Mamy kolejną awanturę wokół podręczników szkolnych. Rodzice i uczniowie narzekają, że szkoła wymaga zakupu nowych, a ich całkowity koszt wynosi około 600 złotych. Ministra edukacji Barbara Nowacka zapewniała jeszcze niedawno, że takie wydatki nie będą konieczne.
Awantura o podręczniki szkolne
O sprawie pisze tygodnik "Newsweek". Ministra edukacji Barbara Nowacka zdecydowała o usunięciu 20 proc. materiału z programu szkolnego, który uznała za zbyt prawicowy, patriotyczny i katolicki. Efekt tej zmiany jest jednak taki, że wiele szkół zażyczyło sobie, aby uczniowie kupowali nowe książki ze zaktualizowaną podstawą programową.
„Miało nie być nowych podręczników, ale są. I uczniowie za nie zapłacą” - pisze dziś „Newsweek”. „Wydam sześć stów, bo każdą książkę muszę kupić nową! - wściekają się licealiści” - czytamy w tygodniku.
Uczniowie i rodzice winią oczywiście Nowacką. Nic dziwnego, szefowa resortu edukacji zapewniała jeszcze niedawno, że kupowanie nowych książek nie będzie konieczne. „Nie, to byłoby zbyt duże obciążenie finansowe i dla państwa, i dla rodziców” - przekonywała w wywiadzie dla "Newsweeka".
To dyrekcje chcą, żeby uczniowie kupowali nowe książki
Zmiany w programie edukacyjnym sprawiły, że rynku pojawiły się podręczniki na podstawie zaktualizowanego programu nauczania. Te są oznaczone jako "Edycja 2024".
- W tych nowych zaznaczone są treści, które idą do wyrzucenia. Pani zdecyduje samodzielnie, czy je omawiać z uczniami, bo w podstawie programowej już ich nie ma. To jest takie uproszczenie dla nauczyciela - tłumaczy „Newsweekowi” pracownik jednego z wydawnictw.
Mimo niewielkiej różnicy w treści dyrekcje szkół często sobie życzą, żeby uczniowie kupowali te właśnie książki. A koszt całego kompletu wynosi niemało - całe 600 złotych. „Rzecz w tym, że za to uproszczenie zapłacą rodzice” - kwituje oburzona dziennikarka tygodnika.
MB
Fot. Ministra edukacji Barbara Nowacka. Źródło: PAP/Paweł Supernak
Inne tematy w dziale Społeczeństwo