Wojciech Malajkat po dwóch kadencjach przestaje być rektorem Akademii Teatralnej. W rozmowie z Onetem aktor podsumował swój okres pracy i instytucji i odniósł się do spadającej na niego krytyki: "Nie ukradłem, uczciwie zebrałem na ważne cele, na to, na co poskąpił nam PiS".
Przez ostatnie osiem lat Wojciech Malajkat piastował funkcję rektora warszawskiej Akademii Teatralnej. Aktor znany z takich filmów, jak "Deja vu", "Ogniem i mieczem", "Nienasycenie" czy "Sztuka kochania" w czasie swojej kadencji wielokrotnie zostawał bohaterem pierwszych stron gazet – w 2022 r. niemała afera rozpętała się wokół rzekomego braku dotacji dla AT. Malajkat ogłosił wówczas, że z powodu braku funduszy musi zamknąć uczelnię na zimę, do czego ostatecznie nie doszło dzięki ogólnopolskiej zbiórce finansowej. MKiDN zdementowało jednak wówczas jego skargi, tłumacząc, że tak jak inne polskie uczelnie artystyczne, Akademia Teatralna otrzymała potrzebne jej środki.
Malajkat kontra Gliński
Przed kilkoma dniami Malajkat był gościem Onetu, w rozmowie z którym podsumował swoją ośmioletnią kadencję. Odniósł się również do wyżej opisanej afery z dotacjami oraz swojego konfliktu z ministrem Glińskim.
– Glińskiemu podpadłem wszystkim. Tęczową flagą na budynku Akademii, która oznaczała, że osoby pod różnymi kolorami tęczy są u nas mile widziane, że mają równe prawa. Tym, że wyrażaliśmy solidarność z walczącą Ukrainą, że w czasie protestów kobiety mogły nie pracować i walczyć na ulicy o swoje prawa. Nie nadawałem się do wspierania przez byłą władzę – tłumaczył Malajkat.
Aktor wytłumaczył, że w okresie pełnienia przez niego funkcji rektora Akademii Teatralnej, MKiDN regularnie odrzucało jego wnioski o finansowanie placówki. Według Malajkata, zbiórka na jej utrzymanie była koniecznością, a mimo tego i został okrzyknięty przez media "żebrakiem".
"Nie ukradłem"
– Wszystkie wnioski o ministerialne dofinansowania, warsztatów, remontów, wyjazdów, trafiały do kosza. Byłem gotowy podać się do dymisji, powiedziałem to moim kolegom. Poprosili, żebym pod żadnym pozorem tego nie robił. Byłem z nas bardzo dumny, nie daliśmy się zaszantażować tamtej władzy. (...) Okazało się, że jestem żebrakiem, który poniża się do proszenia o pieniądze. Moi rodzice zawsze mówili, że żadna praca nie hańbi, chyba że się kradnie. Nie ukradłem, uczciwie zebrałem na ważne cele, na to, na co poskąpił nam PiS – wyjaśnił artysta.
Fot. Wojciech Malajkat/YouTube
Salonik24
Inne tematy w dziale Kultura