skoku wzwyż w kategorii T64. PAP/Polski Komitet Paralimpijski (PKPar)

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj19 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (19)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo