To miały być wakacje marzeń. Nastolatek z Polski zmarł we włoskim kurorcie
W Rimini w czwartek doszło do tragedii. 14-letni chłopiec z Polski wszedł do morza i zaczął się topić. Nie mógł wyjść na brzeg o własnych siłach. Mimo wyciągnięcia z wody i podjęcia 45-minutowej reanimacji przez świadka zdarzenia, nastolatek zmarł. To, jak doszło do utonięcia, badają służby.
Włoskie media: pielęgniarka ratowała polskiego nastolatka
O tragedii we włoskim kurorcie Rimini informowała agencja ANSA. Z jej doniesień wynika, że 14-latek przebywał w miejscowości wraz z grupą rówieśników z Polski. Na plaży numer 91 w czwartek przed godz. 13 chciał skorzystać z morza. Odnaleziono go jednak 30 metrów od brzegu. Na pomoc ruszyła mu pielęgniarka, przebywająca na urlopie. Kobieta podjęła się reanimacji 14-latka - mimo 45-minutowego wysiłku, nie udało się go uratować.
Według włoskich mediów, polskiego nastolatka poszukiwano już od godziny, nim doszło do wyłowienia ciała. W czwartek na plaży ratownicy w Rimini wywiesili czerwoną flagę, ponieważ morze było wzburzone - oznaczało to zakaz kąpieli. Świadkowie zeznali miejscowej policji, że wszystko działo się nagle.
Grupa młodzieży z dwoma dorosłymi
Grupa młodzieży z Polski przebywała na plaży w Rimini z dwoma dorosłymi opiekunami. Po śmierci 14-latka służby włoskie we współpracy z polskimi sprawdzają, czy ktoś przyczynił się do zgonu chłopca.
Fot. Plaża w Rimini
GW
Inne tematy w dziale Rozmaitości