PAP/EPA/GAVRIIL GRIGOROV/SPUTNIK/KREMLIN POOL
PAP/EPA/GAVRIIL GRIGOROV/SPUTNIK/KREMLIN POOL

Gen. Polko: Można było zakończyć tę wojnę, teraz to kwestia dwóch, trzech lat

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 10
O wojnie na Ukrainie, a także skandalu na poligonie w Bemowie Piskim, gdzie pociski spadły na plac zabaw, oraz balonach rosyjskich nad Polską mówi w Salonie 24 generał Roman Polko, były dowódca jednostki specjalnej GROM.

Doszło do kuriozalnej, ale i niebezpiecznej sytuacji na poligonie w Bemowie Piskim. Pociski spadły na teren miasta, jeden wpadł do mieszkania. Powodem błąd ludzki, czy może kwestie związane z infrastrukturą położeniem tego poligonu?

Gen. Roman Polko:
Jeżeli poligon funkcjonuje od wielu lat i takie sytuacje przez dwie dekady nie miały miejsca, to trudno mówić o jakichś błędach, jeżeli chodzi o infrastrukturę. Zresztą naprawdę wymogi bezpieczeństwa są dzisiaj tak wysoko postawione, że szereg takich poligonów, na których był, choć cień podejrzenia, że pociski mogą rykoszetować, zamykano. Tu pociski nie rykoszetowały, ale wprost uderzały. Swoją drogą, w jednej ze stacji wypowiadał się ekspert sugerujący, że łuska z poligonu trafiła 300 metrów od wystrzału. No ja taki idiotyzm usłyszałem pierwszy raz w życiu. Przecież nawet amator wie, że łuska to spada na miejsce, a pocisk leci gdzieś dalej.

Wracając do pytania – uważam, że niestety doszło do rażącego naruszenia warunków bezpieczeństwa. Owszem, strzelanie było w nocy, czasem się zdarza, że ktoś traci orientację. Myślę, że żandarmeria i prokuratura będą to badać. Jak widać, tutaj to nie był jakiś jeden przypadkowy strzał, tylko jeżeli nawet kilkanaście pocisków gdzieś tam uderzyło w konkretne obiekty, to ciekawe ile do tego trzeba dodać takich, które po prostu upadły, bo w ogóle w nic nie trafiły.


Były doniesienia, że to byli żołnierze z armii sojuszniczej, kto w takiej sytuacji ponosi odpowiedzialność?

Podczas ćwiczeń zawsze jest kierownik strzelania. Także w sytuacji, kiedy strzelają nasi partnerzy, chociażby z NATO. Podczas tego typu ćwiczeń, manewrów i tak zawsze jest ktoś z polskiej strony, kto patrzy na to, co się dzieje. Pełni też rolę takiego koordynatora, łącznikowego czy tłumacza. Mam nadzieję, że po prostu to zostanie szybko wyjaśnione.

Jeżeli okaże się, że to nie był polski żołnierz, no to też, jeżeli nie jest wariatem, to go po prostu trzeba rozliczyć. Jest też jednak pytanie do wielu kompetentnych osób, ponieważ te systemy zabezpieczeń na poligonie, żeby nie doszło właśnie do tego typu zdarzeń, są wielopoziomowe. Rzeczywiście na pierwszym planie zawsze jest kierownik strzelania. Są też inne osoby odpowiedzialne, które pilnują, żeby wszystko na tego typu strzelnicach poligonowych przebiegało właściwie. Wszystko to musi być wyjaśnione.

Ostatnio znów media informowały o balonach z Federacji Rosyjskiej na terenie Polski. Jakie stanowią one zagrożenie dla naszego kraju?

Przede wszystkim bardzo dobrze, że ta czujność się wzmogła. Te balony były zawsze, teraz na szczęście społeczeństwo jest bardziej wyczulone, pojawienie się takich obiektów jest zgłaszane. To cieszy, bo uczymy wielu ludzi odpowiedzialności za własne bezpieczeństwo. Co do skali zagrożenia – zawsze to jest kwestia rozróżnienia, z czym mamy do czynienia. Bo są też balony meteo, które naprawdę są wysyłane po to, żeby badać kwestie związane z pogodą. Nie zmienia to faktu, że oczywiście Rosja cały czas prowadzi działania wywiadowcze i takie rozpoznanie prowadzone z balonów, które różni się tym od rozpoznania satelitarnego, że można więcej wykryć.

Można bowiem nie tylko obserwować to, co się dzieje, ale namierzać, podsłuchiwać na różnego rodzaju częstotliwościach, które na wysokości przelotu balonem dostępne. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że w przyszłości nadal będziemy mieć do czynienia z tego typu działaniami. Oczywiście to jest inna kategoria niż rakiety manewrujące, które wlatują w polską przestrzeń powietrzną i które powinny być natychmiast zestrzeliwane. Też jednak tych incydentów z balonami nie można bagatelizować.


Rosja prowadzi wojnę na Ukrainie i dochodzą z frontu sprzeczne informacje. A to, że Rosjanie zostali upokorzeni, są bliscy klęski, bo Ukraińcy wdarli się na ich terytorium. Albo, że to Rosja ma przewagę, Ukraina w Donbasie jest na skraju wyczerpania. Kto ma rację?

Jak zawsze, prawda, jest pośrodku. Po pierwsze, Putin faktycznie został upokorzony. To nie jest tak, że celowo oddał tereny po to, żeby teraz srogo zemścić. On się stara srogo zemścić cały czas. Wierzył w to, że Ukraina się podda, że w praktyce nie będzie walczyć. Już sam fakt, że nie udało się błyskawicznie zająć całego państwa, był jego porażką. I z pewnością było dla niego upokorzeniem i zaskoczeniem to, że Ukrainę było stać podczas strategicznej obrony na taki zwrot zaczepny, bo nawet świat Zachodu był tym faktem zaskoczony. Przede wszystkim jednak niemiłe dla Putina jest to, że wreszcie świat Zachodu zrozumiał, że prowadząc strategiczną operację obronną, Ukraina ma prawo do uderzenia na cele wojskowe również po stronie wroga.

Rosyjski prezydent stracił też na innych polach – spadło morale i tak dalej. W dodatku inna jest pozycja negocjacyjna Rosji. Były prezydent Dmitrij Miedwiediew nie może już mówić o tym, żeby zamrozić konflikt przy obecnym stanie posiadania, czyli krótko mówiąc, żeby Rosja mogła sobie odnotować kolejne zdobycze. Bo ciężko byłoby Moskwie zaakceptować obecny stan posiadania polegający na tym, że w obwodzie kurskim panują Ukraińcy. Putin ma też problem z własnym społeczeństwem, które poznało, czym jest wojna. Nie sądzę też, by Rosjanom udało się odbicie obwodu kurskiego do 1 października.


Odnosząc się natomiast do skrajnych opinii z drugiej strony, to nie można też mówić o rychłym zwycięstwie Ukraińców. To jest wojna na wyczerpanie i przede wszystkim nie należy oczekiwać, że w ciągu kilku tygodni, miesięcy będzie rozstrzygnięcie. Były momenty, gdy mogło to nastąpić. Niestety Zachód przyblokował wtedy pomoc i wsparcie militarne dla Ukrainy. Gdyby w tamtym czasie to wsparcie poszło z wykorzystaniem wszystkich możliwości, jakimi Zachód dysponuje, to można było tę wojnę zakończyć. Teraz jest to tak naprawdę kwestia dwóch, trzech lat. Bo w tej chwili strona ukraińska nie ma zdolności bojowych do prowadzenia strategicznej operacji takiej, która ma na celu wyparcie Rosjan z własnego terytorium. Problemem jest brak panowania w powietrzu, 10 samolotów F-16 nie zrobi różnicy. Poza tym plany tego typu ofensywy należy przygotować, skonstruować i dopiero realizować w taki sposób, że jeżeli się uzyska inicjatywę, to się jej nie odda.

Według gen. Romana Polko Putin stara srogo zemścić cały czas. Fot. PAP/EPA/GAVRIIL GRIGOROV/SPUTNIK/KREMLIN POOL









Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj10 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo