Akcja poszukiwania rosyjskiego obiektu powietrznego w okolicach miejscowości Bródek. Fot. PAP/Wojtek Jargiło
Akcja poszukiwania rosyjskiego obiektu powietrznego w okolicach miejscowości Bródek. Fot. PAP/Wojtek Jargiło

Dalej szukają obiektów z Rosji. Rząd nie wie, czy w ogóle wleciały do Polski

Redakcja Redakcja Bezpieczeństwo Narodowe Obserwuj temat Obserwuj notkę 34
Ponad 170 żołnierzy wznowiło w czwartek rano poszukiwania rosyjskiego obiektu powietrznego, który w poniedziałek wleciał na terytorium Polski i zniknął z radarów w rejonie gm. Tyszowce (Lubelskie). Mundurowych wspierają m.in. myśliwi. Premier Donald Tusk mówi jednak, że "nie ma stuprocentowej pewności, że wtargnęły one w polską przestrzeń powietrzną" i czy był to jeden czy też dwa drony.

Żołnierze szukają rosyjskich dronów 

Rzecznik Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych (DORSZ) ppłk Jacek Goryszewski poinformował, że w czwartek rejon poszukiwań został wyznaczony na północ od miejscowości Wolica Śniatycka (pow. zamojski) i obejmuje m.in. Boży Dar i Cześniki.

Liczba żołnierzy zaangażowanych w poszukiwania – podał ppłk Goryszewski – została zwiększona ze 100 do 170. Mundurowych wspiera ok. 30 myśliwych, którzy "dobrze znają teren i zaoferowali pomoc". Zaplanowano także wykorzystanie śmigłowców i bezzałogowych statków powietrznych.

Wojsko apeluje, aby w przypadku zauważenia podejrzanych przedmiotów zachować ostrożność i powiadomić policję.


Premier Tusk nie ma pewności 

Od poniedziałku żołnierze WOT przeszukali ok. 4 tys. hektarów. W środę sprawdzali rejon na zachód od miejscowości Wolica Śniatycka (pow. zamojski), w tym m.in. Bródek, Dąbrowa, Barchaczów (gmina Łabunie).

Prawdopodobnie bezpilotowy statek powietrzny wleciał w poniedziałek na terytorium Polski o godz. 6.43 na wysokości ukraińskiego miasta Czerwonogród. Obiekt zanikł na radarach w rejonie gminy Tyszowce na południe od Hrubieszowa.

Rzecznik DORSZ dodał później, że trajektoria lotu, prędkość i wysokość, z jaką się ten obiekt poruszał pozwala domniemywać, że był to bezzałogowy statek powietrzny, np. typu Shahed, jakiego używają Rosjanie, atakując Ukrainę.

Dość spokojnie o całej sytuacji mówi premier Donald Tusk. Do poszukiwań obiektu przez polskich żołnierzy odniósł się w środę podczas konferencji prasowej. – Szukają jakichś śladów po tym dronie lub – jak niektórzy sądzą – dwóch dronach, ale ciągle nie mamy stuprocentowej pewności, że wtargnęły one w polską przestrzeń powietrzną. Nie wiemy, czyje były, jeśli w ogóle były – powiedział szef rządu. 

Rosyjskie drony na terenie Polski 

Wojsko nie wyklucza, że obiekt ten mógł nie spaść na terenie Polski, tylko poleciał dalej lub zawrócił, ale systemy radiolokacyjne nie były w stanie tego zaobserwować.

W nocy z niedzieli na poniedziałek Rosja zaatakowała zmasowanym ostrzałem rakietowym piętnaście obwodów Ukrainy. Wybuchy słychać było w sąsiadującym z Polską obwodzie lwowskim oraz oddalonym o godzinę drogi od granicy Łucku, gdzie w wyniku ataku uszkodzony został m.in. budynek mieszkalny. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w mediach społecznościowych podał, że Rosja wystrzeliła ponad setkę rakiet różnych typów i około 100 dronów-kamikadze Shahed.

Od początku pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę 24 lutego 2022 r. podczas ataków rakietowych pociski kilkukrotnie naruszyły polską granicę. W listopadzie 2022 r. we wsi Przewodów w woj. lubelskim spadł pocisk, zabijając dwie osoby. Z kolei w grudniu tego samego roku rosyjska rakieta Ch-55 spadła w lesie nieopodal Bydgoszczy, a o znalezieniu jej szczątków poinformowano w kwietniu 2023 r. Ponadto kilkukrotnie pociski na kilka-kilkadziesiąt sekund wlatywały w polską przestrzeń powietrzną przy granicy z Ukrainy, ale opuszczały ją, nie spadając na terytorium Polski.

MP

Akcja poszukiwania rosyjskiego obiektu powietrznego w okolicach miejscowości Bródek. Fot. PAP/Wojtek Jargiło

Czytaj dalej:

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj34 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (34)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo