Ledwo opadły emocje po ostatnim stwierdzeniu profesora Jerzego Bralczyka na temat "zdychania psów", a językoznawca znów może znaleźć się w środku poważnej afery. Tym razem postanowił wziąć pod lupę kontrowersyjne ostatnio określenie "murzyn" i jasno stwierdził, że nie widzi w nim negatywnego wydźwięku.
Lepiej nie recytować wierszyka "Murzynek Bambo"
Od kilku lat w Polsce trwa zażarta dyskusja na temat wydźwięku słowa "murzyn". Chociaż jeszcze niedawno niemal nikt nie widział w określeniu w ten sposób osoby czarnoskórej obelgi, a prawie wszystkie dzieci znały na pamięć wierszyk Juliana Tuwima o "Murzynku Bambo", to dziś to słowo budzi ogromne kontrowersje.
Znani językoznawcy, jak np. Marek Łaziński z UW, obecnie apelują do Polaków, by zaprzestali używania tego słowa ze względu na jego negatywne konotacje. "Dziś słowo Murzyn jest nie tylko obarczone złymi skojarzeniami, jest już archaiczne" - argumentował. Chodzi tu m.in. o takie powiedzonka, jak "100 lat za Murzynami" czy 'Murzyn zrobił swoje, murzyn może odejść" czy "ciemno jak u Murzyna w..."
Prof. Bralczyk został zapytany o "murzyna"
Naprzeciw tym apelom o językową poprawność postanowił wyjść jednak profesor Jerzy Bralczyk. Jeszcze niedawno słynny językoznawca żył pod ostrzałem miłośników zwierząt za stwierdzenie, że pies "zdycha", a nie "umiera", a dziś znów może znaleźć się w centrum kolejnej ogólnopolskiej afery.
Redakcja portalu "Kozaczek" postanowiła spytać Bralczyka o jego zdanie na temat określenia "murzyn". Profesor bez wahania odpowiedział, że nie widzi w nim obraźliwego wydźwięku oraz wytłumaczył, że słowo to nie jest w żaden sposób wulgarne oraz opisuje cechy fizyczne drugiej osoby w sposób całkowicie w neutralny.
- To jest językowo oczywiście poprawne, bo w polszczyźnie funkcjonowało od bardzo dawna. W moim leksykonie indywidualnym ono także istnieje, nie wykreśliłem go, między innymi dlatego, że dla mnie nie ma to żadnych negatywnych skojarzeń. Dla mnie jest to określenie po prostu pewnych cech fizycznych, które, kiedy ludzi postrzegamy, dominują. Kiedy widzę osobę czarnoskórą, to w moim języku czy w moim mózgu od razu otwiera się klapka ze słowem »Murzyn«. I tak pewnie do śmierci będę miał – stwierdził Bralczyk.
- Niedobrze jest, jeśli ktoś używa słów z chęcią dokuczenia komuś, obrażenia. Natomiast jeśli używa tego dlatego, że dla niego jest to zwykłe, potoczne określenie, to w tym nic złego nie widzę - zaznaczył.
"Chciało się kiedyś być murzynem"
Językoznawca dodał również, że określenie "murzyn" nie tylko nie jest obraźliwe, ale i budzi w części Polaków bardzo pozytywne skojarzenie. Bralczyk podał przy tym przykład z czasów swojej młodości.
- Bardzo często, za mojego pokolenia także, bycie »Murzynem« było czymś atrakcyjnie egzotycznym. Pamiętam, jak w 1955 roku pojawili się ludzie czarnoskórzy przy okazji wielkiego święta młodzieży, jak bardzo byli oni popularni, i jak bardzo się chciało być wtedy »Murzynem« nawet" – powiedział językoznawca.
O kłopotach ze słowem "murzyn" opowiadał też Bralczyk miesiąc temu w programie Kuby Wojewódzkiego.
Salonik
Na zdjęciu prof. Jerzy Bralczyk, fot. PAP/Lech Muszyński
Inne tematy w dziale Społeczeństwo