Powstanie rządu PSL – PiS – Konfederacja wydaje się mało prawdopodobne. Jednak po atakach na PSL w ramach koalicji i ze strony liberalnych mediów, możliwy zdecydowanie bardziej, niż rok temu. Nie można całkiem wykluczyć scenariusza, w którym pod patronatem prezydenta nowy układ rządzący się wyłoni – mówi Salonowi 24 dr Andrzej Anusz, politolog, Instytut Piłsudskiego.
Premier Donald Tusk oficjalnie zdementował doniesienia o tym, że miałby kandydować na prezydenta RP. Mimo to nie brak głosów, że ostatecznie jednak decyzja będzie inna, a szef rządu w wyborach za rok wystartuje. Mówił o tym, chociażby ostatnio w rozmowie ze Sławomirem Jastrzębowskim w Salonie 24 polityk Polskiego Stronnictwa Ludowego, Marek Sawicki. Zwyczajne polityczne plotki, czy jest coś na rzeczy?
Dr Andrzej Anusz: Nie można tych doniesień traktować jako plotki, lecz jako realny scenariusz. Bez wątpienia premier Donald Tusk może wystartować w wyborach prezydenckich. Nie jest to jeszcze przesądzone, zależy od kilku istotnych czynników. Pamiętajmy, że to premier, a nie prezydent Warszawy jest liderem koalicji rządzącej. Jeśli więc udałoby się stworzyć koalicję wyborczą całej koalicji rządzącej, wtedy to Tusk byłby naturalnym kandydatem na prezydenta. Pytany w jednym z programów, czy wie, kto będzie kandydatem KO na prezydenta, powiedział, że tak. I faktycznie – tylko szef rządu dziś wie, kto będzie tym kandydatem. Natomiast nie wykluczam ani scenariusza, w którym Tusk startuje, ani takiego, w którym tym kandydatem będzie jednak Rafał Trzaskowski.
Sytuacja dla koalicji z jednej strony jest trudna, bo już zauważane są niespełnione obietnice, ludzie rząd zaczynają krytykować. Z drugiej strony bardzo poważne problemy ma PiS. W wyborach rok temu partia ta zajęła pierwsze miejsce, nie była jednak w stanie zbudować z nikim sojuszu. Teraz zdolności koalicyjnych nadal nie odzyskała. W sondażach zajmuje jednak już nie pierwsze, a drugie miejsce. W dodatku wszystko wskazuje na to, że straci subwencję z budżetu państwa.
Oczywiście decyzja PKW 29 sierpnia będzie miała kolosalne znaczenie dla polskiej sceny politycznej. Utrata subwencji przez PiS byłaby dla tej partii ogromnym problemem. Na pewno jesienią polityka w Polsce mocno przyśpieszy. Istotna będzie rola prezydenta Andrzeja Dudy. Nie wykluczałbym, że rozważy on scenariusz zostania liderem „koalicji polskich spraw”, czyli sojuszu PSL, PiS, Konfederacji pod patronatem prezydenta. Ten scenariusz wydaje się dziś mało prawdopodobny, jednak nie jest on niemożliwy. Wolta Polskiego Stronnictwa Ludowego, przejście na drugą stronę barykady, szczególnie w sytuacji, gdy partia ta jest mocno atakowana w ramach rządu, a także przez część prorządowych mediów, dziś jest mniej nieprawdopodobna, niż rok temu. Niedawno pojawił się sondaż, z którego wynikało, że ludowcy, gdy wystartują samodzielnie, poza Trzecią Drogą, mają zaledwie jeden proc. poparcia. I informacja o tym była wykorzystywana przez KO do „pogrożenia palcem” ludowcom, by nie „dymili” w ramach koalicji. Osobiście jednak w ten 1 proc. nie wierzę. Ludowcy od lat mieli wyniki sondażowe słabe, a czasami bardzo słabe. I zawsze udawało im się do Sejmu wejść. Teraz powinno być podobnie. Co więcej, PSL budując bardziej konserwatywną tożsamość w ramach rządu, może stać się bardziej znaczącym graczem na scenie politycznej. Także scenariusza zmiany rządu jeszcze przed wyborami prezydenckimi wykluczyć nie można.
Niespełna rok temu po wyborach parlamentarnych wydawało się, że kończy się duopol PO – PiS. Że idziemy w kierunku wielopartyjnej sceny politycznej. Czy nie odnosi Pan wrażenia, że teraz znów KO i PiS zyskują, a znaczenie mniejszych ugrupowań, jak PSL i Konfederacja ulegnie zmniejszeniu?
Sądzę, że rola mniejszych ugrupowań będzie jednak wzrastać. Już wynik wyborów parlamentarnych pokazał, że można wygrać wybory, ale nie być w stanie przejąć władzy, z uwagi na brak zdolności koalicyjnych. I, że można zająć w wyborach drugie miejsce i władzę przejąć, właśnie dzięki tym zdolnościom. Oczywiście powstanie sceny wielobiegunowej nie oznacza, że w krótkim czasie Koalicja Obywatelska lub Prawo i Sprawiedliwość spadną poniżej drugiego miejsca w wyborach. Nadal te dwie partie będą się liczyć najbardziej. Jednak przy budowie sejmowej większości kluczową rolę będą odgrywać mniejsze ugrupowania. Otwarte jest pytanie, czy Prawo i Sprawiedliwość będzie w stanie wypracować zdolność do zawarcia koalicji, na przykład z Konfederacją i PSL. Oraz to, czy Platforma Obywatelska tę zdolność utrzyma.
Inne tematy w dziale Polityka