Wojciech Szczęsny Fot. PAP/Leszek Szymański
Wojciech Szczęsny Fot. PAP/Leszek Szymański

Były prezes PZPN: Szczęsny odszedł na swoich zasadach, jak w piosence. Wielki szacunek

Redakcja Redakcja Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 7
Wojtek ostatnie lata miał fantastyczne. Stał się jednym z najlepszych bramkarzy na świecie. Jak w piosence, że trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść, schodzi w dobrym momencie. Ta decyzja zasługuje na wielki szacunek – mówi Salonowi 24 Michał Listkiewicz, były prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej.

Sportowym tematem dnia miały być powołania Michała Probierza. Tymczasem wszystko przykryła informacja, że Wojciech Szczęsny ogłosił zakończenie kariery piłkarskiej. Jak ocenia Pan tę decyzję i sam dorobek bramkarza reprezentacji Polski?

Michał Listkiewicz:
Powiem szczerze, że jestem zaskoczony, bo o decyzji dowiaduję się od Państwa. Wprawdzie Wojtek zapowiadał zakończenie gry dla reprezentacji Polski, teraz jednak okazuje się, że postanowił w ogóle zakończyć piłkarską karierę. Myślę jednak, że należy decyzję tę docenić. Jak w piosence, że trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść niepokonanym. Wojtek miał ostatnio doskonały czas. Rozegrał świetne mistrzostwa Świata i Europy. Był absolutnie numerem jeden, dobrze spisywał się w Juventusie Turyn.



Jest jak na bramkarza w młodym wieku. Ma 34 lata, niektórzy na tej pozycji grają po „czterdziestce”?


Tak, ale uszanować trzeba to, że w przeciwieństwie do wielu zawodników, Wojtek nie poszedł rozdrabniać się w jakiejś egzotycznej lidze, w klubie, w którym nie liczyłyby się walory sportowe, ale zarobienie ogromnych środków. Odszedł na swoich zasadach po najlepszych sezonach w karierze. To bardzo honorowa i fajna postawa, wszyscy będziemy pamiętać Wojtka jako wielkiego bramkarza. Ostatnie lata miał fantastyczne, stał się jednym z najlepszych bramkarzy na Świecie.

Przy okazji pierwszych powołań nie Michała Probierza po Euro nie ma Szczęsnego, pewne emocje wzbudził brak powołania Kamila Grabary, który udanie wszedł do Wolfsburga. Emocje nie są jednak wielkie, bo wciąż w odwodzie jest Łukasz Skorupski, czy Marcin Bułka. Trochę szczęście w nieszczęściu, że karierę kończy piłkarz grający na pozycji, gdzie mamy kłopot bogactwa?

Zdecydowanie, od lat jest to nasza sztandarowa pozycja. Albo nasza szkoła bramkarska jest bardzo dobra, albo mamy tak wielkie talenty. Innym przykładem zasługującym na uznanie jest choćby Łukasz Fabiański. On także nie chciał rozmieniać się na drobne. Pozostaje w mocnym, angielskim klubie, jak z nim rozmawiałem, mówił, że dopóki będą go tam potrzebować, zostanie, potem zakończy karierę. To także godna podziwu postawa wielkiego sportowca. Podobna do tej prezentowanej przez Wojtka Szczęsnego.



Hubert Kostka awansował z Górnikiem Zabrze do finału Pucharu Zdobywców Pucharów i zdobywał olimpijskie złoto. Jan Tomaszewski zatrzymał Anglię i był bohaterem podczas mundialu 1974. Józef Młynarczyk był bohaterem MŚ 1982, wygrał z FC Porto Puchar Mistrzów. Jerzy Dudek i Tomasz Kuszczak wygrywali Ligę Mistrzów. Artur Boruc był bohaterem na Euro. Jak wygląda dorobek Wojciecha Szczęsnego i Łukasza Fabiańskiego na tle wielkich poprzedników?

Oni po prostu wpisują się w wielką sztafetę pokoleń wybitnych polskich bramkarzy. Zawsze mieliśmy doskonałych golkiperów, nie tylko tak znanych, jak Józef Młynarczyk. Piękną kartę zapisali i mniej znani bramkarze, np. Arkadiusz Onyszko. Nieraz to bramkarze ratowali polskim drużynom skórę. Chciałbym dożyć czasów, gdy na tym poziomie zagrają zawodnicy z pola, a golkiper będzie w spotkaniu bezrobotny.


Na zdjęciu Wojciech Szczęsny Fot. PAP/Leszek Szymański

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj7 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Sport