Nowe wytyczne w sprawie aborcji. Ksiądz: W ten sposób kwestionuje się samą demokrację

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 10
Ten precedens jest szczególnie niebezpieczny, więcej - jest drastycznie demaskujący zło całej współczesnej polityki w wydaniu obecnego rządu – mówi Salonowi 24 Ksiądz Profesor Paweł Bortkiewicz.

Premier Donald Tusk i minister Zdrowia pani Izabela Leszczyna zapowiedzieli, że choć prawa w sprawie aborcji na razie nie udało się zmienić, rząd wydaje nowe wytyczne. Mają one ułatwić kobietom dokonanie aborcji. Chodzi o to, że jak kobieta przyjdzie do szpitala z jednym zaświadczeniem lekarskim, że jest przesłanka do przerwania ciąży, szpital musi to zrobić. I jeśli lekarze będą mieli wątpliwości i np. zwołają konsylium, to będzie to złamanie prawa. Jak ocenia ksiądz to działanie rządu?

Ks. Prof. Paweł Bortkiewicz:
W pewnym sensie działania obecnego rządu nie zaskakują. Jeżeli przyjmiemy, zgodnie z faktami, że dokonuje się demontaż pewnego kształtu państwa, że porzucane są wszelkie standardy prawne i etyczne na korzyść prymatu siły nad prymatem rozumu i prawa, to otwieranie furtki dla aborcji wpisuje się doskonale w ten schemat. Jednak ten precedens jest szczególnie niebezpieczny, więcej - jest drastycznie demaskujący zło całej współczesnej polityki w wydaniu obecnego rządu.

Trzeba przecież uznać w świetle faktów, że nienarodzony jest człowiekiem. W dodatku człowiekiem najsłabszym, pozbawionym możliwości wypowiadania własnego głosu, możliwości jakiejkolwiek obrony samego siebie, zwłaszcza własnego życia. To właśnie taki człowiek powinien być szczególnym bohaterem demokracji, której rolą jest przecież reprezentowanie interesów nie najsilniejszych, ale właśnie tych najsłabszych. Jeżeli odbiera się temu człowiekowi prawo do istnienia, prawo pierwsze spośród pierwszych, najbardziej fundamentalne, to w ten sposób kwestionuje się samą demokrację.

Mój profesor etyki na KUL, śp. ks. profesor Tadeusz Styczeń, który z niezwykłą determinacją bronił prawa do życia w dobie sporów o to prawo, w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku sformułował prostą, ale niezwykle wymowną tezę: „nienarodzony [jest] miarą demokracji”. W jednym ze swoich tekstów pisał: „państwo, które zwalnia samo siebie od ustawowego chronienia życia każdego bez wyjątku człowieka, które co więcej, ustawowo godzi się na jego masowe niszczenie, które jeszcze gorzej, ustawowo organizuje sprzyjające jego niszczeniu warunki, dopuszcza się fundamentalnego bezprawia”. Uznając taką perspektywę, trzeba powiedzieć, że poszczególne rozstrzygnięcia proponowane przez obecną władzę, wzmacniają tę tezę. Odmowa klauzuli sumienia jest ugodzeniem w wolność sumienia, a prawo wolności sumienia i wolności wyznania to - można powiedzieć - sam rdzeń praw osoby ludzkiej. Jeżeli to prawo zostaje zabrane obywatelowi, to znaczy, że demokracji już nie ma.

Wcześniej główna partia rządząca karała tych polityków, którzy wyłamali się i nie poparli liberalizacji prawa. Jednocześnie Polskie Stronnictwo Ludowe, a więc to ugrupowanie z koalicji, w którym było najmniej zwolenników zmian w prawie, stało się celem ataku liberalnych i lewicowych mediów, a wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz został zaatakowany na tzw. Campusie Polska.

Próbuję sobie wyobrazić, co znaczy w konkrecie rozumienie polityki jako gry kompromisów. Rozumiem, że w ramach tego kompromisu pozyskiwane są nie tylko stanowiska personalne, ale pozyskiwana jest przychylność dla pewnych idei praw, które dotyczą grona wyborców danego Stronnictwa, w tym wypadku ludowców. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że w tej grze kompromisu z jednej strony są interesy, z drugiej strony są wartości. Problemem jest to, że interesy wygrywają z wartościami.

Raz jeszcze chcę powiedzieć, że nie jest moim zamiarem trywializować. Nie chcę powiedzieć, że za stołki sprzedaje się życie. Nawet jeżeli za ważne interesy rolników czy jakichkolwiek grup społecznych sprzedaje się życie, niszczy się życie ludzkie, to jest to bezwzględnie i absolutnie zło. Zło, którego nie można niczym, żadnym interesem usprawiedliwić. Domyślam się, że część polityków z grona ludowców przeżywa w związku z obecną sytuacją dylematy. Można chyba najkrócej powiedzieć, że każda kadencja, każda koalicja się skończy. Natomiast życie ludzkie zostanie poddane na wieczność osądowi. Myślę, że incydenty takie, jak na Campusie Polska, które dotknęły Władysława Kosiniaka-Kamysza, pokazują jasno i jednoznacznie z kim ludowcy weszli w układ. Z kim dogadują się w sprawie tak zwanego kompromisu.

Za decyzją o aborcji w przypadku kobiet często stoją jednak realne dramaty. Czy problemem nie jest też to, że środowiska konserwatywne i pro-life ostro mówią o zaostrzeniu prawa, ale zbyt rzadko podnoszą temat pomocy dla kobiet, które zajmują się chorymi dziećmi, czy są w bardzo trudnej sytuacji, i kobiety zostają z tym same, bez wsparcia?

Myślę, że trzeba rozróżnić dwie sprawy — sprawę faktycznej pomocy, która jest świadczona tym osobom i sprawę narracji na jej temat. Pamiętam rozmowę z poznańskim studio telewizyjnym dotyczącą jednej z fali strajku kobiet. Moi rozmówcy zwracali wówczas uwagę właśnie na dramaty kobiet, które zostają osamotnione porzucone przez mężów czy partnerów i pozbawione jakiejkolwiek pomocy. Słuchałem tych słów, ich absolutystycznego brzmienia, z rosnącym zdumieniem i w pewnym momencie zapytałem – czy mamy świadomość, w jakim miejscu rozmawiamy? Bo może dwieście metrów od studia telewizyjnego znajduje się zakład opiekuńczy prowadzony przez siostry serafitki, które od dziesięcioleci opiekują się dziećmi najgłębiej upośledzonymi. Czynią to często latami, z bezprzykładną cierpliwością a przede wszystkim miłością.

Takich przykładów jest wiele. To dlatego Kościół służy inicjatywą okna życia, to dlatego zgromadzenia siostrzane żeńskie od lat prowadzą rozliczne zakłady opiekuńcze, to dlatego organizowane są domy samotnej matki. Problemem jest to, że na ten temat wiemy niewiele. Może właśnie dlatego, że dyskusja koncentruje się wokół zła, które jest krzykliwie promowane. Walka z tym złem musi być także wyrażana w sposób zdecydowany. I jakby brakuje już czasu i sił na to, by mówić o dobru, o tych inicjatywach, które są i które niewątpliwie wymagają dalszego rozwoju. Trudno jest jednak rozwijać dobre dzieła, jeżeli one nie są w ogóle uświadamiane i nie zyskują możliwości wsparcia.

Ostatnia kwestia: dlaczego stanowisko Kościoła w sprawie życia poczętego jest tak jednoznaczne?

Wynika to niewątpliwie choćby z tej wizji polityki, o której wspominałem na początku rozmowy. To jednak jest racja wtórna. Racją podstawową jest to, że Kościół, chrześcijaństwo, wyrasta z wydarzenia Jezusa Chrystusa, Boga wcielonego, który dla nas stał się Człowiekiem. To Jego człowieczeństwo przechodziło elementy rozwoju w łonie Matki. To Jego człowieczeństwo związane było z porodem w trudnych warunkach, wręcz opresyjnych. Właśnie w tajemnicy wcielenia zawarty jest niejako rdzeń wydarzenia Jezusa-Boga Człowieka. Chrześcijaństwo nie może nie bronić ludzkiego życia, przestałoby bowiem być sobą. Stałoby się ideą, ale nie religią łączącą człowieka z Bogiem. Św. Jan Paweł II często przypominał zdanie św. Ireneusza z Lyonu „chwałą Boga jest człowiek żyjący”. Każde ludzkie życie jest wielką szansą tego niemożliwego do przewidzenia spotkania i dialogu człowieka z Bogiem. Dlatego ugodzenie w życie ludzkie staje się też ugodzeniem w Boga.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj10 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo