Fot. PAP
Fot. PAP

Polski bohater opóźnił wybuch wojny? Samotnie zatrzymał pancernik Schleswig-Holstein

Redakcja Redakcja Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 35
85 lat temu bohaterski polski kapitan odmówił wprowadzenia „Schleswiga-Holsteina” do gdańskiego portu. 25 sierpnia 1939 roku kpt. Tadeusz Ziółkowski, szef pilotów portowych, odmówił wpuszczenia niemieckiego pancernika do (jeszcze) Wolnego Miasta Gdańska.

Szykany na Polakach w Gdańsku pod koniec sierpnia 39'

O sprawie na bieżąco informowała ówczesna Polska Agencja Telegraficzna, która podawała, że „wczoraj 25.08.1939 o godz. 8 rano przybył na redę portu gdańskiego okręt niemieckiej marynarki wojennej "Schleswig Holstein. Dowódca okrętu złożył protokółem przewidziane wizyty prezydentowi senatu, wysokiemu komisarzowi Ligi Narodów, komisarzowi generalnemu RP oraz prezydentowi rady portu, a również gauleiterowi Forsterowi. Wymienieni następnie rewizytowali dowódcę na pokładzie okrętu”.

Wiadomości przekazał dalej m.in. „Dziennik Bydgoski”, który w depeszy: „Jak długo jeszcze gdańscy siepacze znęcać się będą bezkarnie nad Polakami?”, zawarł opisy nękania polskich funkcjonariuszy.

„Z Gdańska otrzymujemy dalsze niepokojące wiadomości” - czytamy w niej. „Do Kapitanatu Portu wtargnęli szturmowcy i usunęli przemocą polskich urzędników oraz 12 policjantów Polaków należących do mieszanej policji portowej. Szef pilotów kpt. Ziółkowski (bydgoszczanin) został przez nowe władze hitlerowskie wezwany do opuszczenia swego stanowiska. Kpt. Ziółkowski nie poddał się, więc go uwięziono w jego własnym mieszkaniu” - napisano.


Miał przybyć krążownik, a przypłynął uzbrojony pancernik

Kapitan żeglugi wielkiej Tadeusz Ziółkowski był podówczas komodorem, czyli szefem pilotów portowych Wolnego Miasta Gdańska. Pilot - warto przypomnieć - to urzędnik, zwykle doświadczony oficer marynarki, wprowadzający statki i okręty obcych bander do portu. I właśnie Ziółkowski miał wprowadzić do gdańskiego portu przybywający z „kurtuazyjną wizytą” pancernik "Schleswig-Holstein".

– Przybycie niemieckiego pancernika szkolnego na redę Gdańska zupełnie zaskoczyło komodora i pilotów. Spodziewali się zawinięcia zapowiadanego krążownika "Kőnigsberg", natomiast na redzie pojawił się dużo silniej uzbrojony okręt szkolny, były pancernik. Była to jednostka o bardzo silnym uzbrojeniu artyleryjskim, z ośmiusetosobową załogą – wyjaśnił historyk. – Komodor Tadeusz Ziółkowski wizytował ten okręt na redzie i uznał, że nie planowano jego wejścia do portu oraz że okręt ma na pokładach sprzęt bojowy przygotowany do zadań desantowych – opowiadał  Wojciechowi Kozłowskiemu z Muzeum Historii Polski historyk prof. Jan Kazimierz Sawicki (1939-2021).

Przybycie „Kőnigsberga” do Gdańska ambasada niemiecka w Warszawie zapowiedziała polskiemu MSZ jeszcze w maju 1939 roku. Krążownik wybrano prawdopodobnie dlatego, że cztery lata wcześniej był już w Gdyni z pierwszą oficjalną wizytą marynarki wojennej Trzeciej Rzeszy. Jego kolejna wizyta mogłaby być więc interpretowana jako kontynuacja przyjaznej tradycji.

Oficjalnie głównym celem wizyty było upamiętnienie spoczywających na gdańskim cmentarzu marynarzy krążownika „Magdeburg”, którzy zginęli ćwierć wieku wcześniej, 26 sierpnia 1914 r., wysadzając w powietrze swój osadzony na skałach Zatoki Fińskiej okręt, by nie wpadł w ręce Rosjan.

– Dla maskowania agresywnych planów wykorzystano więc nawet nieboszczyków. Decyzji o zmianie wizytującego Gdańsk okrętu, uzasadnionej posiadaniem przez pancernik dział kalibru 28 cm, którymi dosięgnąć będzie można także półwysep Hel i podjętej 23 sierpnia nie przekazano już polskiemu MSZ. Decyzję o zmianie okrętów wojennych podjął osobiście Hitler - tak relacjonował bieg wydarzeń gauleiter Forster – wyjaśniał historyk Eugeniusz Guz.

53-letni kapitan nie wpuścił "Schleswiga-Holsteina" do Gdańska

53-letni wówczas kpt. Tadeusz Ziółkowski, doświadczony marynarz mający za sobą wieloletnią służbę oficerską w niemieckiej marynarce cesarskiej, bez trudu zorientował się, że wizyta „Schleswiga-Holsteina” ma z kurtuazją niewiele wspólnego.

Dlatego odmówił wpuszczenia okrętu do portu. Gestapo aresztowało go na kilka godzin, a jego obowiązki przejął zastępca - Niemiec, kapitan Rudolf Norman, który wprowadził niemiecki pancernik do gdańskiego portu. „Schleswig-Holstein” przycumował koło Spichrzów Solnych naprzeciw Westerplatte, co zapewniło mu doskonałe warunki ostrzału polskiej placówki - w zasięgu jego artylerii głównej znalazły się też polskie umocnienia na Helu.

– Do 1 września komodor Tadeusz Ziółkowski pozostawał de facto w areszcie domowym w mieszkaniu w Nowym Porcie. Gestapo aresztowało wielu innych polskich kapitanów i pilotów zatrudnionych w porcie gdańskim, w tym polskich pracowników administracji. Właśnie w ten sposób oczyszczało newralgiczny obszar, jakim miał się stać port gdański – mówił prof. Sawicki.

Tadeusz Ziółkowski urodził się 5 czerwca 1886 roku w Wiskitnie koło Koronowa. Gdy miał 16 lat, zgłosił się w Hamburgu na żaglowiec szkolny „Grossherzogin Elisabeth” – w latach 1905-06 uczęszczał do szkoły marynarki handlowej w tym mieście. 7 lutego 1910 roku otrzymał stopień kapitana żeglugi wielkiej. Po wybuchu I wojny światowej wcielony został do Cesarskiej Marynarki Wojennej, gdzie służył na krążowniku pomocniczym „Kronprinz Wilhelm”.

W 1915 roku okręt został internowany w Stanach Zjednoczonych. Ziółkowski wrócił do Polski w październiku 1919 roku. Rok później został powołany do Marynarki Wojennej i skierowany do Komendy Portu Wojennego w Pucku. W 1921 roku został pierwszym komendantem świeżo zakupionego żaglowca szkolnego „Lwów”. Dowodził nim do 1924 roku. 13 sierpnia 1923 roku dowodzony przezeń „Lwów” w drodze do Brazylii przeciął równik jako pierwszy statek pod polską banderą. To wówczas zaczęto nazywać go „pierwszym żeglarzem Rzeczypospolitej”.


Tragiczny los kapitana Ziółkowskiego

W 1924 roku kapitan Ziółkowski został zatrudniony w podlegającej Polsce Radzie Portu i Dróg Wodnych w Wolnym Mieście Gdańsku - pracował tam do aresztowania. W Wolnym Mieście Gdańsku Ziółkowski aktywnie działał w środowisku Polonii. Współtworzył polski Dom Marynarza i Klub Morski dla polskich studentów Politechniki Gdańskiej, zorganizował harcerski hufiec morski, prowadził kursy żeglarskie. Na igrzyskach olimpijskich w Berlinie pełnił funkcję kierownika polskiej ekipy żeglarskiej.

Namawiany przez swego niemieckiego zastępcę, by wziął udział w budowie Tysiącletniej Rzeszy, zdecydowanie odmówił.

Osadzony w KL Stutthoff, został rozstrzelany w Wielki Piątek 22 marca 1940 roku w masowej egzekucji 67 przedstawicieli Polonii gdańskiej.

Tomasz Wypych

Fot. Pancernik Schleswig-Holstein na tle przedwojennego Gdańska. Źródło: PAP

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj35 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (35)

Inne tematy w dziale Kultura