Minister edukacji Barbara Nowacka rozmawiała z młodzieżą podczas Campusu Polska na temat religii w szkołach oraz nierówności edukacyjnych. Oceniła, że nieszczęściem szkoły jest nadmiar ocen i niedosyt rozmów oraz zapewniła, że pomoże katechetkom i katechetom świeckim przekwalifikować się.
Nowacka: O każdego katechetę i katechetkę świecką chętnie zadbam
Barbara Nowacka sama wywołała temat zmniejszenia od września do 1 godziny lekcyjnej lekcji religii w szkołach. - Jesteście kosmitami, bo mnie o to nie pytacie, a sądziłam, że to będzie pierwsze pytanie - powiedziała ministra edukacji do młodzieży. W związku z tym prowadzący zapytał ją: "jak to będzie z nauką religii?".
- Edukacją zajmuje się ministerstwo edukacji, a przez ministerstwo polski rząd. Episkopat zajmuje się formacją religijną. I to w szkole będziemy decydować, razem ze społecznością lokalną, z rodzicami, z młodzieżą, z nauczycielami, jak wygląda kształtowanie pewnych zasad. Oczywiście jest konkordat, on wymusza na państwie polskim organizację lekcji religii, ale przeczytałam go parę razy i tam nie ma nic o dwóch godzinach - powiedziała Nowacka przypominając, że od września w tygodniu będzie jedna lekcja religii.
- Dajemy godzinę religii, bo spełniamy zapis w konkordacie, ale nic więcej niż jest tam zapisane. Nie widzę powodu, by było w szkole więcej religii niż biologii, chemii i historii - powiedziała Nowacka.
Ministra edukacji odniosła się też do protestów episkopatu, który "chce przerzucić na nas (tj. ministerstwo edukacji - PAP) odpowiedzialność, że wysyłają (do nauki religii - PAP) księży, a katecheci świeccy nie będą wysyłani".
- Ja o każdego katechetę i katechetkę świecką chętnie zadbam. Pomogę w przekwalifikowaniu się, pomogę w tym, żeby znaleźli możliwość pracy w szkole, bo to też bardzo często ludzie, którzy uczą innych przedmiotów - zapewniła ministra edukacji i dodała: "niech Kościół się zastanowi, kogo deleguje".
Ważne nie rankingi i oceny, tylko to, co w głowie
Podczas spotkania ministra edukacji została zapytana o sensowność robienia rankingów szkół. Ministra oceniła, że to nie w rankingach jest zło, tylko w presji na wynik poszczególnych szkół. Stwierdziła, że w czasach jej edukacji też były rankingi, ale nikt nie wariował aż tak na tym punkcie, że musi iść do najlepszej szkoły i mieć jak najwyższe oceny, ani że już na początku klasy maturalnej trzeba powiedzieć, z czego się zdaje maturę.
- To akurat się zmieni, będzie czas na deklaracje maturalne przedmiotów maturalnych do 7 lutego, żeby właśnie wyeliminować drobną część tej presji zbyt wczesnej deklaracji, która (...) często w szkołach budziła takie zamieszanie. Ta informacja nie jest nikomu potrzebna wcześniej, jest potrzebna, żeby się dobrze przygotować - oceniła.
Minister powtórzyła, że rankingi nie są problemem, tylko trzeba rozsądnie wybierać, w których chce się brać udział. Wskazała przykład rankingu szkół przyjaznych LGBT. - Ten ranking nie tworzy niezdrowej konkurencji tylko dobrą konkurencję. I czasami może trzeba sobie zadać pytanie: w ogóle dla kogo młodzież ma się uczyć czy dla rodziców, dla nauczycieli, dla rankingu, czy po prostu dla wiedzy - stwierdziła.
Ministra zauważyła, że w elitarnej szkole nie jest bardzo trudne mieć samych olimpijczyków i potem super wyniki, ale prawdziwym sukcesem jest uczyć w szkole np. w miejscu, gdzie jest biedniej lub jest niższy kapitał społeczny.
Minister edukacji przeciwna korepetycjom
Ministra edukacji była też pytana o problem korepetycji. Odpowiedziała, że plaga korepetycji to kształtowanie nierówności. W jej ocenie, bierze się ona z przeładowanego programu, którego nikt bez wsparcia nie był w stanie dobrze przerobić i albo ktoś miał szczęście, że rodzice mieli czas lub pieniądze, albo tego szczęścia nie miał. "Ta stygmatyzacja zaczynała się bardzo wcześnie" - dodała. Jak podkreślila "lepszą przyszłość ma się w głowie, a nie w ocenach"
- Ja jeszcze parę lat temu nie widziałam takiej manii korepetycji, bo to narasta z roku na rok. Naprawdę, ludzie, o dobrej przyszłości dziecka nie decyduje piątka, decyduje umiejętność. Nie musi mieć szóstki z angielskiego, musi umieć w tym języku rozmawiać. Nie musi mieć najlepszej oceny z fizyki, chemii, biologii i geografii, tylko musi rozumieć, o co chodzi w tych przedmiotach i nie oszaleć od nadmiaru nauki - apelowała do rodziców.
Powiedziała, że mechanizm ograniczający prace domowe, który wprowadziła, powoduje, że część korepetycji jest bez sensu, bo "nie ma potrzeby iść do korepetytora, żeby zrobić 17 zadań".
Jej zdaniem, kiedy wejdzie odchudzona podstawa programowa, to nauczyciele będą mieć więcej czasu i warto, żeby do szkół pełnoskalowo wróciły koła zainteresowań.
ja
Zdjęcie: Minister edukacji Barbara Nowacka podczas spotkania "Edukacja Przyszłości" w ramach Campusu Polska Przyszłości, fot. PAP/Tomasz Waszczuk
Inne tematy w dziale Polityka