Policja weszła dziś rano nie tylko do domu prezesa stowarzyszenia Marszu Niepodległości Roberta Bąkiewicza, ale również do mieszkania asystenta Krzysztofa Bosaka, Mateusza Marzocha i siedziby organizacji. Funkcjonariuszy interesują dokumenty związane z marszem z 11 listopada 2018 roku.
Policja u narodowców
Dziś rano pisaliśmy o wejściu policji do domu prezesa stowarzyszenia Marszu Niepodległości Roberta Bąkiewicza. Funkcjonariusze na polecenie prokuratury szukają dokumentacji związanej z organizacją Marszu Niepodległości w 2018 roku. Wtedy doszło do wspólnej inicjatywy narodowców z rządem Mateusza Morawieckiego i prezydentem Andrzejem Dudą na 100-lecie polskiej niepodległości, a frekwencja w wydarzeniu była rekordowa - co najmniej 250 tys. ludzi na warszawskich ulicach, choć organizatorzy podawali wyższą.
Okazuje się, że dom Roberta Bąkiewicza nie był jedynym miejscem, do którego weszli policjanci. Funkcjonariusze zjawili się również w mieszkaniu asystenta Krzysztofa Bosaka - Mateusza Marzocha, a teraz są w siedzibie stowarzyszenia Marszu Niepodległości.
"Dziś o 6:00 rano Policja na polecenie prokuratury zapukała do mojego mieszkania z nakazem przeszukania. Sprawa dotyczy Marszu Niepodległości 2018. Będę informował o rozwoju sprawy" – napisał na X Marzoch.
Wydarzenia skomentował również kandydat Konfederacji na prezydenta Sławomir Mentzen. "Policja weszła dziś do domów członków zarządu Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, bo na marszu 11 listopada 2018 roku ktoś z tłumu miał nawoływać do nienawiści. Gdy na Campusie posłowie PO i uczestnicy krzyczą J….. PiS, to jest to dorobek kulturowy a policja nie wchodzi rano do domów organizatorów. Przepisy o mowie nienawiści służą tylko jako pałka do okładania jednej strony sceny politycznej. Dlatego tylko pełną wolność słowa!" – stwierdził polityk.
Dokumenty z marszu organizowanego w 2018 r.
Działania policji mają związek z wydarzeniami podczas Marszu Niepodległości z 11 listopada 2018 r. – Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga nadzoruje śledztwo dotyczące szeregu przestępstw zaobserwowanych w czasie tego marszu – przekazał PAP prok. Norbert Woliński. Dodał, że w toku postępowania śledczy przeanalizowali nagrania z marszu, na których zarejestrowano jak jedna z osób nalężących do straży Marszu Niepodległości wyraża groźbę karalną w stosunku do innej osoby.
Śledztwo w tej sprawie wszczęła 4 stycznia 2019 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie. – Wizerunek osoby z nagrania został okazany kilkudziesięciu świadkom, w tym Robertowi Bąkiewiczowi, który był przewodniczącym zgromadzenia. Żaden z nich nie rozpoznał pokazanej osoby – powiedział prof. Woliński. M.in. po tych działaniach prokuratura umorzyła śledztwo 14 maja 2020 roku.
Niedawno ruszyło ponownie - zostało ono podjęte 6 maja 2024 r. Obecnie prowadzi je Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. – Z uwagi na nowe ustalenia została podjęła decyzja o podjęciu śledztwa – przekazał rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Chodzi m.in. o prześledzenie danych zgromadzonych przez stronę internetową Marszu Niepodległości. Znajduje się tam formularz kontaktowy, przez który osoby zainteresowane dołączeniem do straży MN mogą zgłaszać swoją kandydaturę. – Oznacza to, że organizatorzy marszu mogą dysponować danymi, których szukamy. Czynności przeszukania podjęte w środę przez policję w domu pana Roberta Bąkiewicza mają z tym związek – powiedział prok. Woliński.
Problem z działaniami policji ma z kolei Bartosz Lewandowski. "Dokonanie na polecenie Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga przeszukania miejsc zamieszkania osób związanych z stowarzyszeniem Marsz Niepodległości w 6 lat po dacie czynu, to jest jakaś aberracja. Tu chodzi o jakieś zabójstwo, handel bronią czy działalność terrorystyczną?! Przecież Stowarzyszenie Marsz Niepodległości to legalnie działająca organizacja społeczna w Polsce. Organizują od lat jeden z największych zgromadzeń w naszym kraju" – napisał adwokat z Ordo Iuris.
Hasła podczas Marszu Niepodległości w 2018 r.
Prokuratura zajmuje się również treścią haseł eksponowanych wypisanych na transparentach niesionych podczas marszu i skandowanych przez uczestników. "Ponowna ocena materiału sprawy wskazuje na to, że spośród kilkudziesięciu sloganów trzy hasła odpowiadają znamionom przestępstw z art. 119 par. 1 oraz art. 126 a kodeksu karnego" - powiedział rzecznik.
Według art. 119 par. 1, "kto stosuje przemoc lub groźbę bezprawną wobec grupy osób lub poszczególnej osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub z powodu jej bezwyznaniowości, podlega karze pozbawienia wolności od trzech miesięcy do pięciu lat.
Drugi przepis dotyczy publicznego nawoływania do popełnienia czynu zabronionego lub publicznego pochwalania popełnienie takiego czynu określonego w przepisach dot. ludobójstwa, udziału w masowym zamachu i dyskryminacji, za co grozi kara pozbawienia wolności od trzech miesięcy do pięciu lat.
"Wstydu nie macie. Państwo dryfuje więc trzeba benzyną podlać ognisko. Stąd najazd bodnarowców na opozycyjne stowarzyszenie. A Marsz Niepodległości jak co roku powinien przejść ulicami Warszawy" – skomentował sytuację Mateusz Morawiecki z PiS.
MP
Wejście policjantów do siedziby stowarzyszenia Marszu Niepodległości. Fot. Republika
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka